piątek, 28 czerwca 2013

Miniaturka: Wakacje Arystokratów cz I

Nastał ten piękny czas na, który czeka każdy uczeń przez cały rok szkolny. Wakacje... A ja z tej okazji postanowiłam stworzyć tą Miniaturkę. Jest to moja pierwsza miniaturka więc proszę nie oceniajcie mnie bardzo surowo. Uzasadnioną krytykę zawsze przyjmę. Dla tych, którzy nie wiedzą co to takiego uzasadniona krytyka ( mam nadzieję, że takich osób nie ma ale zawsze jest jakiś wyjątek od reguły) a więc jeśli Ci się coś tak bardzo nie podoba w tym opowiadaniu to masz dwa wyjścia : 1. W prawym górnym rogu   ekranu jest interesujący krzyżyk. Ma on magiczną moc zamykania stron, które Ci się nie podobają. Kliknij i po sprawie. 2. Jeśli jesteś tak zniesmaczony,rozczarowany,oburzony, że musisz się koniecznie wyżalić na łamach internetu. Zrób to. Droga wolna. Albo jednak nie. Na moim blogu napotkasz małą przeszkodę. Jeśli chcesz krytykować rób to z głową i kulturą. Przedstaw chociaż dwa sensowne powody dlaczego ci się nie podobało. Jesteśmy istotami myślącymi i jak nam ludziom się coś nie podoba to wiemy dlaczego, prawda? Ja wiem, że my Polacy już tak mamy w większości swoich opinii przekleństw używamy... Musisz używaj! Ale podaj powody nim rozpoczniesz hejterskie wywody. ( Przepraszam wszystkich moich fanów za ten wywód w stronę hejterów ale mam dosyć tego wypisywania na gg negatywnych opinii (korzystam z okazji choć gg jest na razie nie działające) nie posiadających żadnego uzasadnienia. )
Przejdźmy do właściwej części tego wstępu. Większość z Was czyta inne ff więc pewnie wiecie czym jest miniaturka. Ta miniaturka pojawiła się tu z wyjątkowej okazji jaką jest początek wakacji. Wakacje Arystokratów nie są powiązane z głównym opowiadaniem. Ale mają parę cech wspólnych.Choćby postacie.

Wielka Wojna Czarodziejów została zakończona kilka miesięcy temu. Z jakim skutkiem? Czarny Pan okazał litość. Jednak jego litość była gorsza od śmierci w torturach. Ocalała mocno zdziesiątkowana populacja mugoli, szlam, zdrajców krwi została zmuszona do pracy przy odnawianiu świata mugoli i czarodziejów. Najgorszy los spotkał większość członków Zakonu Feniksa. Wielu z nich było zdrajcami krwi więc Czarnoksiężnik nie miał zbyt wielkich oporów w wymordowaniu ich. Hogwart został pozbawiony możliwości przyjmowania mugolaków. Czarodzieje półkrwi mogli podejmować naukę jeśli w Ministerstwie Magii dostaną odpowiednie pozwolenie. Ministrem Magii obwołany został Severus Snape. Lord nigdy nie chciał posady za biurkiem. Podobnie Camile Chcieli władzy i ją dostali... A wszyscy którzy stanęli im na drodze zostali wyeliminowani.  Pierwszy padł Harry Potter a wraz z nim upadła nadzieja całej Jasnej Strony. Czarni Państwo byli cierpliwi. Czekali na tę chwilę od szesnastu lat. I wreszcie doszedli do władzy nad całym światem czarodziei i mugoli. Powoli wraz z upływem czasu wszystko się uspokoiło. Ludzie stracili nadzieję na lepszy los. Przestali się buntować. Tu Śmierciożercy doskonale spełnili swoją rolę. Ci najbardziej zasłużeni zostali hojnie wynagrodzeni.Dlatego nie wszystkim było źle pod nową władzą. Arystokracja świata czarodziejów miała się dobrze, bardzo dobrze.W końcu nikt nie musiał się ukrywać.  A pewna dwójka byłych Ślizgonów z rozkoszą to wykorzystała by spędzić dwa miesiące lata z dala od pochmurnej i deszczowej Anglii. Trudy wojny wreszcie zbliżyły ich do siebie na tyle by pani Riddle i pani Malfoy zaczęły przygotowania do uroczystości ślubnej choć ich dzieci były ze sobą ledwo kilka miesięcy. Dwie  arystokratki po naradzie z mężami i uzyskaniu aprobaty postanowiły dopomóc szczęściu swoich pociech i wykupiły dla nich dwumiesięczny pobyt na Kubie. Gdy para się o tym dowiedziała ucieszyła się. Perspektywa oderwania się od wspomnień wojny i  dwóch miesięcy we dwoje w tropikach była bardzo kusząca.
Już jutro mieli się aportować do najdroższego hotelu na wyspie. Dziś odbywała się uroczysta kolacja pożegnalna w Riddle Manor.

Dochodziła dopiero dziesiąta rano. Hermiona przeciągnęła się leniwie na łóżku. Tłumiąc ziewnięcie wstała i podreptała do łazienki. Mimo ośmiogodzinnego snu odczuwała zmęczenie spowodowane wczorajszymi zakupami z swoją matką i Narcyzą. Kobiety pokazały Mionie chyba każdy najmodniejszy a co za tym idzie najdroższy sklep w całym świecie czarodziejów. Były w magicznych częściach Paryża, Mediolanu, Florencji  nawet zabawiły się w Nowym Jorku, Hermiona poznawała też część ogarniętego modą mugolskiego Londynu, który wcale nie był taki mugolski za jakiego go uważała . Szok w młodej Riddle budził fakt, że wiele osób,które znała z okładek mugolskich czasopism swojej adopcyjnej matki było w istocie członkami świata czarodziejów. Wielu z nich poznała wczoraj osobiście. W Londynie ściskała dłoń Mary Quant, Stelli McCartney. Poznała Gucciego. Nie pamiętała wszystkich nazwisk projektantów poznanych wczoraj.
Weszła pod letni prysznic czując jak chłodna woda orzeźwia jej skórę i umysł.  Po dwudziestu minutach wyszła z łazienki ubrana w letnią granatową sukienkę w kwiaty  przed kolano. Do tego ubrała jasnobrązowe sandałki na pięciocentymetrowym obcasie. Jej brązowe loki układały się uroczo wokół twarzy. Jeszcze tylko  muśnie rzęsy tuszem i może iść. Wróciła do pokoju. Nie zastała skrzata, który by zgodnie z tradycją odprowadził ją do jadalni. Zmarszczyła lekko brwi, jednak nie przejęła się tym. Pewnie skrzaty  miały dużo roboty przy przygotowaniach do uroczystej kolacji. Nie rozumiała po co to, przecież wyjeżdżali z Draco tylko na dwa miesiące. Narcyza tak bardzo lubiła urządzać przyjęcia i o dziwo, matka młodej Riddle była w tym do blondynki bardzo podobna. Chcąc czy nie chcąc młodzi czarodzieje musieli się zgodzić. Miona nadal nieco gubiła się w roli arystokratki mimo tego, że prawdę o swoim pochodzeniu znała już od prawie roku. Poznała dwie strony jej nowego życia. Tą sztywną, regulaminową, pełną chłodnej uprzejmości i służalczego oddania jaką reprezentowali Śmierciożercy oraz ona i jej rodzice podczas obcowania z poddanymi. Jednak gdy ma się za przyjaciela Blaise'a Zabiniego to nie można się nudzić i wiecznie trwać w tej sztywnej otoczce. Młodsi Ślizgoni pokazali jej tą przyjemniejszą, bardziej wyluzowaną ,pełną drogich imprez część arystokratycznego życia. Obydwie wersje były znośne dla dziewczyny. Bardzo znośne u boku pewnego blondyna...
Szatynkę z rozmyślań wyrwało delikatne pukanie do drzwi. Podeszła otworzyć. W drzwiach stał Draco ubrany w zieloną koszulę z długim rękawem i czarne jeansy. Jego platynowe włosy były w artystycznym nieładzie dodającym mu wdzięku. Spojrzał na nią swoimi magnetycznymi oczami.
-- Czy pozwoli się pannienka odprowadzić na śniadanie? -- zapytał chłopak naśladując skrzata. Wyciągnął w jej stronę ramię. Powstrzymując śmiech podeszła i ujęła zaoferowane ramię.
-- Pajac. -- szepnęła czule patrząc mu w oczy.
-- Zapomniałaś dodać, że nieziemsko przystojny pajac, panienko. I jeszcze na dodatek ten przystojny pajac jest tylko twój. -- powiedział cicho Draco. W jego oczach błyszczały zawadiackie ogniki.
-- I niech tak zostanie. -- odpowiedziała Miona. Dzięki obcasom nie musiała stawać na palcach żeby sięgnąć jego ust. Jednak nim chłopak zdążył pogłębić pocałunek odsunęła się od niego prowokacyjnie patrząc mu w oczy. Na jej wargach błąkał się łobuzerski uśmieszek.
-- Miona. -- szepnął blondyn.
-- To zdrobnienie od mojego imienia, słucham? -- uwielbiała go prowokować choć wiedziała, że igra z ogniem. Bardzo smoczym i pełnym namiętności ogniem.
-- Chodźmy już na to śniadanie. Bo obawiam się, że jedyna dziewica mogłaby znaleźć się w niebezpieczeństwie. -- wymruczał Draco. -- Zwłaszcza tak piękna i seksowna dziewica. -- Hermiona uśmiechnęła się czule i dłonią zmierzwiła włosy chłopaka.
 -- Potraktuję to jako komplement. Choć obawiam się nieco twych smoczych szponów. -- dziewczyna delikatnie pociągnęła swojego chłopaka w stronę jadalni.
-- Nie masz się czego obawiać. -- zapewnił ją Smok z uśmiechem. Objął ją w tali przyciągając do siebie.
Dotarli do jadalni. Dzisiejsze śniadanie jedli w towarzystwie rodu Malfoyów. Hermiona zgodnie z tradycją zajęła miejsce po lewicy ojca. Draco siedział na krześle obok niej. Na dębowym stole było pełno przysmaków.
-- Smacznego. -- powiedzieli sobie czarodzieje nim zabrali się do śniadania. Jadalnię wypełniło podzwanianie pucharów i szczęk sztućców. Gdy posiłek dobiegł końca Czarny Pan zwrócił się do pary.
-- Jesteście już spakowani? -- Miona nie musiała się o to martwić. Skrzaty, które otrzymały bardzo dokładne instrukcje od Narcyzy zatroszczyły się o bagaż. Dziewczyna trochę zaczęła żałować tego, że pozwoliła Cyzi zadecydować o bagażu. W rezultacie miała pięć ogromnych walizek do zabrania. Tom skinął głową
-- Tak, panie. -- odpowiedział Draco ze spokojem w głosie. Choć Hermiona mogłaby przysiąc, że jej chłopak bał się Czarnego Pana doskonale się z tym maskował.
-- Rozejdźmy się. -- powiedziała władczo Camile wstając ze swojego miejsca.
-- Odprowadzę cię do komnat. -- zaofiarował się natychmiast młody Malfoy. Młoda Riddle zauważyła jak Lucjusz z Narcyzą wymieniają porozumiewawcze uśmiechy.

~~***~~

Dzień powoli dobiegał końca. A wraz z nim przyjęcie pożegnalne. Draco i Hermiona właśnie kończyli znosić walizki przed rezydencję skąd mieli się deportować na wyspę. Wszyscy goście zebrali się przed rezydencją.
Nim para się deportowała zgromadzeni krzyknęli:
-- UDANYCH WAKACJI!!!!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No więc jest Wasz prezent. Podzielony, z błędami, nie zabetowany ale jest. Miał być cały ale nie starczyło czasu. Mam nadzieję, że wybaczycie parę błędów w postaci braku przecinka tu czy tam...
Chcę Wam życzyć udanych wakacji. Niech będą magiczne!
Rozdział w środę albo czwartek z powodu wyjazdu. PC raczej ze sobą nie wezmę....
Zapraszam na ask.fm gdzie możecie zadać pytania dotyczące rozdziałów,akcji,bohaterów.
http://ask.fm/HRiddle

Komentujcie!!!

H.R.








sobota, 22 czerwca 2013

Patronus #2

Oj Riddle, Riddle, jak zwykle opóźniona.

Hej, moje Czytelniczki.Miło, że jednak Was tu troszkę zostało. Motywuje mnie to do pisania jak diabli. Palce z chęcią pośmigałyby po klawiaturze. No ale mój komputer umarł śmiercią nagłą. [*] A wraz z nim umarły 4 strony rozdziału. Część uda mi się odzyskać bo w posiadaniu owej części jest kilka osób. Ten post piszę na starym gruchocie zalegającym w salonie. Nie mam pojęcia kiedy będę miała nowego laptopa. Na rozdział myślę, że poczekacie sobie tydzień-jeśli dziewczyny mające część rozdziału będą tak miłe i mi ją wyślą. Proszę o cierpliwość. Będę Was informować w sowach.
kontakt dla dziewczyn mających rozdział: czarnakrew12@wp.pl

Buziaki od skruszonej, H.R.


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Patronus

Hej moi Czytelnicy o ile jeszcze jacyś tu zaglądają. Nie winię Was za to, że porzuciliście tą historię skoro zrobiła to jej autorka świadczy o tym ponad dwutygodniowa przerwa pomiędzy postami. Nie porzuciłam bloga. Piszę rozdział gdy tylko znajdę chwilę. A o tą chwilę strasznie trudno w ostatnim miesiącu szkoły. Pewnie i Wy wiecie jak to jest. Jeszcze do tego wszystkiego pojawiły się wyjazdy w weekendy zabierające całkowicie czas, który mogę poświęcić opowiadaniu. Zapewne zdziwi Was to. Przecież może wziąć laptopa i pisać a jak wróci publikować. To nie takie proste bo teraz siedzę nad książkami. Może gdybym się uczyła bardziej systematycznie... Może. A może i nie. Nauczyciele robią nam prace klasowe za pracami klasowymi.  Bo przecież jakoś to ogarniemy. Co z tego, że mogą być max 3 w tygodniu dodadzą jeszcze jedną wpisaną jako sprawdzian. Dlaczego to piszę? Powód prosty- chcę się Wam wytłumaczyć z mojego okropnego zaniedbania dla tego opowiadania. Pewnie czujecie zawód kiedy wchodzicie na blog a tu nadal nic nie ma. Co ta Riddle sobie wyobraża! Przecież ma czytelników a ona tak znika bez zapowiedzi! Obiecuje pustymi słowami kolejne rozdziały które się nie pojawiają...

Otóż, ta okropna Riddle ma też całkiem sporo obowiązków. I ciężko jej jest znaleźć pośród tego najgorszego miesiąca nauki choć chwilę. Mam 2,5 strony rozdziału ale to nie wystarczy bo muszę zawrzeć w tej części kilka bardzo istotnych wątków. Po  20 czerwca pojawi się rozdział kiedy skończy się ta nagonka z nadrabianiem materiałów straconych wciągu roku. Nie podam Wam dokładnej daty bo nie chcę Was rozczarować bardziej niż już to zrobiłam. Jedyne co mogę teraz zrobić to prosić Was żebyście wytrzymali rozchwianie autorki i twardo trwali przy tym opowiadaniu. Kilkoro z Was odeszło. Nie łudzę się, że wrócicie. Nie chcę robić sobie nadziei. Ale będę pisać choćby i dla jednej osoby. Dlaczego? Przecież ostatnio zastanawiałam się czy ciągnięcie opowiadania ma sens. Wiecie dlaczego? Już Wam mówię. Będę publikować dalej dlatego, że sprawia mi to przyjemność. Opowiadanie może nie jest idealne. Niestety. Ale pracuję nad sobą. I z kolejnymi rozdziałami będzie coraz lepiej. Obiecuję. To tym razem nie jest obietnica rzucana na wiatr. Bo pracuję nad sobą dla siebie i dla Was. Ta historia pozwala poznać mi wiele interesujących ludzi.

Rozpisałam się. To brzmi jak pożegnanie choć wcale nim nie jest. Muszę ogarnąć szkołę i wtedy do Was wrócę. Na pewno.

Jest wiele blogerek które obiecują powrót i nie wracają. Jednak ja tak z Wami nie zrobię. Wiecie już dlaczego bo pisanie to moja pasja mój lek na szarą rzeczywistość. Pasja...


I niech tak zostanie. Wrócę po 20 czerwca.  A teraz kończę już tego patronusa.
Chcę Wam życzyć cierpliwości i wytrwałości oraz energii by wytrwać przy opowiadaniu.
Sobie życzę wytrwałości i siły.
Bo resztę już mam:
Wspaniałych czytelników.
Dzięki Wam ta historia sprawia mi tak wielką frajdę.
Wenę.
Kapryśną ale zawsze wracającą.
I swoje pomysły.
Szalone i niedorzeczne ale się Wam podobają.
I to mnie cieszy jak nic innego.

Po 20 czerwca pojawi się info o nowej notce.
Dziękuję Wam za uwagę.
Za zrozumienie.
I wytrwałość i tą pasję drzemiącą w każdym z was.

Dziękuje.
Do 20 czerwca.
Buziaki.

H.R