sobota, 9 listopada 2013

Rozdział XVI

Hej,hej! Wróciłam po dłuuugiej przerwie... Należą mi się za to Curcio. Ale za nim... Muszę Wam powiedzieć, że rozdział był już gotowy we wrześniu. Tylko małe problemy nie pozwoliły mi go opublikować. Problemy, które chwilowo pozwoliły mi o sobie zapomnieć i powrócić do półświatka dramione.Ale na jak długo... Nie wiem... Dlatego proszę o dużo cierpliwości i zrozumienia. Nie zawieszam bloga. Notki będą ale  nie wiem co ile czy co tydzień czy co dwa miesiące. Rozdział, hm jestem nim rozczarowana. Jest z perspektywy trio: Blaise'a, Draco i Pansy. Zapewne nie powali Was jego długość. Może powalić Was za to ilość błędów jakie się w nim pojawiły.Bety nie ma. No trudno... Dajcie znać komentarzami, że jesteście ze mną!

Perspektywa Draco

Równo o dwudziestej drugiej schodził po schodach prowadzących do drzwi wejściowych gdzie zwykle rozpoczynał swój patrol kiedy dzielił go z Pansy. Jakie było jego zdziwienie gdy zamiast Hermiony zobaczył tam właśnie Pan. I jeszcze to ukłucie w sercu. A więc Hermiona nie chciała go widzieć... Zobaczył w zielonych oczach swojej przyjaciółki szczere współczucie.
-- Hej. -- przywitał ją siląc się na bestroski ton, jednak była prefekt naczelna znała go zbyt dobrze by dać się zwieść. Powstrzymał się od wypowiedzenia cisnącego mu się na usta pytania "Gdzie jest Hermiona?"
-- Cześć. To co zaczynamy? -- ślizgonka chciała odciągnąć go od myśli o młodej Riddle. Wiedziała, że to byłoby dla niego zbyt bolesne. Skinął tylko głową. I zaczęli patrol.
-- Pansy czy ja coś zrobiłem Hermionie? -- tak bardzo liczył, że zaprzeczy i zapewni go o tym, że młoda Riddle ma gorszy dzień. Zatrzymał się odwracając się w stronę rozmówczyni, która również przystanęła. Nerwowe przygryzienie wargi i te mieszane uczucia w oczach brunetki mówiły mu, że zaraz usłyszy to czego nigdy nie chciałby usłyszeć...

Perspektywa Pansy

Wiedziała o tym, że Paul i Hermiona mieli być małżeństwem. Cieszyła się z tego powodu. Hermiona byłaby jej rodziną, jednak ta radość miała gorzko-słodki posmak. Nie wiedziała czy jej przyjaciółka mogłaby być szczęśliwa z jej bratem. Miała świadomość, że Paul dałby jej szczęście. Ale ona wiedziała, że osobą która jest szczęściem młodej Riddle jest Draco. A szczęściem Smoka była Miona. Zgodziła się przejąć dzisiejszy patrol dziedziczki Salazara. Rozumiała, że dla Hermiony było to bardzo trudne. Teraz nie mogła powiedzieć Draco prawdy choć był jej najlepszynm przyjacielem... To nie było odpowiednie miejsce.
-- Ty nic jej nie zrobiłeś Draco poza tym, że się w niej zakochałeś. -- miała nadzieję, że to wystarczy by blondyn nie drążył tematu. Spojrzała na jego twarz i już wiedziała, że odniosła pożądany skutek.
-- Ja wcale nie... - zaczął zaprzeczać arystokrata ale ona mu bezczelnie przerwała.
-- Jasne, jasne zbyt dobrze cię znam Smoku. Więc skończ już zaprzeczać i coś z tym zrób! -- tego ostatniego zdania prawie natychmiast pożałowała... Przecież to może się skończyć dla niego bardzo ale to bardzo źle. W końcu w grę wchodziła córka samego Czarnego Pana.
-- Idźmy dalej. -- burknął książe Slytherinu najwyraźniej obrażony na nią za jej słowa. Patrol przebiegał im w milczeniu. Aż do momentu gdy zajrzeli do klasy zaklęć. To co tam zobaczyli zbiło ich z nóg. Nigdy by się tego nie spodziewała, że nakryje swojego przyjaciela obłapiającego jakąś dziewczynę. Przecież podobno był bardzo zainteresowany Ginny Weasley... Szkoda tylko, że była zdrajczynią krwi...
-- Blaise! -- powiedzieli dosyć głośno. Ciemnoskóry zajęty całowaniem dziewczyny odwrócił się zaskoczony słysząc głosy swoich przyjaciół odwrócił sie do nich. Obok niego stała mocno czerwona Ginny.
-- Weasley?! -- prawie krzyknęła ślizgonka.
-- Parkinson? -- odpowiedziała głupio ruda.
-- A tutaj jest Smok. Więc skoro się już wszyscy znamy może przestańmy odstawiać tę szopkę i porozmawiajmy jak nienormalni ludzie, którymi przecież jesteśmy. -- rzucił Diabeł wywołując u wszystkich wybuch śmiechu.
-- Blaise. Żądam wyjaśnień. Co ty tu robisz z Weasley?! -- zapytał Draco przypominając jej w tym momencie McLodową Szkotkę. Na tę myśl miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
-- A nie było widać? -- zapytał retorycznie Blais wznosząc oczy do góry. Ginny widząc to zachichotała. Pansy natychmiast zwróciła swój wzrok na nią przyglądając jej uważnie. "No nie ma co wyrobiła się. " -- pomyślała ślizgonka.
-- Gryffindor traci pięć punktów za twoje szlajanie się po zamku Weasley. Ciesz się, że tylko tyle. Wracaj do dormitorium,Wiewióro. -- Draco poraz kolejny tego wieczoru nie przypominał siebie.
-- Bo co mi zrobisz, Fretko? -- ta ruda zdrajczyni krwi zrobiła się pyskata zbyt pyskata." -- pomyślała była prefekt naczelna. Blaise patrzył na Ginny z dumą w oczach.
-- Wiewiórcza imitacjo czarownicy wracaj do dormitorium dobrze ci radzę. -- warknęła z groźbą w głosie brunetka.
-- Zabraniam ci tak o niej mówić Pansy. -- stanowczość Diabła zdumiała ją. Dzisiejszej nocy chyba wszyscy wzięli sporą dawkę Eliksiru Szaleństwa.
-- Dobranoc mój Diable. -- rzuciła ta podrobiona czarodziejka w stronę jej przyjaciela.
-- Dobranoc moja Ognista Wiewiórko. -- po tych słowach pocałowali się. Ugh tego dla niej było już za wiele. Podobnie chyba dla Draco, który dość brutalnie rozdzielił zakochanych. Dzięki Slazarowi bo chyba już więcej by nie zniosła...
-- Dziesięć punktów od Gryffindoru za całowanie się z niewłaściwą partią dla ciebie Weasley. Chcesz zarobić szlaban? Jeśli ci życie miłe to radzę ci znikać. -- warknęła do rudej. Poczuła tęsknotę za dawnym poczuciem władzy jaką dawał jej status Prefekt Naczelnej.
-- To, że z tobą nikt nie chce się całować to nie znaczy, że możesz zabraniać tego innym. -- odpyskowała piątoklasistka. Dłoń ślizgonki automatycznie sięgnęła w kierunku różdżki.
-- Idź Gin. -- poprosił Zabini. Ślizgon proszący o coś zdrajcę krwi?! Co tu się dzieje?!
Ruda posłuchała jej przyjaciela i już po chwili byli sami.
-- Blaise... -- zaczęła jednak nie dane było jej dokończyć.
-- Nie waż się mi prawić kazań Pans. Ty straciłaś głowę jeszcze gorzej niż ja. Potter! Nie mam pojęcia co ty do Salazara w nim widzisz! -- powiedział Blaise. Te słowa ją zabolały tak jak musiały zaboleć Zabiniego jej słowa o Weasley.
-- Serce nie sługa. Przestańmy obrażać się z powodu tego kogo ten beznadziejny narząd wybrał. Chociaż muszę przyznać, że jesteście w okropnych sytuacjach... -- powiedział Draco przypatrując się im. Dziewczyna musiała przyznać rację Draconowi. Ich sytuacja nie rysowała się w różowych barwach...
-- Chodźmy skończmy ten patrol i wracajmy do lochów. -- mruknęła i nie czekając na odpowiedź wyszła z klasy zaklęc. Ta końcówka patrolu obyła się bez niespodzianek. Pansy biła się z myślami czy wyjawić prawdę Draco. Zdecydowała się na to gdy byli już w lochu.
--DracoHermionajestnieoficjalniezaręczonazPaulem. -- wykrztusiła na jednym oddechu.
-- Możesz powtórzyć Pansy? Nic nie zrozumiałem. -- wyraz bezradności na twarzy jej przyjaciela była rozbrajająca. No cóż, trzeba się uciec do tradycyjnych środków...
-- Draco... Hermiona jest zaręczona z Paulem. Jeszcze nieoficjalnie ale... -- jej przyjaciel nie zniósł więcej i wbiegł do korytarza wiodącego do komnat prefektów a ona czuła się podle...

Perspektywa Draco

Gdy biegł w uszach dźwięczały mu słowa Pansy. Nie mógł w to uwierzyć. Nie wiedział jakim cudem znalazł się w swoim dormitorium. Nie pamiętał. Wszystko było jak za mgłą. Tylko te cholerne słowa odcisnęły mu się w umyśle wypalone żelazem nieszczęśliwej miłości.
Zapadł się w fotelu. Sięgnął po Ognistą jedyną przyjaciółkę jaką teraz mógł znieść. Upił się. Znowu. Słodka nieświadomość każe mu jutro zapłacić rachunek w postaci olbrzymiego kaca.
Ale teraz to było nieistotne. Chciał zapomnieć. Wyrwać ze swojego serca tą niewinną Hermionę, która nie wiadomo kiedy i jak zakorzeniła się w jego sercu. Nim odpłynął zobaczył pod powiekami te ukochane czekoladowe tęczówki. Butelka z resztką trunku wyślizgnęła się z bezwładnej dłoni chłopaka i rozbiła się w drobny mak... Tak jak jego serce wtedy na korytarzu.

Perspektywa Blaise'a.

Dzięki Merlinowi znał hasło do prywatnych komnat Dracona. Pansy wyglądała na naprawdę zmartwioną kiedy po niego przyszła. On także się martwił...
Zajrzał do komnat. Kilkanaście butelek po Ognistej walało się po dywanie. Kilka rozbitych. A na fotelu spał Draco. Jego przyjaciel był zalany w trupa...
Zaklęciem przetransportował przyjaciela do łóżka. Na szafce nocnej postawił kilka fiolek z eliksirem na kaca. Wyszedł z dormitorium. Gdyby nie fakt, że była druga w nocy pogadałby sobie z Riddle i Parkinsonem. Ba, w tej chwili był w diabelskim nastroju i mógłby iść nawrzucać samemu Czarnemu Panu, który spowodował ten cyrk.