niedziela, 31 marca 2013

Rozdział VI

Zapraszam na kolejną notkę. Miała być o północy ale.. Oj tam oj tam. :)Dziękuje za te komentarze pod tamtą notką :) Dodały mi weny.Mam nadzieję,że i pod tym rozdziałem znajdę takie "dopalacze" dla weny.
Dedykacja dla mojej mistrzyni i inspiracji: Venetii Noks.

Jeśli chcecie się ze mną skontaktować zostawiam gg:
46799415






Hermiona wyciągnęła skrawek pergaminu i naskrobała piórem krótką odpowiedź:

Będę. 
            H.R

Wypuściła sowę na popołudniowy skwar szepcząc cicho: do Draco i patrzyła jak sowa leci w kierunku drzew znajdujących się za posiadłością. Widocznie byli u siebie w Malfoy Manor. Dziewczyna postanowiła korzystać z tak pięknej pogody. Rozpakowała przesyłkę opartą o ściankę koło drzwi. Były tam pędzle i farby najwyższej jakości,sztaluga i kilka sztuk płótna w ramie do malowania oraz paleta do mieszania farb. Za pomocą różdżki przeniosła przyrządy malarskie do malowniczego ogrodu na tyłach posiadłości. Zajęła miejsce na jednej z dębowych ławeczek ustawionych pod kwitnącą jabłonią. W gorącym powietrzu unosił się ich charakterystyczny słodki zapach. Hermiona z przyjemnością rozstawiła stelaż i postawiła na nim płótno w ramie,wzięła do ręki swój ulubiony rozmiar pędzla była to 9,której zawsze używała do nanoszenia konturów obrazu. Jeszcze tylko musiała wybrać sobie to co chciała przelać na płótno. Wybrała stojącą niedaleko jej wiśnię uginającą się pod ciężarem różowych kwiatów. Zaczęła malować i momentalnie poczuła jak jej pędzące,poplątane myśli uspokajają się. Malowanie od zawsze tak na nią wpływało. Po kilkunastu minutach miała bardzo dokładny zarys obrazu teraz wystarczyło odpowiednio dobrać barwy. Młoda Riddle z uwagą przyjrzała się farbą leżącym przed nią. Dłonie i całe ciało kleiły się jej od potu mimo tego,że siedziała pod drzewem osłaniającym swymi rozłożystymi gałęziami uginającymi się od kwiatów upał dawał jej się we znaki. Nawet ptaki nie ćwierkały pochowane w koronach drzew.
-Strzałko!-zawołała półgłosem.Sekundę później stała przed nią skrzatka z tacą na której był podstawiony dzbanek pełen lemoniady a na szklanym półmisku wyłożone były różne pyszne owoce.
-Służę panienko.-powiedziała skrzatka nalewając do kryształowego kielicha lemoniady i podając go dziewczynie która z wdzięcznością pociągnęła łyk orzeźwiająco zimnego napoju. Wzrok skrzatki padł na sztalugę i tworzony na niej obraz.
-Panienka ma bardzo wielki talent.-powiedziała biorąc od niej pusty kielich.
-Dziękuje Strzałko.-odparła Hermiona z uśmiechem zabierając się ponownie za malowanie. Skrzatka odeszła zostawiając skoncentrowaną szesnastolatkę samą. Wokół panowała cisza od czasu do czasu przerywana ptasią melodią. Pół godziny później obraz był gotowy a dziedziczka Slazara zadowolona czekała aż wyschnie farba. Ciekawe czy rodzice pozwolą jej powiesić go u siebie w pokoju?
-Nie wiedziałem,że malujesz.-rozległ się za nią głos należący do Blaise'a.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz Blaise.-zaśmiała się Riddle odwracając się do chłopaka stojącego za ławką na której siedziała. Biała koszulka ściśle przylegała do jego umięśnionego torsu. Kilka ciemnych kosmyków opadało na opalone czoło rzucając cienie na niebiesko-zielone oczy ślizgona.
-Mogłabyś zarobić kupę galeonów gdybyś sprzedawała swoje obrazy. Jeszcze jakbyś malowała moje portrety zostałabyś multimiliarderką.-zażartował chłopak.
-No nie wiem może się nad tym zastanowię..-powiedziała czarownica udając zamyślenie.
-Dziewczyno nad czym się tu zastanawiać?! Ja ci tu oferuję interes życia.-oburzył się Zabini błyskając uśmiechem. Hermiona roześmiała się i poklepała go po ramieniu.
-Pomyślę Blaise,pomyślę.-obiecała i zabrała się za zbieranie przyrządów malarskich. Brunet bez chwili wahania pomógł jej. Wspólnie zanieśli je do pokoju dziedziczki Slazara śledzeni spojrzeniami czarodziei na portretach. Kiedy byli już na miejscu Blaise rozejrzał się po pokoju i aż zagwizdał.
-No Mionka się nieźle tutaj urządziłaś. Podoba mi się tu... Wiesz co?Chyba z tobą zamieszkam.-powiedział ślizgon obserwując reakcję dziewczyny. Hermiona spojrzała na niego z uśmiechem.
-Raczej to nie wykonalne.-powiedziała lekko kręcąc głową.
-Masz racje Draco by mnie zabił.-powiedział i zaraz zasłonił usta dłońmi kiedy uświadomił sobie co powiedział. Riddle spojrzała na niego z zainteresowaniem.
-Czemu Malfoy miałby cię zabić?-zapytała a na jej ustach pojawił się ironiczny uśmieszek kiedy zobaczyła zmieszanie.
-Yy..Bo nie przyniosłem mu jego ulubionego koktajlu.-palnął chłopak.-Wiesz Mionuś fajnie się rozmawiało ale lekko się zasiedziałem. No to cześć.-pożegnał się Blaise i wyszedł na korytarz w myślach przeklinając swoją głupotę. Czarownica starała się nie myśleć o tym co powiedział jej niechcący chłopak. Rozejrzała się po pokoju poszukując miejsca w którym mogłaby powiesić obraz. Zdecydowała że powiesi go sobie nad łóżkiem właśnie wyczarowała odpowiedni haczyk. Minutę później obraz już wisiał. Hermiona żałowała że przed urodzinami nie poszła na Pokątną tak miałaby chociaż co czytać. Rodzice nie pozwolą jej iść samej..
Westchnęła i oparła się o otwarte okno.Zastanawiała się jaki jest jej naturalny charakter i czy zostanie coś z tego obecnego.Patrzyła na wzgórza widoczne ponad drzewami. W oddali zamigotał jej jakiś srebrzysty kształt. Nie widziała go zbyt dobrze bo promienie słońca odbijały się od tego kształtu,który był coraz bliżej.
Patronus w kształcie Feniksa. Tylko jedna osoba mogła takiego mieć a to oznaczało kłopoty.
Feniks przemówił głosem Albusa Dumbledore'a.
-Witam Panno Granger. Dziś o godzinie 19 odbędzie się zebranie Zakonu Feniksa na którym będą również panowie Potter i Weasley. Jeśli jest ci wygodniej dotrzeć tam za pomocą teleportacji napisz sowę do dowolnego pełnoletniego czarodzieja z Zakonu.-patronus zniknął. A dziewczyna jeszcze przez chwilę stała nieruchomo. Musi powiedzieć rodzicom i to natychmiast.Bez zastanowienia wybiegła z pokoju. Kilka minut później zdyszana szesnastolatka stała pod gabinetem ojca. Zapukała i poczekała na odpowiedź kiedy jednak żadnej nie otrzymała postanowiła wejść. Cudem uniknęła lecącego w jej stronę czerwonego promienia.
-Hermiono wybacz Belli. Mamy małe zebranie...-powiedział Czarny Pan patrząc na swoją córkę.
-Tato. Dostałam patronusa od Dumbledore'a. Dzisiaj jest zebranie Zakonu.-poinformowała go córka.
-Musisz na nie iść żeby nie wzbudzić podejrzeń.-odezwał się Snape stojący w cieniu pokoju.
-Severusie..-zaczął oburzony Riddle.
-Nie mamy innego wyjścia. Jeśli Hermiona się nie pojawi oni sami po nią przyjdą i wtedy dowiedzą się od mugoli u kogo jest.-powiedział zniecierpliwiony Mistrz Eliksirów po raz pierwszy od pięciu lat używając imienia dziewczyny. Jej ojciec obracał powoli w palcach różdżkę.
-Pójdziesz tam z nią.Jeśli się czegoś domyślą masz jej bronić kosztem własnego życia. Jeśli nic nie będą podejrzewać masz po prostu jak zwykle zapamiętać istotne dla mnie informacje.-wysyczał mężczyzna.
-Dobrze,panie.-zgodził się Snape podchodząc do Hermiony i patrząc jej prosto w oczy.-Dumbledore jest zbyt szlachetny żeby czytać ci w myślach. Jednak to nie oznacza,że inni będą tacy skrupulatni jak on. Masz dużo więcej mocy magicznej od Pottera więc myślę,że dałabyś rade odeprzeć ataki mentalne. Ale to są  tylko moje przypuszczenia a my musimy mieć zupełną pewność.-powiedział nauczyciel.
-Czy ty chcesz jej nauczyć oklumencji?-zapytała Bellatrix patrząc z powątpiewaniem na nastolatkę.
-Tak chcę.-potwierdził Snape.-Hermiono chodź za mną.-powiedział mężczyzna prowadząc ją na drugie piętro na sam koniec korytarza. Znaleźli się w dużym,czystym ale nieco ponurym pomieszczeniu.Jednak mężczyzna podszedł do klapy w podłodze i otworzył ją.Gestem polecił dziewczynie podejść.Uczennica szybko spełniła jego polecenie i już po chwili znalazła się w kolejnym dużym pomieszczeniu. To jednak było nieco bardziej przytulne. Sofy były z obite białą skórą do tego dobrano pasujące meble. Severus posadził ją na jednym z foteli sam zajął drugi.
-Legilimencja jest dość skomplikowaną i tajemniczą dziedziną magii. To czyni ją jedną z najpotężniejszych. Chyba nie muszę ci mówić dlaczego.-Hermiona doskonale wiedziała było to zupełnie oczywiste.
-Aby uniemożliwić wydobycie komukolwiek twoich myśli musisz otoczyć umysł żelaznym murem. Żeby to ci się udało musisz nauczyć się powściągać emocje.-powiedział mężczyzna.-Na początek spróbuj tylko mnie zablokować.Na trzy. Raz. Dwa.Trzy-młoda Riddle skoncentrowała się na otaczaniu umysłu nieprzepuszczalnym murem a profesor atakował ją raz za razem. Przy którymś razie bariera pękła a profesor miał dostęp do jej najbardziej skrytych myśli.Dziewczyna powstrzymała morze emocji i na powrót zamknęła umysł. Snape uśmiechnął się do niej z dumą w czarnych oczach.
-Dobrze ci idzie.-pochwalił. Przez pięć lat nie docenił potencjału magicznego tej dziewczyny..
-Dziękuje profesorze.-ta pochwała sprawiła jej ogromną radość.
-Spróbujemy jeszcze raz.-na umysł dziewczyny został przypuszczony atak ze zdwojoną siłą. Jednak ona była nie ugięta a jej koncentracja niemal namacalna.
-Doskonale.-szepnął Severus chcąc zobaczyć czy dziewczynę zdekoncentruje jego pochwała. Zadziałało tylko po części.Nim zdołał wydobyć cokolwiek szesnastolatka wzmocniła osłonę umysłu.
-Wystarczy.-powiedział i przerwał atak. Hermiona opuściła powoli bariery.-Dzisiaj powinno ci to wystarczyć. Do wyjazdu do Hogwartu chcę żebyś przychodziła tutaj co wieczór o 20. Musisz to opanować perfekcyjnie.-dziewczyna zgodziła się i opuściła pomieszczenie. Strzałka pojawiła się koło niej oznajmiając,że za piętnaście minut będzie obiad. Czarownica wzięła prysznic i ubrała nieprzepocone ubrania.
Kiedy weszła do sali zobaczyła,że będą jeść razem ze śmierciożercami. Ojciec z matką siedzieli u szczytu stołu a po lewicy Czarnego Pana było wolne miejsce.Podeszła tam z wysoko uniesioną głową odprowadzana spojrzeniem szaro-niebieskich oczu.Obiad upłynął przy dyskusjach nad kolejnym posunięciem. Dziewczyna słuchała bez większego zainteresowania. Kiedy posiłek dobiegł końca zatrzymała ją matka mająca zamiar sprawdzić czy dziewczyna wytrzyma jej mentalne ataki. Camile zaatakowała z całą swoją mocą. Jednak jej córka nie wpuściła jej do umysłu całkowicie skoncentrowana. Ale to nie trwało wiecznie. Kiedy mur pękł matkę zalały skryte wspomnienia córki.Zobaczyła,że  młody Malfoy interesuje się jej córką a ona nim choć nie jest w stanie przyznać tego nawet sama przed sobą.Wycofała się z umysłu córki patrząc na nią z uśmiechem.
-Całkiem dobrze ci idzie.Poradzisz sobie dzisiaj świetnie.-pochwaliła ją matka.
-Dziękuje. Pójdę popływać.-powiedziała dziewczyna patrząc na zegar wiszący na ścianie. Była już 17.


~~**~~

Hermiona stała przed swoim domem czekając na Tonks,która miała ją zabrać do Kwatery Głównej.Po chwili czarownica aportowała się tuż przed nią.Miała jak zwykle wściekle różowe włosy.
-Hermionko!-zawołała aurorka przytulając ją do siebie. Riddle skrzywiła się lekko ale odwzajemniła uścisk. Chwilę później stały przed ponurym budynkiem służącym Zakonowi jako kwatera. Zwykły mugol nie zobaczył by domu z numerem 12. Różowo włosa aurorka podeszła do drzwi i otworzyła je. Do uszu dziewczyny dobiegł gwar rozmów.Na ponury korytarz wybiegło dwóch chłopaków których kiedyś nazywała przyjaciółmi. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich ciepło i pozwoliła się im wyściskać. Ruszyli do ponurej obskurnej kuchni. Hermiona czuła na sobie spojrzenie dyrektora kiedy zaczynał wypytywać o raporty i wyznaczać kolejne zadania.Razem z Harry'm i Ronem mieli jechać do szkoły magii i czarodziejstwa we Włoszech w połowie września żeby przeszkolić tamtejszą młodzież w podstawowych zaklęciach obronnych.
Przydzielił im tak ważne zadanie ze względu na sukces odniesiony w tamtym roku przez GD.
Zebranie skończyło się bardzo wpół do jedenastej. Hermionie została równa godzina do spotkania z Draco.
Snape zaskoczył wszystkich proponując,że teleportuje się z Gryfonką do jej domu a potem do siebie.
Dziewczyna bardzo niechętnie się zgodziła.W duchu dziękując Merlinowi za to że Severus  był z nią na zebraniu.Kilka minut później stali w holu dworku Riddle'ów. W sali jadalnej musiało być zebranie bo kiedy Strzałka ich zobaczyła natychmiast zaprosiła mistrza eliksirów do środka.
-Młodsi śmierciożercy nie muszą być obecni na zebraniu.-poinformowała ją skrzatka. Dziewczyna z ulgą poszła do siebie. Przebrała się w ciemne rurki,top i bluzkę. Jeszcze tylko delikatnie musnęła makijażem usta i oczy i była gotowa. Zerknęła na zegar. Była 23.25. Na palcach przekradła się do drzwi wejściowych i wyszła na dziedziniec. On już tam czekał,stał odwrócony do niej plecami wpatrując się w gwiazdy. Kiedy usłyszał chrzęst żwiru pod stopami dziewczyny odwrócił się.A na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Hej.-przywitała go Gryfonka podchodząc bliżej.

Perspektywa Draco:
Bał się,że nie przyjdzie. Kiedy dostał sowę z potwierdzeniem że będzie odetchnął z ulgą.
Sam nie wiedział dlaczego chce się z nią spotkać. Coś ciągnęło go do niej..-skarcił się za tę myśl.
Ale co on jej powie? Przecież musi mieć jakiś istotny powód żeby wyciągnąć ją o prawie o północy z domu. Zamyślił się. Chciał wszystko naprawić. Zburzyć bardzo powoli ten mur nienawiści do którego powstania przyczynił się on sam. Teraz gdy okazało się ,że to wszystko było bezpodstawne mógł powoli zacząć zamieniać nienawiść w przyjaźń.
Odprowadzał ją spojrzeniem kiedy dumnie szła w stronę rodziców.
Urodzona arystokratka.-nie wiedział co się z nim dzieje. 
Chciał być dla Riddle przyjacielem.
Chciał być przy niej. Tak po prostu.
"Bo ci się to uda Draco."-zaszydził jakiś głosik w jego głowie.Zacisnął pięści.
On jest Malfoy'em a oni zawsze dostają czego chcą..



Wiem że to zakończenie takie trochę nie na miejscu ale chciałam pokazać też trochę tej całej sytuacji ze strony Draco. Co do ich spotkania będzie kontynuacja :) Mam nadzieję że się podoba.


piątek, 29 marca 2013

Radzę omijać szerokim łukiem

Hej!
Zamieszczam tego posta żeby zapobiec szerzeniu się plagiatu.
Moi Drodzy! Proszę Was żebyście omijali tego bloga:
jak-slizgoni-z-gryffonami.blogspot.com

Autorka tego bloga jakaś Gabrysia ma czelność przypisywać sobie cudze dzieło.Dzieło tak wspaniałe jakim jest Dramione-Dwa Światy.
Gabrysia skopiowała z drobnymi poprawkami pierwszy rozdział tego opowiadania.I jeszcze jako szczyt bezczelności zaprosiła Venetię (autorkę Dwóch Światów) do przeczytania!
Żenada po całości..

Zapraszam na Prawdziwe Dramione:

dramione-dwa-swiaty.blogspot.com

Umieśćcie to ostrzeżenie także na swoich fanfickach o HP.

Dziękuje.
H.R

Rozdział V

Jest kolejna notka.Chcę podziękować wszystkim moim wspaniałym czytelnikom za komentarze.
Mam nadzieję,że spodoba się Wam to co przygotowałam dla Was w tym rozdziale.Proszę piszcie śmiało co Wam się podoba,co trochę mniej,co Wam się nie podoba w tej historii piszcie swoje opinie bo bardzo mi na nich zależy.



Następnego dnia Hermionę obudziło delikatne pukanie do drzwi.Nastolatka otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju nie bardzo wiedząc gdzie się znajduje. Po kilku sekundach wróciły wspomnienia wczorajszego dnia przeciągnęła się lekko i na boso poczłapała otworzyć drzwi przed którymi stała Strzałka.
-Dzień dobry panienko.-przywitała ją skrzatka kłaniając się nisko.
-Witaj Strzałko.-odpowiedziała Hermiona z uśmiechem.
-Pani kazała panience przekazać,że za pół godziny jest śniadanie.-powiedziała skrzatka. Dziewczyna pokiwała głową i pozwoliła jej odejść. Wyjrzała przez duże okno niebo jasne bez żadnej chmurki. Podreptała najpierw do łazienki a potem do garderoby gdzie wybrała luźną czerwoną tunikę,ciemne jeansowe spodenki i czerwone trampki za kostkę. Włosy zostawiła rozpuszczone. Właśnie kończyła kręcić rzęsy różdżką kiedy do pokoju weszła Strzałka.
-Panienka pozwoli,że panienkę zaprowadzę na śniadanie.-powiedziała skrzatka i zaprowadziła ją na parter rezydencji gdzie znajdowały się tylko dwie pary drzwi:jedne wejściowe a drugie prowadzące do jadalni.
To pomieszczenie było urządzone w stylu hogwardzkiej Wielkiej Sali z tą różnicą,że tu sklepienie nie było zaczarowane a w powietrzu nie unosiły się tysiące świec. Długi stół zajmujący znaczną część sali był pusty. Skrzatka minęła go obojętnie prowadząc dziewczynę do wnęki gdzie stał mniejszy stół z trzema krzesłami z czego dwa były zajęte przez jej rodziców. Skrzatka z ukłonem odeszła a dziewczyna zajęła miejsce po lewej stronie ojca.
-Dzień dobry córeczko jak się spało?-zapytała ją matka.
-Dzień dobry mamo dziękuje spałam bardzo dobrze.-odpowiedziała dziewczyna.
-Smacznego.-powiedzieli sobie Riddle'owie. Posiłek przebiegał w milczeniu.Po jego skończeniu Hermiona już chciała wstawać gdy zatrzymał ją głos ojca.
-Zostań jeszcze chwilę Hermiono.-polecił a jego córka bez słowa wykonała polecenie.
-Czy chcesz dzisiaj pojechać do domu i wyjaśnić wszystko z Granger'ami?-zapytała matka patrząc poważnie na córkę,która nieco spochmurniała słysząc to pytanie. Młoda czarownica myślała o tym rano.
-Tak chciałabym z nimi porozmawiać i podziękować im za wszystko.-powiedziała pewnie dziewczyna.
Ojciec rzucił matce spojrzenie typu: "A nie mówiłem?". Kiedy Camile odezwała się ponownie jej głos był opanowany chociaż w głębi serca czuła przeraźliwy smutek.
-Rozumiemy córeczko. Wróć przed południem .-powiedziała tylko kobieta. Jej córka skinęła głową i po zabraniu z pokoju torebki z różdżką wyszła z posiadłości. Zatrzymało ją wołanie dobiegające od strony dworku.Raptownie odwróciła się do nieznajomej kobiety o bardzo podobnych rysach twarzy do Lucjusza. Była jednak dużo młodsza.Miała takie same platynowe włosy jednak nie była to Narcyza. Czarownica podeszła do niej szybkim krokiem powiewając połami szaty.
-Witaj pani.-przywitała ją kłaniając się nisko.
-Witaj...-powiedziała niepewnie dziedziczka Slytherina.
-Laro,pani.-przedstawiła się kobieta. Hermiona przypomniała sobie,że ona składała jej przysięgę jako jedna z pierwszych. Dziewczyna skinęła głową i obrzuciła ją pytającym spojrzeniem.
-Odpowiadam za przetransportowanie cię pod twój dawny dom.-powiedziała czarownica. Dziewczyna kiwnęła głową i poczekała aż Lara zaoferuje jej ramie. Po chwili była już ciemność i to uczucie jakby przepychania przez gumową rurę. Kiedy szesnastolatce wydawało się że już dłużej tego nie zniesie poczuła jak jej stopy dotykają twardego gruntu.Otworzyła oczy znajdowały się w jednej z obskurnych bocznych uliczek Londynu.Lara stanęła przed nią wygładzając nieco wymiętą szatę.
-Kiedy będziesz chciała wracać wyślij patronusa i przyjdź do tej uliczki. Stąd cię ktoś zabierze.-powiedziała i po chwili zniknęła z cichym pyknięciem zostawiając szesnastolatkę samą w słonecznym co było nie typowe Londynie.Dziewczyna przez chwilę tak stała zbierając się na odwagę po czym jakby nigdy nic wyszła z zaśmieconego zaułka i szybko rozejrzała się wokoło. Była zaledwie jedną przecznicę od domu w którym spędziła całe życie. Raźnym krokiem pokonała tę odległość i kilka minut później stała na progu swojego domu szukając w przepastnej torebce kluczy. Nie chciała dzwonić bo i bez tego czuła się tu obco.
Po kilkunastu minutach szperania jej dłoni błyszczały klucze wsadziła odpowiedni do zamka i przekręciła. Drzwi stanęły przed nią otworem a ona weszła do domu nasłuchując i z ulgą wychwyciła szmer telewizora. Widocznie wzięli wolne.-pomyślała z uśmiechem idąc w kierunku salonu. Jej rodzice-zaraz jak to pomyślała poprawiła się w myślach.Jej opiekunowie przytuleni na kanapie oglądając jakiś film.Weszła w ich pole widzenia. Jeane i Jon uśmiechnęli się do swojej córki jednak w ich oczach pojawił się niepokój kiedy zobaczyli jej minę pełną zaciętości.
-Musimy  porozmawiać.-powiedziała Hermiona przechodząc od razu rzeczy.Jej rodzice musieli być na to przygotowani bo nie wydawali się tym zaskoczeni.
-Usiądź córeczko.-poprosiła Jean a dziewczyna zjeżyła się słysząc te słowa.
-Nie dziękuje postoję.-powiedziała chłodno patrząc na dwójkę ludzi którzy wychowali ją..w kłamstwie.
-Córeczko..-zaczął Jon patrząc na szesnastolatkę.
-Nie córeczkuj mi tu. Przez tyle lat mnie okłamywaliście!-powiedziała wściekle dziewczyna. W tym momencie dał znać o sobie jej porywczy gryfoński temperament.
-Hermionko..-spróbowała Jean jednak czarownica nie miała zamiaru dać jej dokończyć.
-Nie możesz zaprzeczyć. Wychowaliście mnie w kłamstwie.-gniew nastolatki wzrastał.
-Chcieliśmy ci powiedzieć..-próbował tłumaczyć mężczyzna.
-Kiedy?! Jakbym walczyła przeciw własnemu ojcu?!-jej krzyki słychać było w zasięgu kilku przecznic.
-Skąd o nim wiesz?-zapytała zszokowana  kobieta patrząc na przyszywaną córkę.
-Byłam u niego. Wykazał się na tyle zapobiegliwy,że sam zadbał o to żebym poznała prawdę.-powiedziała z goryczą patrząc na nich.
-To bardzo zły człowiek nie zamierzasz chyba go poprzeć?-zapytał z obawą mugol.
-On jest zły dla tych którzy na to zasługują. Rozważam taką opcję.-powiedziała zimno.
-Jak możesz nam to robić?-zaatakowała mugolka z wyrzutem w głosie.
-A jak wyście mogli mnie okłamywać przez te lata?!-najlepszą obroną jest atak a Hermiona utwierdziła się w tym przekonaniu widząc ich zmieszanie.
-Chcieliśmy cię chronić..-wyszeptał wstrząśnięty Jon.
-Chronić nie mówiąc mi prawdy?-prychnęła pogardliwie nastolatka patrząc na nich z politowaniem.
-Uznaliśmy,że tak będzie najlepiej.-powiedziała Jean szukając w oczach czarownicy tej córki,którą ona wychowała. Na próżno. Dziewczyna uspokajała się powoli.
-Wyprowadzam się.-oznajmiła i pobiegła do swojego pokoju na górę. Szybko zabrała najpotrzebniejsze rzeczy do torby powiększonej zaklęciem. Nie było tego za wiele. Zostawiła wszystkie prezenty i większą część ubrań.Nie chciała mieć nic z tym wspólnego.Od dziś zaczynała nowe lepsze życie. Po chwili wybiegła na chodnik z głośnym trzaśnięciem drzwi. Poszła do zaułka w którym wyczarowała patronusa. Nie musiała długo czekać by pojawiła się przy niej Bellatrix.
-Witaj pani.-powiedziała podając dziewczynie ramię. Standardowo miała na sobie drogą czarną szatę.
Po chwili zniknęły z cichym pyknięciem.Pojawiły się przed bramą dworku. Bellatrix stuknęła w bramę różdżką a ta się natychmiast otworzyła.Kiedy znalazły się we wnętrzu dworku dziewczyna najchętniej by natychmiast poszła malować,żeby wylać z siebie kipiące emocje.
-Pani zaczekaj. Twa matka kazała ci przyjść do siebie jak tylko wrócisz.-powiedziała cicho najwierniejsza.
-Zaprowadzisz mnie tam Bello?-zapytała cicho patrząc na kobietę.
-Oczywiście.-już po chwili stały przed gabinetem Camile. Hermiona zapukała i weszła.Jej matka miała gabinet bardzo podobny do gabinetu ojca.Kiedy ją zobaczyła wstała z fotela obeszła biurko i poprowadziła swoją latorośl do sofy obitej czarną skórą.
-Strzałka.-powiedziała cichym głosem Camile.
-Przynieś dzbanek soku dyniowego z lodem.-poleciła skrzatce która się pojawiła natychmiast po wezwaniu.
Po chwili czarownice popijały cudownie zimny sok. Hermiona przerwała ciszę.
-Zakończyłam wszystko z Grangerami.-powiedziała poważnie a jej matka odetchnęła z ulgą.
-I jak zareagowali?-zapytała patrząc na dziewczynę.
-Próbowali się tłumaczyć.-powiedziała jej córka. Czarna Pani pokiwała głową gdyż tego właśnie się spodziewała po mugolach.
-I zapytali czy chcę się przyłączyć do taty.-to zupełnie zaskoczyło Camile. Planowali odbyć taką rozmowę z córką ale dopiero później. Przed jej wyjazdem do Hogwartu.
-Co im powiedziałaś córeczko?-im szybciej poznają jej stanowisko tym lepiej skoro już padło takie pytanie.
-Że rozważę taką opcję.-odpowiedziała Hermiona głuchym tonem.-Mogę iść do siebie?-zapytała a Camile pokiwała głową. Dziewczyna opuściła gabinet i skierowała się w bliżej nieokreślonym kierunku. Nogi same zaniosły ją na drugie piętro pod drzwi Pansy.Musiała z nią porozmawiać przecież ona też musiała być w takiej sytuacji. Zastukała niepewnie i już po chwil otworzyła jej ślizgonka w ubrana w top i zielone krótkie spodenki.
-Witaj pani.-przywitała ja oficjalnie.
-Pansy darujmy to sobie ty możesz mówić do mnie po imieniu albo po prostu Miona.-powiedziała nastolatka a w jej głosie było słychać błagalną nutę.
-Więc Miona co cię do mnie sprowadza?-zapytała patrząc na nią wyczekująco.
-Pansy kto przyszedł?-zapytał tak dobrze znany jej głos.
-Może ja nie będę przeszkadzać..-powiedziała pospiesznie Riddle.
-Oj przestań przecież musisz poznać nas ślizgonów trochę lepiej.-powiedziała Pansy wciągając ją do pokoju w którym siedzieli Draco,Blaise,Teodor.
-Witaj Pani.-mruknęli ślizgoni patrząc na nią z zainteresowaniem.
-Nie żadna pani tylko Miona jasne?-zapytała patrząc na nich surowo. Wszyscy skwapliwie pokiwali głowami a ona i Pansy roześmiały się w głos nie wiedząc właściwie czemu się śmieją. Pansy poprowadziła ją na jeden z wolnych pufów porozstawianych po całym pokoju.Sama zajęła drugi i dała czas Hermionie żeby się rozejrzeć po pokoju co ona wykorzystała. Pokój ślizgonki był dwa razy mniejszy od tego jaki zajmowała ona sama.
-Miona napijesz się czegoś?-zapytał Blaise unosząc w górę butelkę kremowego piwa.
-Poproszę Blaise.-powiedziała i obdarzyła ślizgona jednym ze swoich uroczych uśmiechów.
-Dla przyjaciół Diabeł.-powiedział podchodząc do niej i wręczając jej butelkę dobrze schłodzonego piwa. Dziewczyna z wdzięcznością pociągnęła długi łyk gasząc pragnienie. Draco co jakiś czas rzucał jej ukradkowe spojrzenia jednak ona je skrzętnie ignorowała.
-Teraz Potter nie ma szans.-powiedział Teodor z ironicznym uśmieszkiem na wargach.
-Przecież jest jeszcze Stary Trzmiel.-przypomniała mu Pansy.
-O to bym się nie martwił przed pierwszym września dowiemy się kto go wykończy.-odparł Nott.
-Jak myślicie komu przypadnie ten zaszczyt?-zapytał Diabeł.
-Nie wiem.-odpowiedzieli zgodnie Nott i Parkinson.
-A ty co Miona siedzisz tak cicho?-zagadnął ją Diabeł z uśmiechem.
-Myślę o tym co przyniesie ten kolejny rok.-odpowiedziała szybko.
-Jak to co przyniesie? Dużoo ale to dużo zmian na lepsze.-od jej przyjścia pierwszy raz odezwał się Draco.
Pozostali mu przytaknęli jednak to nie pozwoliło pozbyć się obaw dziewczyny.
-Pansy możemy pogadać na osobności?-zapytała prosto z mostu Perfekt Naczelna.
-Jak to na osobności my ślizgoni nie mamy przed sobą tajemnic!-wykrzyknął wstrząśnięty Diabeł.
-Diable..-Pansy rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. Po chwili były już same.
-O czym chciałaś rozmawiać Miona?-zapytała przyglądając jej się badawczo.
-Masz Mroczny Znak?-zapytała prosto z mostu córka Czarnego Pana nigdy nie lubiła owijania w bawełnę.
-Tak.-powiedziała Pansy pokazując lewe przedramię. Rzeczywiście tam był czarny jak smoła..
-Od jakiego czasu?-zapytała Hermiona.
-Od końca czerwca.-odpowiedziała jej szczerze Pansy.-Herm o co chodzi?-zapytała z troską.
-Po prostu dzisiaj byłam u mugoli którzy mnie wychowali zakończyć tamten etap życia. Mugolka zapytała czy chcę poprzeć swojego ojca. -powiedziała Hermiona a Królowa Slytherinu spojrzała na nią ze zrozumieniem mogła łatwo sobie wyobrazić co ona czuje.
-Nie jesteś pewna co powinnaś zrobić.-domyśliła się Pansy a Gryfonka pokiwała głową.-Miona to jest twoja decyzja chociaż ja nie wiem nad czym się zastanawiasz. To efekt zaklęcia przez nie masz zmienioną naturę.Poczekaj aż zaklęcie zostanie całkowicie zdjęte i dopiero wtedy rozważ wszystkie za i przeciw.-poradziła jej ślizgonka. Hermiona przytuliła się do niej z wdzięcznością.
-Dziękuje Pansy.-powiedziała Riddle.
-Nie ma za co.-uśmiechnęła się Parkinson.
Resztę popołudnia spędziły na wesołych pogaduszkach. Tworzyła się po między nimi bardzo krucha nić przyjaźni..

~~**~~

Kiedy Hermiona weszła do pokoju zastała czekającą na parapecie niewielką płomykówkę z zwitkiem pergaminu w dziobie. Wzięła od sowy pergamin i podsunęła jej miseczkę z wodą.

Spotkajmy się przy fontannie na dziedzińcu o 23.30 
                                                                                      D.M
Czemu chce się spotkać?-zastanawiała się dziewczyna.


No a co chce od Hermiony Draco dowiecie się już w poniedziałek :)
Jeszcze raz proszę o opinie bardziej rozbudowane. Bo chcę doszlifować swoje umiejętności. Ale nie wiem co mam szlifować więc dlatego bardzo mi zależy na Waszych opiniach.
Dziękuje.

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział IV cz II

Za te 7 komentarzy:) Macie nową notkę. Moje notki może nie są zbyt długie ale to się zmieni wraz z upływem czasu i rozwojem akcji.Kiedy następna? Jak będzie 10 komentarzy i będę miała czas ją wstawić bo jest już prawie gotowa. W związku z nadchodzącymi wielkimi krokami świętami Wielkiejnocy chcę Wam przesłać najserdeczniejsze życzenia.



Moc prezentów od zajączka
co koszyczek trzyma w rączkach
Wielu wrażeń, mokrej głowy
w poniedziałek dyngusowy.
Życzę jaja święconego
i wszystkiego najlepszego





Draco Malfoy patrzył się na nią a w jego oczach wypisany był szok. Hermiona uśmiechnęła się lekko do Pansy stojącej obok Zabiniego mającego taki sam wyraz twarzy jak Malfoy. Z tymi grymasami zaskoczenia wyglądali o ile to możliwe jeszcze bardziej pociągająco.  Młoda Riddle była zaskoczona tymi myślami.
Chociaż w sumie.. Przecież już nie będą wrogami,ba nawet będą mieć wspólny dom w Hogwarcie.
Mama poprowadziła ją na środek sali balowej gdzie stało bogato zdobione krzesło. Kiedy dziewczyna zajęła na nim miejsce stwierdziła,że jest koszmarnie wygodne. Rodzice stanęli po obu stronach krzesła przypominającego bardziej tron niż zwykły pospolity mebel. Wszyscy śmierciożercy w napięciu wpatrywali się w swoich przywódców. W końcu Lord Voldemort przemówił a jego głos rozszedł się po całej sali   balowej bez żadnego wzmocnienia.
-Po szesnastu latach udało nam się odnaleźć naszą córkę. Musieliśmy z tym zwlekać bo przeklęty Zakon Feniksa wszedł nam w paradę. Ale teraz ona jest z nami. Przedstawiam wam Hermionę Jean kiedyś Granger ale od teraz Riddle!-mowę Czarnego Pana zakończył ogólny okrzyk radości i długie brawa.
-Hermiona jest tak samo ważna jak ja czy mój mąż. Może wam wydawać rozkazy,karać was macie traktować ją z takim szacunkiem a nawet większym jak traktujecie nas.-oznajmiła Czarna Pani po ucichnięciu wrzawy patrzyła każdemu z zebranych w kręgu w oczy jakby sprawdzała ich reakcję.
-A teraz.. Możecie zamienić z naszą córką kilka zdań. Każdy kto kiedykolwiek zrobił coś co mogłoby ją urazić ma ją przeprosić i błagać o przebaczenie.-dodał Lord. Na te słowa dziewczyna skrzywiła się lekko lustrując zebranych swoim spojrzeniem,które na dłuższą chwilę zatrzymało się na Malfoy'u Juniorze,który musiał wyczuć na sobie jej spojrzenie bo przerwał ożywioną szeptaną konwersację z Zabinim i spojrzał w jej stronę a na jego ustach pojawił się ironiczny uśmieszek.Po chwili śmierciożercy zaczęli się ustawiać w kolejce. W większości ku uldze Hermiony były to tylko oficjalne słowa powitania i przysięgi służby. Dziewczyna zastanawiała się jak ona zapamięta te wszystkie imiona i nazwiska. Po kilkunastu minutach stało się to nużące a kolejka bynajmniej nie malała. Obecnie czwarty w kolejce był Draco a zaraz za nim jego rodzice. Za nimi stał profesor Snape z jakąś rudowłosą kobietą. Właśnie do fotela dziewczyny podeszła dumnym krokiem Bellatrix Lestrange. Czarownica głośno i dumnie powiedziała słowa przysięgi i odeszła. Kolejni byli Carrow'ie a potem podszedł do niej on. Szedł niepewnie chociaż miał do pokonania zaledwie kilka stóp wiedziała że jest zdenerwowany choć na twarzy miał kamienną maskę. Wygląda świetnie w tym czarnym garniturze.-przemknęło jej przez myśl. Draco już stał przed nią wyprostowany jak struna. Gdy otworzył usta cały świat dla szesnastolatki przestał się liczyć.
-Ja Draco Malfoy proszę cię Hermiono Riddle o wybaczenie tych wyzwisk przez sześć lat.-słowa choć wypowiedziane jednym z najcichszych szeptów dla Hermiony brzmiały jak wykrzyczane przez megafon. Ileż razy marzyła o tym momencie płacząc w dormitorium po kolejnych upokorzeniach ze strony ślizgona. A teraz jej sen stał się rzeczywistością. Mało tego był cień szansy,że zostaną przyjaciółmi.
-Wybaczam.-wyszeptała miękko dziewczyna tonąc w jego przepastnych zimnych oczach. Usta ślizgona wygięły się w delikatny uśmiech inny niż te które miała okazje poznać.Całe szczęście że siedziała bo nie wiedziała czy nie upadłaby pod mocą tego uśmiechu. Westchnęła cicho odganiając te bezsensowne myśli.
"Uspokój się przecież on by cię nigdy nie przeprosił gdyby nie fakt,że jesteś córką jego Pana."-szepnął w jej głowie jakiś cichy głosik. I tu właśnie leży pies pogrzebany. Patrzyła na jego plecy gdy odchodził w stronę jednego ze stołów zastawionych różnego rodzaju alkoholami. Została ściągnięta na ziemię przez ciche chrząknięcie Lucjusza Malfoy'a.
-Cieszymy się niezmiernie,że się odnalazłaś Pani.-rzekł a jego wąskie usta wykrzywił uśmiech. Dziewczyna nie wiedząc co ma powiedzieć tylko skinęła głową.Razem z żoną odeszli w stronę syna kolejny był profesor Severus Snape z nieznajomą rudowłosą kobietą.
-Witam panno Riddle. Mam zaszczyt przedstawić pani moją żonę Lily.-powiedział z lekkim uśmiechem.
-Witam profesorze. Bardzo mi miło panią poznać.-odparła szybko młoda czarownica. Po wymianie uścisków dłoni także i oni odeszli a Hermiona z ulgą zauważyła że kolejka się zmniejszyła do zaledwie piątki czarodziei. Po kilku minutach dziewczyna odetchnęła głęboko i pozwoliła ojcu poprowadzić się w kierunku parkietu. Zaczęli tańczyć a za ich przykładem uczyniło tak wiele par.Piosenki się zmieniały a Hermiona nadal tańczyła a z każdą piosenką miała innego śmierciożercę za partnera do tańca.Tańczyła z Fllint'em,Nott'em,Zabinim i wieloma starszymi poplecznikami rodziców ale ostatni taniec był dla niej zupełnym zaskoczeniem bo tańczyła go z Draco czemu Pansy i Blaise przyglądali się z lekkimi uśmiechami na ustach.Kiedy wreszcie Hermiona mogła iść do swojego pokoju wręcz słaniała się na nogach ze zmęczenia. Po błyskawicznej toalecie z ulgą zatonęła w miękkiej pościeli.

Perspektywa Draco:

Dzisiejszy dzień był okropny i zaskakujący. Najpierw dowiedział się,że będzie musiał służyć Hermionie-Ja-Wszystko-Wiem-Kiedyś-Granger-Teraz-Riddle. A potem co gorsza musiał ją przeprosić.. To poważnie uszkodziło jego arystokratyczną dumę. Westchnął kiedy szurając nogami wszedł do swojego pokoju i zastał tam Pansy wesoło rozmawiającą o czymś z Diabłem. Bez żadnego uprzedzenia poszedł do łazienki i wziął dłuugi orzeźwiający prysznic. Po mniej więcej godzinie wyszedł z łazienki. Pansy wciąż była w pokoju jaki dostali wraz z Blaise'm od Czarnego Pana. Usiadł na łóżku i zaczął rozmyślać.. A myślał o nikim innym jak o Hermionie. Zmieniła się przez te wakacje nie ma co. Stała się bardziej kobieca no i okazało się że nie jest szlamą. Z zamyślenia wyrwała go Pansy podsuwając mu butelkę Ognistej.
-Widzę,że twoje arystokratyczne ego źle znosi to,że musiałeś przeprosić Hermionę.-powiedziała z ironicznym uśmiechem. Draco spojrzał na nią spode łba i wziąwszy butelkę pociągnął z niej zdrowo.
A do jego myśli znowu wkradła się najmądrzejsza czarownica Hogwartu..
I wcale prędko stamtąd nie wyjdzie...

środa, 27 marca 2013

Rozdział IV cz I

Hej moi Drodzy :) Podziękowania dla czytelników chociaż mam nadzieję,że będzie Was coraz więcej.
Nie zależy mi szczególnie na komentarzach ale było by mi niezwykle miło jakby każdy kto tu zagląda pozostawił po sobie jakiś ślad i opinie żebym wiedziała jak Wam się ta historia podoba. Wiem,że jest to jeszcze stosunkowo "świeży" blog a początki są naprawdę ciężkie. I chociaż nie chciałam naprawdę tego robić.. Ale muszę Was zmotywować. Tak więc następna notka ukarze się po 7 komentarzach:)
Dziękuje i zapraszam na rozdział.



W drzwiach stanęła sama Pansy Parkinson. Ślizgonka także była zaskoczona widokiem Hermiony.
-Granger?-zapytała jakby nie wierzyła w to co widzi. Hermiona uśmiechnęła się promiennie delektując się miną swojego wroga przez którego nie raz płakała choć nikt o tym nigdy się nie dowiedział.
-Jeszcze Granger. Ale to jest kwestia godzin aż będę Riddle.-powiedziała córka Czarnego Pana.
-Wybacz mi za tę pomyłkę.-powiedziała szybko Parkinson. Gryfonka uśmiechnęła się ciepło i zaprosiła Pansy do środka i wtedy mogła jej się dokładniej przyjrzeć. Przywódczyni Slytherinu nie przypominała jej już mopsa. W zeszłym roku zaczęła się zmieniać jednak teraz te zmiany musiały dobiec końca. Lśniące czarne włosy opadały na ramiona. Podkreśliła swoje kobiece atuty najbardziej przyciągające było spojrzenie dużych zielonych oczu.
-Nic nie szkodzi Par..Pansy.-odpowiedziała Gryfonka z uśmiechem.Pansy usiadła koło niej na kanapie.
-Hermiono. Ja chciałabym cię przeprosić za moje zachowanie przez te lata. My ślizgoni musimy trzymać się razem.-powiedziała Parkinson pozwalając sobie na lekki uśmiech,który Hermiona odwzajemniła w duchu ciesząc się,że zakopały topór wojenny spodobało jej się jak Pansy powiedziała "my ślizgoni".
Musi porozmawiać ze swoim ojcem o możliwości przeniesienia do innego domu.
-Wybaczam ci Pansy.-powiedziała miękko dziedziczka Slazara.-Ja też muszę cię przeprosić.-Pansy przytuliła ją na zgodę.
-Ciekawe jak to przyjmą twoi dotychczasowi przyjaciele.-powiedziała ślizgonka z lekkim uśmieszkiem.-Już to sobie wyobrażam.-Parkinson zrobiła pełną oburzenia minę i zaczęła mówić naśladując Rona.
-Jak to możliwe?! Przecież ona nie może być jego córką! Kto mi teraz będzie zadania domowe odrabiał! Co ja biedny nieudacznik pocznę bez naszej utalentowanej Hermiony!Będę zamiatał ulice mugolom bo nikt o zdrowych zmysłach nie przyjmie mnie do pracy!- Miona i ślizgonka roześmiały się szyderczo. Jednak po chwili Pansy zaczęła odgrywać inną scenkę udając Harry'ego Pottera.
-Och cóż ja pocznę. Teraz mogę lada chwila zginąć a Ginny nigdy się nie dowie,że ją kocham! Składam rezygnację z posady Wybrańca! Znajdźcie sobie nowego bohatera bo tak naprawdę to tylko Hermionie zdołałem przeżyć te sześć lat!-Pansy naprawdę świetnie odgrywała rolę jej przyjaciół pokazując dziewczynie jacy tak naprawdę są Harry i Ron. Nagrodziła wysiłki ślizgonki gromkimi oklaskami.Od strony drzwi dobiegły ich śmiechy odwróciły się i zobaczyły,że w drzwiach stoją Czarne Państwo.
-No Pansy masz naprawdę talent w udawaniu tych żałosnych kreatur.-pochwaliła dziewczynę Czarna Pani.
-Dziękuje.-powiedziała zarumieniona z emocji Przywódczyni Slytherinu.
-Możesz odejść chcielibyśmy porozmawiać z córką.-powiedziała z lekkim uśmiechem Camile.
-Dobrze,Pani. Do widzenia. Cześć Miona.-pożegnała się ślizgonka i wyszła.
-Cieszymy się Hermiono z tego,że pomiędzy tobą a Pansy wszystko się ułożyło.-powiedziała matka z uśmiechem siadając na kanapie tam gdzie poprzednio.Ojciec zajął miejsce po jej lewej stronie.
-Musisz sobie dobrać nowych przyjaciół. A my pomyśleliśmy,że Pansy będzie idealną przyjaciółką pochodzi z bardzo dobrej i szanowanej rodziny czarodziei.-wyjaśnił Tom. Hermiona poczuła gorycz.. Jej rodzice chcieli dla niej dobrze ale ona sama chciałaby wybierać sobie przyjaciół.
-Hermionko nie gniewaj się na nas. Ale na pierwszy rzut oka widać,że macie szansę się zaprzyjaźnić. -powiedziała Camile uśmiechając się do córki przepraszająco.
-Rozumiem mamo.Jednak sama wolałabym podejmować decyzję w tej kwestii.-odparła młoda czarownica.
Rodzice uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
-No widzę że geny Riddle'ów dają o sobie znać.-powiedziała mama uśmiechając się do niej.Hermiona  z tatą uśmiechnęli się do siebie typowo ślizgońsko.
-Córeczko czy chciałabyś zostać przeniesiona do Slytherinu?-zapytał ojciec z błyskiem nadziei w oczach.
-Oczywiście. Jak mogłabym zostać w Gryffindorze?!-zapytała krzywiąc się lekko.
-Załatwimy to jeszcze przed pójściem do Hogwartu.-zapewniła dziewczynę Camile.
-Dziękuje.-powiedziała z ulgą Hermiona. Nie wyobrażała sobie bycia w jednym domu z tyloma szlamami i zdrajcami krwi. Ta myśl nieco ją zaskoczyła jednak nie przejęła się tym zbytnio przecież to w jej przypadku było zupełnie naturalne.
-Córeczko mam nadzieję,że nie będziesz miała nic przeciwko jeśli wyprawimy ci bal urodzinowy?-zapytała dziewczynę jej matka. -Na tym balu zostaniesz przedstawiona wszystkim naszym sługą.-Perfekt Naczelna uśmiechnęła się widząc oczami wyobraźni ich zaskoczone miny.Będzie miała okazję do bliższego poznania ślizgonów poza szkołą.
-Nie oczywiście,że nie mam nic przeciwko.-zapewniła szczerze rodziców. Mama zerknęła na niewielki zegar wiszący na ścianie i skrzywiła się lekko.
-Na Slazara! Czas leci. A trzeba jeszcze tyle zrobić..-westchnęła Camile.
-Zostań z Hermioną ja się wszystkim zajmę.-powiedział Czarny Pan wstając.-Do zobaczenia moje drogie.-na pożegnanie dostały całusa w policzek i już po chwili Toma nie było.
-Hermionko co byś chciała porobić?? W rezydencji mamy okazały basen mogę też cię oprowadzić po ogrodzie.-matka zasypywała młodą czarownicę gradem propozycji.
-Może pójdziemy popływać?-zaproponowała z uśmiechem Hermiona .
-To bardzo dobry pomysł.-powiedziała Camile i natychmiast wyprowadziła swoją córkę z saloniku.Po przejściu niezliczonej ilości pomieszczeń znalazły  w ogromnej sali której połowę szerokości i całą długość zajmował basen.Czekał tam na nie skrzat,który poprowadził je do szatni.Tam wskazał im dwie odpowiednie  zielone,metalowe szafki. Na szafce młodej czarownicy była złota tabliczka z napisem: Hermiona Riddle. Po jej otwarciu zobaczyła,że jest tam pełne wyposażenie,szybko poszła za skrzatem do łazienki i tam przebrała się  w dwuczęściowy strój. Gdy wróciła z łazienki zobaczyła,że matka już na nią czeka ubrana w identyczny strój tylko biały.Uśmiechnęły się do siebie i podeszły do basenu.Szesnastolatka z wielką gracją zsunęła się do wody i poczekała aż rodzicielka do niej dołączy. Po chwili obie unosiły się leniwie na tafli wody.
-Córeczko masz jakieś hobby?-zapytała mama patrząc na nią z błyskiem w oku.
-Hm uwielbiam pływać i malować.-powiedziała dziewczyna.Te hobby były jedną z jej tajemnic.
-Zaopatrzę twój pokój we wszystko co będzie ci potrzebne do malowania a co do pływania mam nadzieję,że ten basen ci wystarczy.-obiecała Camile patrząc z rozczuleniem na córkę. Miłość do malowania odziedziczyła po niej.Matka z córką pływały i rozmawiały przez długi czas.
~**~
Ich rozrywkę przerwała Strzałka pojawiając się nieoczekiwanie w pływalni.
-Pani,Panienko!-zawołała skrzatka. Matka z córką na wyścigi przypłynęły do końca basenu przy którym stała Strzałka. Dopłynęły w tym samym momencie.
-Pan was wzywa mówi,że już czas się przygotować na bal.-powiedziała Strzałka kłaniając się nisko. Camile wraz z córką niechętnie wyszły z wody i poszły do szatni się osuszyć na specjalnych matach przygotowanych przez skrzatkę. Nastolatka z zaskoczeniem odkryła,że w szafce nie było jej ubrań które miała na sobie przed kąpielą za to była biało-zielona tunika i balerinki.Ubrała się szybko. Czarna Pani też była gotowa. Razem udały się do zupełnie innej części rezydencji.Jak wyjaśniła dziewczynie matka była to część mieszkalna znajdowały się na pierwszym piętrze kwatery śmierciożerców a na drugie i trzecie piętro było do dyspozycji państwa Riddle. Camile zatrzymała się przed drzwiami wykonanymi z eleganckiego ciemnego drewna. Klamka podobnie jak wszystkie w tym domu była srebrna i przypominała węża.Kiedy Hermiona tam weszła aż zachłysnęła się z wrażenia. Pokój miał szmaragdowe ściany a meble i łóżko z baldachimem były srebrne.
Puszysty dywan pod stopami był szmaragdowy z wyszytym na środku godłem Slytherinu. W głębi pokoju były dwie pary drzwi prowadzące zapewne do łazienki i garderoby.
Hermiona chciała wyściskać swoją mamę gdy zobaczyła,że jej tam nie ma. Wzruszywszy ramionami niemal podskakując podeszła do drzwi,które jej zdaniem prowadziły do garderoby.Nie pomyliła się. Pomieszczenie było ogromne zapełnione wieloma stojakami z wieszakami na końcu garderoby była wbudowana malutka ciemna komoda.Tam znalazła komplet nowiuteńkich szat szkolnych z najlepszej jakości materiału.Wszystkie z wszytą plakietką Slytherinu. Dziewczyna po dokładnych oględzinach szafy stwierdziła,że wszystko co ją otacza jest szyte na miarę. Po chwili zdała sobie sprawę że ma niewiele czasu do balu. Podeszła do stojaka z wieloma sukniami wiszącymi w lśniących pokrowcach. Wybrała różową sukienkę z połyskliwego materiału do kostek z delikatnymi falbankami. Do tego założyła szpilki w tym samym kolorze i z tego samego materiału.Włosy związała w eleganckiego koka pozwalając by kilka kosmyków swobodnie opadało wokół jej twarzy.Jeszcze tylko podkręciła rzęsy różdżką i była gotowa. Efekt mogła podziwiać w ogromnym lustrze w srebrnej ramie stojącym w rogu łazienki.W tym samym momencie do drzwi zastukała Strzałka by zaprowadzić ją do gabinetu ojca skąd ruszyli na sale balową.Drzwi były zamknięte a zza nich słychać było łagodną muzykę.Czarny Pan zatrzymał się przed wejściem i nakazał córce poczekać.
Po chwili Czarne Państwo wkroczyli na sale by zapowiedzieć swoją córkę.
Kiedy Hermiona weszła wszystkie oczy zwrócone były w jej stronę. Z niektórych gardeł wydobył się okrzyk zaskoczenia.Jej oczy napotkały spojrzenie pewnych pięknych szaro-niebieskich oczu,których urodę lekceważyła przez sześć lat...



poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział III

Kolejna notka troszkę szybciej niż zaplanowałam no ale okoliczności do jej powstania były bardzo sprzyjające.No więc mam nadzieję,że Wam się spodoba to co dla Was przygotowałam w tym rozdziale.
Zapraszam do czytania:)




Hermiona wpatrywała się w wyciągniętą w jej stronę rękę czarodzieja. Słowa ojciec w jego stosunku jeszcze długo nie użyje.
"Zostawił cię u mugoli."-szeptał jakiś głosik w jej podświadomości.
"Nie chciał tego"-broniła go dobra część dziewczyny.
"Byłaś uważana przez te wszystkie lata za szlamę!"-szeptała zła strona.
"On cię kocha Hermiono."-szepnęła dobra strona.
"A powiedział ci to chociaż raz od kiedy tu jesteś?"-szeptała niegodziwa strona.
"To widać w jego spojrzeniu."-szeptał wewnętrzny obrońca.
"Ciekawe jak zareagują Harry i Ron. Na pewno będą skakać z radości."-sarknął wewnętrzny oskarżyciel
"Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi zrozumieją."-broniła zaciekle dobra strona.
Argumenty dobrej strony zwyciężyły. Dziewczyna ujęła dłoń Toma.Zalała ją fala wspomnień.

Ciemnowłose małżeństwo pochylało się nad zawiniętym w becik dzieckiem.

Kobieta pocałowała dziewczynkę w czoło szepcząc czule: "Nasza malutka kochana Hermiona"

 Mężczyzna wymachujący różdżką nad dzieckiem i szepczący zaklęcia. 

Ciemnowłosa kobieta z wcześniejszych wizji stojąca przed domem w którym mieszkała jej córka obserwująca ją z jej przybraną rodziną w czasie Wigilijnej kolacji.

Wspomnienia urwały się. Czarny Pan wpatrywał się w swoją córkę z napięciem.
-Wierzę ci.-wyszeptała dziewczyna a mężczyzna odetchnął z ulgą.
-Pewnie jesteś ciekawa gdzie jest twoja matka..-wyszeptał idealnie odgadując myśli swojej córki.-Strzałka.-po mniej niż sekundzie stanęła przed nimi skrzatka.
-Wezwij Czarną Panią i Państwa Malfoy.-powiedział sucho mężczyzna. Po chwili skrzatki już nie było.
-Dlaczego kazałeś wezwać Malfoy'ów?-zapytała dziewczyna patrząc na czarnoksiężnika.
-Córeczko. Mów do mnie tato.-powiedział prawie prosząc.
-Dobrze,tato ale to będzie trudne..-odpowiedziała dziewczyna w tym samym momencie drzwi otworzyły się i wkroczyli przez nie:Narcyza Malfoy i Lucjusz a na końcu kobieta ze wspomnień. Może nieco starsza ale jednak bardzo podobna.
-Narcyzo, Lucjuszu poczekajcie przed drzwiami.-poleciła kobieta suchym tonem. Kiedy zwróciła się twarzą do Gryfonki jej twarz złagodniała a na ustach pojawił się uśmiech. Bez słowa podeszła do oniemiałej dziewczyny,która wstała i pozwoliła matce na bardzo czułe i długie przytulenie. Jak się od siebie oderwały w oczach Camile błyszczały łzy.
-Hermionko..-wyszeptała lekko zachrypniętym z emocji głosem patrząc na córkę.
-Mamo..-powiedziała cicho dziewczyna wpatrując się w czarownicę mimowolnie poszukując podobieństwa. Zauważyła je w kształcie ust i nosa,włosy matki także były kręcone. Jednak na tym podobieństwa się kończyły. Czarna Pani uśmiechnęła się lekko ocierając łzę i patrząc to na męża to na córkę.Wreszcie po tylu długich latach mogli być wszyscy razem.
-Jeszcze ci się nie przedstawiłam córeczko. Zapomniałam,że ty mnie nie znasz. Nazywam się Camile Lenor Riddle.-w jej głosie pobrzmiewał lekki smutek.-Córeczko my naprawdę nie chcieliśmy cię zostawiać. Przebrzydły Zakon starego Dumbla.-Hermiona popatrzyła na rodziców ze zrozumieniem.
-Mamo, Tato rozumiem was ale nie jestem w stanie wam w tym momencie wybaczyć.Musicie mi dać czas.-powiedziała gryfonka a jej prawdziwi rodzice popatrzyli na siebie szczęśliwi słysząc jak ich nazwała. Zaraz potem ich oblicza spoważniały.
-Rozumiemy cię córeczko.-powiedział Tom z cieniem uśmiechu.-Masz nam wiele do opowiedzenia. Jednak na razie musisz się zadowolić towarzystwem mamy bo ja mam kilka kwestii do omówienia z Malfoy'ami. Postaram się to załatwić jak najszybciej i do was dołączę.-kontynuował Czarny Pan.
-Dobrze.-zgodziły się matka z córką. Camile podeszła do drzwi,których jej córka wcześniej nie zauważyła i otworzyła je. Po chwili przekroczyły próg małego bardzo eleganckiego saloniku ze skórzanymi meblami. Kobieta zajęła miejsce na dosyć sporej czarnej sofie i uśmiechnęła się zachęcająco do Hermiony,która już chwilę później siedziała obok matki.
-Hermiono zechciałabyś mi o sobie opowiedzieć?-zapytała cicho Camile.
-Dobrze mamo.Ale od czego mam zacząć?-odpowiedziała pytaniem na pytanie młoda czarownica.
-Czy mugole cię dobrze traktowali?-zapytała Czarna Pani z napięciem w głosie. Ona regularnie wysyłała różnego rodzaju swoich ludzi żeby sprawdzali czy jej córka była dobrze traktowana.
-Tak byli dla mnie bardzo dobrzy. Nigdy mi nie okazali tego,że nie jestem ich córką. Do dziś nic o tym nie wiedziałam.-wyjaśniła dziewczyna nadal nieco przytłoczona nawałem informacji dzisiejszego dnia.
-Rozumiem. Wysłałam im wielokrotnie sowy w których dawałam im do zrozumienia,że mają milczeć aż do dnia twoich 16-nastych urodzin,które były wczoraj.-powiedziała Camile a w jej oczach pojawiły się czerwone błyski widziane dotychczas tylko u jej męża.
-To przez Ginny. Ona wysłała ich do hotelu żeby wyprawić mi urodziny.-pospieszyła z wyjaśnieniami Hermiona patrząc nieco zaszokowana na czarne oczy matki w których teraz iskrzyły się czerwone błyski.
-Masz na myśli tę zdrajczynię krwi Weasley?-zapytała kobieta bardzo cichym głosem. Błyski w oczach zniknęły co córka przyjęła z ulgą. Jednak nie wiedziała,że jej matka była na granicy wybuchu.
-Tak mamo.-potwierdziła szesnastolatka.- Przyjaźnimy się już pięć lat podobnie jak z Harry'm i Ronem jej bratem.-powiedziała cicho i zaraz tego pożałowała bo błyski w oczach powróciły.
-W jakim jesteś domu w Hogwarcie córeczko?-zapytała kobieta nadal opanowana choć w środku gotowała się z wściekłości. Dziewczyna westchnęła cicho i popatrzyła na matkę smutno wiedziała,że ta nie będzie przez to co zaraz powie spokojniejsza.
-W Gryffindorze mamo.-powiedziała prawie niesłyszalnie bojąc się reakcji matki. Camile musiała to wyczuć bo opanowała emocje i popatrzyła na córkę z lekkim uśmiechem.
-To za sprawą zaklęć jakie zostały rzucone na ciebie szesnaście lat temu.Miały cię ukryć przed Zakonem. Ale teraz już nie jest to konieczne. W momencie kiedy przekroczyłaś próg tego domu przestały działać. Został ci zmieniony charakter. Bo mogę cię zapewnić naturalnie jest on iście ślizgoński.-na te słowa Hermiona także się uśmiechnęła a w jej głowie pojawiły się obawy.Przecież miała być od teraz kimś innym niż była przez szesnaście lat. Camile nie przerywała milczenia jakie pomiędzy nimi zapadło wiedziała,że jej córka potrzebuje czasu żeby wszystko sobie poukładać.Po mniej więcej półgodzinnym milczeniu Czarna Pani odezwała się cicho wyrywając swoją córkę z zamyślenia.
-Hermiono chcesz wrócić dzisiaj do domu?-zapytała licząc,że jej córka będzie chciała zostać tu.
-Wolę zostać tutaj i poukładać sobie wszystko nim porozmawiam ze ludźmi którzy mnie wychowali.-odpowiedziała jej niemal mechanicznie córka nadal nieco nieobecna.
-Rozumiem córeczko. Może wezwę Strzałkę żeby cię zaprowadziła do twojego pokoju?-zapytała matka z troską chcąc zapewnić nastoletniej czarownicy trochę przestrzeni.
-Nie trzeba mamo dziękuje za troskę nie chcę zostawać sama.-na te słowa Camile przytuliła się do swojej córki chcąc pokazać jej tym gestem całą miłość jaką ją darzyła.
-Już nigdy nie będziesz sama Hermionko.-wyszeptała kobieta z dużą czułością.
-Mamo powiedz na czym będzie polegało cofanie się zaklęcia?-zapytała z ciekawością gryfonka.
-Głównie na stopniowej zmianie charakteru a o zmianie wyglądu sama będziesz mogła zadecydować. Ten proces potrwa do twojego wyjazdu do Hogwartu.-wyjaśniła jej szybko Czarna Pani. W tym momencie do pokoju weszła Strzałka.
-Pani,Panienko.-powitała je z głębokim ukłonem.-Pan chcę cie widzieć Pani.-rzekła cicho.
-Czy to nie może poczekać?-zapytała nieco zirytowanym tonem matka.
-Pan powiedział,że to sprawa wymagająca twojej natychmiastowej uwagi Pani.-odpowiedziała nieco przestraszona skrzatka z obawą patrząc na swoją panią.
-Hermiono wybacz. Zaraz przyślę ci kogoś do towarzystwa.-powiedziała z przepraszającym uśmiechem mama i już po chwili wyszła zostawiając dziewczynę samą,która natychmiast zatopiła się w rozmyślaniach.
Jednak nie było jej dane długo rozmyślać bo chwilę później  drzwi odtworzyły się a ten kto w nich stanął wywołał na malinowych ustach gryfonki grymas zaskoczenia..

No a kto odwiedził Hermionę to dowiecie się już w kolejnym rozdziale.Mam nadzieję,że wam się podoba.

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział II


No i macie notkę. Miłego czytania :)

Hermiona wzięła do ręki medalion i poczuła delikatne mrowienie dłoni na które wcześniej nie zwróciła uwagi.
Przesunęła palcami po maluteńkich szmaragdach układających się w inicjały zgadzające się tylko po części.
Stwierdziła,że będzie to idealne uzupełnienie dla stroju,który miała zamiar włożyć.Przez te wakacje trochę się zmieniła nadal była dziewczyną zakochaną w książkach jednak zmieniła nieco swój wygląd.Jej włosy kiedyś w nieładzie teraz opadały gładkimi falami na ramiona.Nadal nie przepadała za wielogodzinnym staniem w lustrze ale stwierdziła,że lekki makijaż i dobrze dobrane ciuchy nie zaszkodzą. Z uśmiechem na ustach ubrała jeansowe spodenki i miętową koszulkę z nadrukiem. Założyła medalion a wtedy stało się coś dziwnego.
Spowiła ją czerń i poczuła charakterystyczne pociągnięcie w pępku towarzyszące teleportacji.
Kiedy otworzyła oczy była w zupełnie innym miejscu niż jeszcze parę minut temu.
Stała w korytarzu wypełnionym przepychem. Na zielono-srebrnych ścianach wisiało wiele ruchomych obrazów w złotych ramach była w domu jakiegoś zamożnego czarodzieja.I to w dodatku ze Slytherinu.
Właśnie zastanawiała się co ma zrobić gdy drzwi ledwie kilka metrów od niej otworzyły się i stanęła w nich zgarbiona skrzatka ubrana w białe prześcieradło.Kiedy zobaczyła Hermionę podskoczyła i podbiegła do niej
-Panienka Hermiona?-zapytała nieco skrzekliwym głosem skrzatka.
-Tak to ja. Jak masz na imię?-gryfonka patrzyła na nią z ciekawością.
-Strzałka panienko.-odpowiedziała a dziewczyna się lekko uśmiechnęła.
-Strzałko gdzie jesteśmy?-zapytała czarodziejka licząc,że się dowie.Jednak pomyliła się bo skrzatka lekko pokręciła głową.
-Panienko pozwól ze mną ktoś na panienkę czeka.-powiedziała i poprowadziła dziewczynę korytarzem aż do dość okazałych marmurowych schodów przypominających te które były w Hogwarcie. Jednak był tu bardzo wyraźnie zaznaczony dom czarodzieja w czasach szkolnych. Metalowa poręcz była owinięta srebrnym wężem z szeroko rozwartą paszczą w której tkwił dosyć sporych rozmiarów szmaragd.
Na pierwszej klatce schodowej wisiał portret przedstawiający starszą czarownicę o ostrych rysach twarzy. Jej stalowosrebrne oczy patrzyły na Hermionę z obojętnością. Kiedy przemówiła dziewczyna podskoczyła.
-Strzałko czy to ona?-zapytała wyniosłym tonem przeciągając sylaby.
-T-tak p-pani.-odpowiedziała skrzatka kłaniając się czarownicy. Ruszyły na kolejne piętro. Tam były tylko jedne drzwi z srebrno zielonymi wzorami na dębowym drewnie. Strzałka zastukała a gdy usłyszała proszę otworzyła drzwi i powiedziała:
-Panie oto ona.- Hermiona weszła do pomieszczenia. Marmurowa podłoga i dębowe i skórzane meble. Jednak jej wzrok skupił się na tym kto siedział za masywnym biurkiem w wysokim czarnym fotelu. Był to najwyżej trzydziestolatek. Jego kruczoczarne włosy kontrastowały z  bladą cerą i srebrzystymi oczami.
-Witaj Hermiono.-powiedział cichym głosem patrząc na nią a w jego oczach błyszczało zainteresowanie.
-Dzień dobry.-odpowiedziała grzecznie. Wzrok mężczyzny zatrzymał się na medalionie.
-Podoba ci się prezent?-a dziewczyna zdziwiła się nieco.Chwilę później uświadomiła sobie,że to on musiał przysłać jej ten medalion.
-Tak jest bardzo ładny. Dziękuje.- trochę się speszyła pod przeszywającym spojrzeniem czarodzieja.
-Nie bój się pytać Hermiono.-powiedział cichym nieco syczącym głosem nieznajomy. Czarownica najchętniej by zasypała go gradem pytań jednak wiedziała że tak nie wypada. Westchnęła cicho porządkując myśli. Zdecydowała się zacząć od tych prostszych pytań.
-Gdzie jesteśmy?-jej wzrok powędrował na obraz wiszący za fotelem nieznajomego.
-W dworku będącym moją własnością. Znajdujemy się nieopodal Wiltshire.
-Kim jesteś?-zapytała czarownica nie okazując strachu spowodowanego tak dużą odległością od domu.
-Jestem podobnie jak ty czarodziejem czystej krwi.-odpowiedział wymijająco mężczyzna.
-Zaszła pomyłka ja jestem mugolaczką.-powiedziała Hermiona.-Pomylił się pan też w inicjałach moje nazwisko zaczyna się na G.-wypaliła nim zdążyła ugryźć się w język.
-Ach nie zupełnie jest tak jak mówisz Hermiono.-odpowiedział mężczyzna z lekkim rozbawieniem.
-Nie rozumiem..-wyszeptała  z konsteracją dziewczyna patrząc na czarodzieja
-Jesteś tu po to by się to wszystko wyjaśniło.Więc pozwól,że ci powiem wszystko.-czarownica skinęła lekko głową na znak zgody i popatrzyła na nieznajomego wyczekująco.
-Nazywam się Tom Marvolo Riddle.-na tę rewelacje dziewczyna drgnęła a jej dłoń powędrowała do kieszeni z różdżką. Czarny Pan wyciągnął dłoń i położył ją na dłoni dziewczyny zaciśniętej w kieszeni na różdżce.
-Spokojnie nie zrobię ci krzywdy Hermiono.-powiedział czarnoksiężnik spokojnym tonem.
-Dlaczego miałabym ci wierzyć?-zapytała gryfonka mocniej ściskając różdżkę.Tom nic nie odpowiedział tylko wyciągnął z kieszeni swoją różdżkę i podał ją dziewczynie.
-Teraz mi wierzysz?-zapytał cicho patrząc na nią z napięciem. Hermiona poczuła się pewniej mając dwie różdżki i nieco odprężyła się i postanowiła wysłuchać mężczyzny.
-16 lat temu byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zostałem ojcem ale moje życiowe ambicje nie uległy zmianie. Zakon Feniksa dawał nam się we znaki i jeszcze ta przepowiednia o mnie i Harry'm Potterze.
Sprawiło to,że nie mogliśmy postąpić inaczej. Uczyniliśmy to z wielkim bólem wierz mi. Nasza córka musiała zostać ukryta u mugoli.Przez 16 lat musieliśmy zadowolić się anonimowymi sowami kilka razy w roku. Jednak fakt, że masz już 16 lat popchnął nas do tego żeby cię odnaleźć.-słowa Lorda Voldemorta jeszcze pogłębiły mętlik w głowie szesnastolatki.Przez chwilę trawiła informacje usłyszane przed chwilą.
-Nie wierzę ci.-powiedziała kolejny raz dzisiaj.
-Córko. Pozwól,że coś ci pokarzę.-powiedział Tom wyciągając dłoń do córki i w napięciu czekając na jej reakcje. Wewnątrz dziewczyny toczyła się walka..

środa, 20 marca 2013

Rozdział I cz. II

Camile Riddle pisząc list do swojej córki płakała. Tak bardzo chciała ją zobaczyć,przytulić nie było dnia żeby o niej nie myślała. Tęskniła a musiała zadowalać się kilkoma anonimowymi sowami w roku.
Westchnęła i zabrała się do kreślenia tych kilku słów.
Wszystkiego najlepszego Hermiono w dniu urodzin.
Przerwała a łzy przysłoniły jej widok. Tak bardzo pragnęła tego by jej córka poznała prawdę..
"Tak i co wtedy Camile?Na pewno rzuci ci się na szyje z podziękowaniami za porzucenie."-pomyślała czarownica gorzko i ponownie pochyliła się nad pergaminem. Wpatrywała się w niego pustym wzrokiem po kilkunastu minutach trwania bez ruchu wstała i postanowiła porozmawiać z mężem. Wiedziała że ta rozmowa nie będzie łatwa.
Wyszła ze swojego pokoju i ruszyła do gabinetu Tom'a,który miał spotkanie z Wewnętrznym Kręgiem ona sama odmówiła wzięcia w nim udziału. Weszła a wszyscy momentalnie umilkli.
-Chcę porozmawiać z mężem.-powiedziała władczym tonem dając jasny przekaz swoim sługom.
Po chwili byli już sami.
-Coś się stało kochanie?-zapytał Tom przyciągając ją bliżej siebie. Ona usiadła mu na kolanach. Jego smukłe palce przejechały po policzku odkrywając ślady łez.-Skarbie płakałaś..-wyszeptał zmartwiony. Żona nigdy nie płakała chyba że z jednego jedynego powodu a mianowicie ich córki..
-Tom.. Ona musi się kiedyś dowiedzieć.-powiedziała cicho patrząc w jego stalowo-szare oczy.
-Camile.. Czy to odpowiedni moment?-zapytał czarnoksiężnik z wahaniem w głosie.
-Jak nie teraz to kiedy?Jutro skończy szesnaście lat.. Za rok zaklęcia przestaną działać a wtedy Zakon dowie się prawdy o niej. Jest wtajemniczona w ich sprawy..  Dużo by ryzykowali pozostawiając ją przy życiu.-Czarna Pani zawiesiła głos pozwalając by ta okrutna prawda sama dotarła do męża.Obserwowała kolejne emocje malujące się na jego twarzy,która tylko przy niej nie była zimną maską. Przerażenie,ból,nienawiść a na końcu wściekłość sprawiająca,że jego oczy zamieniły się w czerwone szparki.
-Nie możemy na to pozwolić. Oni nie mogą jej tknąć tymi brudnymi paluchami.-powiedział zniekształconym głosem. Delikatnie zepchnął żonę z kolan i zaczął się miotać po pokoju. Camile obserwowała go z troską.Jednak gdy zobaczyła,że jego emocje zostały ukryte pod maską sama ukryła też swoje.
-BELLATRIX!-wrzasnął a po chwili u jego stóp płaszczyła się czarownica.
-T-tak Panie, Pani?-zapytała ze spuszczoną głową kobieta.
-Masz mi znaleźć piękny srebrny medalion. Otwierany.-polecił zimnym głosem a Lestrange z cichym pyknięciem zniknęła. Voldemort w tym czasie wyczarowywał miliony maluteńkich szmaragdów.
Jego żona obserwowała go z fotela w milczeniu.Po chwili z powrotem pojawiła się Bellatrix z srebrnym medalionem w ręce padła do stóp Voldemorta. Czarnoksiężnik nie zaszczycił jej spojrzeniem i wyrwał jej medalion.
-Wyjdź.-warknęła Camile wyczarowując dwie szklaneczki Ognistej.Jednym machnięciem różdżki postawiła ją przed mężem który zawzięcie mruczał coś nad medalionem. Żona nie śmiała mu przeszkadzać pogrążona w rozmyślaniach.
-Camile.-wyszeptał cicho Voldemort. Wstała z fotela i zbliżyła się do biurka nad,którym pochylał się mężczyzna jej życia. To co zobaczyła sprawiło,że zabrakło jej tchu przed nią leżał najpiękniejszy medalion. Ujmował swoją prostotą. Na samym środku starannie wygrawerowane było ze szmaragdów H.R.
-Och Tom.. Jaki on piękny.-wyszeptała zaszokowana kobieta.
-Ale to nie wszystko Camile. Gdy nasza córeczka go założy zostaną przełamane moje zaklęcia rzucone na nią 16 lat temu. W dodatku pojawią się wspomnienia z nami.-powiedział mężczyzna z dumą.
Czarna Pani nie wiedząc co ma powiedzieć złączyła ich usta w długim namiętnym pocałunku.


Jednak były tam tylko zwykłe życzenia. Dziewczyna westchnęła cicho. Był to ostatni prezent więc zgodnie z obietnicą daną rodzicom zeszła na dół. A medalion całkowicie znikł z jej myśli.
W jadalni zjadła naleśniki przygotowane na tę okazje przez mamę. Jednak radosny nastrój prysł gdy rozległ się telefon wzywający rodziców do przychodni. Po nie całkiem szczerym zapewnieniu ich że nic się nie stało wyszli z domu zostawiając jej kilka banknotów. Postanowiła że spędzi ten dzień z przyjaciółmi. Wyciągnęła trzy zwitki pergaminu i na każdym z nich napisała tylko: Wpadnij. H.G Zaadresowała je do:Harry'ego,Rona i Ginny. Przywiązała je do nóżki swojej sówki i rozsiadła się w salonie czekając na przyjaciół.
Półgodziny później pojawili się na progu jej domu z ogromnymi siatami słodyczy z Miodowego Królestwa, tortem oraz kilkunastoma butelkami kremowego piwa.
-Sto lat!- zawołali we trójkę i rozpoczęli "Happy Birthday" gdy zamknęła za nimi drzwi. Z uśmiechem na ustach wysłuchała jej i przyjęła życzenia.
-To co Hermiona możemy zacząć część pierwszą twoich urodzin?-powiedziała Ginny wesoło przynosząc z kuchni kilkanaście misek do których włożyła te wszystkie przyniesione przez siebie i chłopaków pyszności.
-Pierwszą część?-zdumiała się Gryfonka.
-Co się tak dziwisz jakbyś Sama-Wiesz-Kogo zobaczyła w różowej sukience?-zapytała Weasley. Towarzystwo wybuchnęło głośnym śmiechem który został przerwany przez dzwonek do drzwi.
Solenizantka poszła otworzyć i niemal oniemiała.Na progu jej domu stali Fred i Gregore Weasley a wraz z nimi połowa Gryffindoru i Luna. Już drugi raz w ciągu godziny musiała wysłuchać "Happy Birthday".
-No wiesz szesnaste urodziny kończy się tylko raz więc postanowiliśmy że zrobimy taką imprezę,że nas mugolska dzielnica zapamięta.-powiedział wesoło Fred brzęcząc butelkami Ognistej Whisky. Wszyscy zebrani z pomocą Freda i George'a odesłali prezenty do jej pokoju.
Już po chwili impreza zaczęła się rozkręcać. A Hermiona myślała,że są to jej najlepsze urodziny. Przebrała się w śliczną czarną sukienkę z zielonymi cekinami układającymi się w piękne wzory do tego ubrała szpilki i lekko się pomalowała.Bliźniacy powiększyli tymczasowo jej dom o ogromną sale z parkietem.Rozpoczął się wielogodzinny maraton taneczny gdyż każdy chciał zatańczyć z solenizantką. Pierwszy taniec należał do Rona jak i kilka późniejszych. Im bardziej jej przyjaciel był pijany tym bardziej był śmiały.
Hermionie nie podobało się to jak ją dotykał. W końcu posunął się za daleko. Jego dłonie zacisnęły się na biuście Gryfonki.  Bez zastanowienia dała mu w twarz a Harry widząc tą sytuacje zawołał bliźniaków żeby odstawili młodszego brata do domu. Fred i George byli bardziej powściągliwi w piciu niż ich brat. Hermiona dziękowała im za to w duchu. Po wyjściu Rona dziewczyna rozluźniła się i nadal wirowała na parkiecie.
Kiedy zapytała Ginny o swoich rodziców ona uśmiechnęła się chytrze i powiedziała,że wysłali ich z Harry'm do hotelu. Impreza trwała do prawie samego rana chociaż już prawie wszyscy w tym solenizantka byli mocno wstawieni. Hermiona upijała się coraz bardziej aż do stanu nie przytomności. Jeden z bliźniaków zaniósł ją do jej sypialni i położył na łóżku.


~~**~~
Następnego dnia szesnastolatkę obudził okropny ból głowy. Nieprzytomnie rozejrzała się za szklanką wody a gdy jej nigdzie nie dostrzegła zaklęła cicho. Jednak na parapecie czekała na nią sowa z przywiązaną do nóżki buteleczką wraz z liścikiem.

Dzień dobry!
Mamy nadzieję że dobrze się bawiłaś. Nasz nowy wynalazek na kaca.Spokojnie przetestowany na wielu Gryfonach i nas samych.
Będziemy ci wyprawiać częściej urodziny.
Pozdrawiamy: Fred i George.

Dziewczyna zignorowała podszepty rozsądku i szybko odwiązała buteleczkę po czym wypiła ją duszkiem niemal krzycząc z ulgi gdy natychmiast zniknęło okropne uczucie łupania w głowie i suchość w ustach.
Wyciągnęła pióro i pergamin. Po czym naskrobała:

Dzień dobry.
Bawiłam się świetnie. Jesteście genialni nie wiem jak mam Wam dziękować.
Jak będą takie jak te to się zgadzam.
Dziękuje za eliksir na kaca. 
Jesteście świetni. 
Pozdrawiam i całuję: Hermiona

Dała list swojej sówce i zaadresowała go do mieszkania bliźniaków na Pokątnej. Dopiero wtedy rozejrzała się po pokoju i zobaczyła ogromną górę różnokolorowych paczek. Z westchnieniem podreptała do łazienki.
No cóż,bliźniacy umieją wyprawiać imprezy.-pomyślała z uśmieszkiem gdy wyszła i skierowała swe kroki do salonu. Zniknęła sala balowa a salon był wysprzątany.Zakładała,że to też sprawka bliźniaków.
Z uśmiechem  na twarzy poszła przeglądać prezenty.Kiedy jej wzrok padł na medalion z szmaragdami leżący na komodzie...

No i jest kolejna notka mam nadzieję że się podoba.
Komentujcie:)
Pozdrawiam Hermiona Riddle.
Następna notka będzie w piątek.









sobota, 16 marca 2013

Rozdział I cz. I

Życzę miłego czytania :)


Szesnaście lat później..

Hermiona nie miała pojęcia o swoim prawdziwym pochodzeniu. Myślała,że jest prawdziwą córką Jon'a i Jane Granger'ów mało tego uważała że jest czarownicą z rodziny mugoli. Jej opiekunowie nigdy nie powiedzieli i nie zamierzali jej powiedzieć o prawdziwych rodzicach. Sama Hermiona nie miała podstaw by podejrzewać, że nie jest ich córką. Była do nich bardzo podobna. Dentyści wiedzieli jednak,że taka sielanka nie będzie trwała wiecznie ona przecież kiedyś się dowie jej prawdziwi rodzice upomną się o nią.
Jednak nie wiedzieli że nastąpi to szybciej niż mogli by się tego spodziewać...


Hermiona smacznie sobie spała kiedy irytujący dźwięk budzika wyrwał ją z objęć Morfeusza.Prawie
16-letnia Gryfonka z westchnieniem wstała z łóżka i wyłączyła urządzenie.Przeciągając się zerknęła na kalendarz był 14 sierpnia jej urodziny nie byle jakie bo już 16. Za rok będzie pełnoletnia jednak miało to swoje minusy.. Skończy Hogwart i rozstanie się z przyjaciółmi. Każde pójdzie w swoją stronę.
Dziewczyna westchnęła cicho i odgoniła ponure wspomnienia.Dziś był jej dzień i nie zamierzała go sobie psuć rozmyślaniem nad przyszłością. Przeciągnęła się i ruszyła do łazienki korzystając ze wczesnej pory miała łazienkę dla siebie bez mamy dobijającej się do drzwi.
Po piętnastu minutach wyszła już ubrana. To co zobaczyła na swoim parapecie wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy. Na parapecie stały trzy sowy tak dobrze jej znane i jeszcze jedna nieznajoma. Każda z nich miała ze sobą paczkę dość sporych rozmiarów.Bez zbędnego ociągania się dziewczyna wpuściła je do środka.
Hedwiga uszczypnęła ją lekko dziobem w rękę.Szybko odwiązała paczki a sowy odleciały bez zbędnych ceregieli. Rozwinęła pierwszą paczuszkę przyniesioną przez najmniejszą z sów.Jej oczom ukazał się piękny zielony album. Na okładce miał napisane złotym atramentem: Na pamiątkę tych 5 lat przyjaźni.
Jubilatka szybko otworzyła na pierwszej stronie i zobaczyła tam swoje i Ginny zdjęcie kiedy Ruda zaczynała Hogwart. Przewracała powoli kartki albumu pozwalając by porwało ją morze wspomnień.
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Gryfonka podniosła wzrok z nad albumu i mruknęła: Proszę.
W drzwiach natychmiast ukazała się jej mama wraz z ojcem mieli w rękach sporą kopertę.
-Sto lat córeczko!-powiedzieli rzucając się żeby ją wyściskać.
-Dziękuje mamo,tato.-odpowiedziała dziewczyna całując ich w policzki.
-Tu masz prezent od nas mamy nadzieję że ci się spodoba.-powiedziała mama.
-Jeszcze raz wam dziękuje.-powiedziała Hermiona ponownie przytulając rodziców.Rozdarła kopertę i wyciągnęła ze środka zdjęcie domu wraz z kluczami.
-Mamo,Tato kupiliście mi na urodziny dom?!-zapytała wstrząśnięta.
-No córeczko zainwestowaliśmy tylko w twoją przyszłość.-odpowiedziała mama lekko się uśmiechając.
-A co dostałaś od swoich przyjaciół?-zapytał tata.
-Od Ginny album a od chłopaków jeszcze nie rozpakowałam.-oznajmiła im.
-Jak rozpakujesz już prezenty to proszę zejdź na dół.-poprosili rodzice wychodząc.
Prezent od Harry'ego spodobał jej się najbardziej. Były to śliczne złote kolczyki z ogromnymi rubinami w środku do tego był naszyjnik.Prezent od Rona był nieco mniej wyszukany ale liczył się gest. Dostała od książkę "Tysiąc Tajemnic Transmutacji".
Sięgnęła po ostatnią prostokątną paczuszkę.Rozwinęła papier i otworzyła czarne prostokątne pudełeczko. W środku zobaczyła piękny,srebrny, okrągły medalion z milionem zielonych szmaragdów układających się w inicjały H.R.
Zdziwiona przyjrzała się mu jeszcze raz i zauważyła że można go otworzyć.Ze środka na podołek dziewczyny wypadł starannie poskładany pergamin.
Rozwinęła go szybko i zaczęła czytać...

No jest kolejny rozdział:)Z dużym opóźnieniem ale jest:)
Następna część będzie w sobotę za tydzień :)






piątek, 8 marca 2013

Prolog

Tom Marvolo Riddle nim został Najpotężniejszym Czarnoksiężnikiem na świecie był inny..
Potrafił kochać i kochał..
Do szaleństwa Camile Lenor. Oboje pragnęli władzy nad światem czarodziei. Po ślubie skontaktowali się z przyjaciółmi Toma i tak wspólnie stworzyli Śmierciożerców. Tom kazał się tytułować Lordem Voldemortem lub Czarnym Panem a Camile Czarną Panią. 
Zaczęli powolny podbój świata czarodziei.. Jednak wtedy zdarzyło się coś czego oboje się nie spodziewali..Czarna Pani zaszła w ciążę. Wraz z najbardziej zaufanymi śmierciożercami zadecydowali że należy ukryć dziecko przed Zakonem Feniksa,który ostatnio zaczął dawać się we znaki Śmierciożercom i ich Państwu.
Camile nie chętnie przystała na tę propozycję. Sam Lord też nie wydawał się być zachwycony tym pomysłem. Najgorsza część planu,która wymagała wielu rozmów i prób przekonywania był wybór rodziny dla potomka. Nieliczna część czystokrwistych rodzin nie popierała Voldemorta. 
Nie chcieli umieszczać dziecka w rodzinie która wychowa je przeciwko nim..
Los przyparł ich do muru.. Wszyscy wtajemniczeni doszli do tego samego wniosku jednak nikt nie śmiał powiedzieć tego głośno.Jednak im bliżej było do rozwiązania Lord Voldemort stawał się coraz bardziej brutalny.. Wobec wszystkich za wyjątkiem Camile. Oboje ubolewali nad tym co zbliżało się nieuchronnie.
Wybrali rodzinę mugolskich dentystów nie mogących mieć dzieci. Śmierciożercy obserwowali tych mugoli by się upewnić,że ta rodzina jest odpowiednia. Na tydzień przed narodzinami dziecka zapadła ostateczna decyzja. Camilie bardzo cierpiała z powodu tego że musiała oddać dziecko.
Nadszedł dzień narodzin długo wyczekiwanego dziecka.
Po kilku godzinach straszliwych męczarni Czarna Pani tuliła w ramionach swoją pierworodną córkę.
-Nazwijmy ją Hermiona.-powiedziała Camile zmęczonym głosem. Tom tylko kiwnął głową.
-Daj mi ją Camile. Musimy ją upodobnić do tamtych mugoli u których ma mieszkać..-Tom wziął swoją córeczkę i zaczął wymachiwać nad nią różdżką.
Wieczorem tego samego dnia Hermiona znalazła się pod drzwiami domu Granger'ów