środa, 20 marca 2013

Rozdział I cz. II

Camile Riddle pisząc list do swojej córki płakała. Tak bardzo chciała ją zobaczyć,przytulić nie było dnia żeby o niej nie myślała. Tęskniła a musiała zadowalać się kilkoma anonimowymi sowami w roku.
Westchnęła i zabrała się do kreślenia tych kilku słów.
Wszystkiego najlepszego Hermiono w dniu urodzin.
Przerwała a łzy przysłoniły jej widok. Tak bardzo pragnęła tego by jej córka poznała prawdę..
"Tak i co wtedy Camile?Na pewno rzuci ci się na szyje z podziękowaniami za porzucenie."-pomyślała czarownica gorzko i ponownie pochyliła się nad pergaminem. Wpatrywała się w niego pustym wzrokiem po kilkunastu minutach trwania bez ruchu wstała i postanowiła porozmawiać z mężem. Wiedziała że ta rozmowa nie będzie łatwa.
Wyszła ze swojego pokoju i ruszyła do gabinetu Tom'a,który miał spotkanie z Wewnętrznym Kręgiem ona sama odmówiła wzięcia w nim udziału. Weszła a wszyscy momentalnie umilkli.
-Chcę porozmawiać z mężem.-powiedziała władczym tonem dając jasny przekaz swoim sługom.
Po chwili byli już sami.
-Coś się stało kochanie?-zapytał Tom przyciągając ją bliżej siebie. Ona usiadła mu na kolanach. Jego smukłe palce przejechały po policzku odkrywając ślady łez.-Skarbie płakałaś..-wyszeptał zmartwiony. Żona nigdy nie płakała chyba że z jednego jedynego powodu a mianowicie ich córki..
-Tom.. Ona musi się kiedyś dowiedzieć.-powiedziała cicho patrząc w jego stalowo-szare oczy.
-Camile.. Czy to odpowiedni moment?-zapytał czarnoksiężnik z wahaniem w głosie.
-Jak nie teraz to kiedy?Jutro skończy szesnaście lat.. Za rok zaklęcia przestaną działać a wtedy Zakon dowie się prawdy o niej. Jest wtajemniczona w ich sprawy..  Dużo by ryzykowali pozostawiając ją przy życiu.-Czarna Pani zawiesiła głos pozwalając by ta okrutna prawda sama dotarła do męża.Obserwowała kolejne emocje malujące się na jego twarzy,która tylko przy niej nie była zimną maską. Przerażenie,ból,nienawiść a na końcu wściekłość sprawiająca,że jego oczy zamieniły się w czerwone szparki.
-Nie możemy na to pozwolić. Oni nie mogą jej tknąć tymi brudnymi paluchami.-powiedział zniekształconym głosem. Delikatnie zepchnął żonę z kolan i zaczął się miotać po pokoju. Camile obserwowała go z troską.Jednak gdy zobaczyła,że jego emocje zostały ukryte pod maską sama ukryła też swoje.
-BELLATRIX!-wrzasnął a po chwili u jego stóp płaszczyła się czarownica.
-T-tak Panie, Pani?-zapytała ze spuszczoną głową kobieta.
-Masz mi znaleźć piękny srebrny medalion. Otwierany.-polecił zimnym głosem a Lestrange z cichym pyknięciem zniknęła. Voldemort w tym czasie wyczarowywał miliony maluteńkich szmaragdów.
Jego żona obserwowała go z fotela w milczeniu.Po chwili z powrotem pojawiła się Bellatrix z srebrnym medalionem w ręce padła do stóp Voldemorta. Czarnoksiężnik nie zaszczycił jej spojrzeniem i wyrwał jej medalion.
-Wyjdź.-warknęła Camile wyczarowując dwie szklaneczki Ognistej.Jednym machnięciem różdżki postawiła ją przed mężem który zawzięcie mruczał coś nad medalionem. Żona nie śmiała mu przeszkadzać pogrążona w rozmyślaniach.
-Camile.-wyszeptał cicho Voldemort. Wstała z fotela i zbliżyła się do biurka nad,którym pochylał się mężczyzna jej życia. To co zobaczyła sprawiło,że zabrakło jej tchu przed nią leżał najpiękniejszy medalion. Ujmował swoją prostotą. Na samym środku starannie wygrawerowane było ze szmaragdów H.R.
-Och Tom.. Jaki on piękny.-wyszeptała zaszokowana kobieta.
-Ale to nie wszystko Camile. Gdy nasza córeczka go założy zostaną przełamane moje zaklęcia rzucone na nią 16 lat temu. W dodatku pojawią się wspomnienia z nami.-powiedział mężczyzna z dumą.
Czarna Pani nie wiedząc co ma powiedzieć złączyła ich usta w długim namiętnym pocałunku.


Jednak były tam tylko zwykłe życzenia. Dziewczyna westchnęła cicho. Był to ostatni prezent więc zgodnie z obietnicą daną rodzicom zeszła na dół. A medalion całkowicie znikł z jej myśli.
W jadalni zjadła naleśniki przygotowane na tę okazje przez mamę. Jednak radosny nastrój prysł gdy rozległ się telefon wzywający rodziców do przychodni. Po nie całkiem szczerym zapewnieniu ich że nic się nie stało wyszli z domu zostawiając jej kilka banknotów. Postanowiła że spędzi ten dzień z przyjaciółmi. Wyciągnęła trzy zwitki pergaminu i na każdym z nich napisała tylko: Wpadnij. H.G Zaadresowała je do:Harry'ego,Rona i Ginny. Przywiązała je do nóżki swojej sówki i rozsiadła się w salonie czekając na przyjaciół.
Półgodziny później pojawili się na progu jej domu z ogromnymi siatami słodyczy z Miodowego Królestwa, tortem oraz kilkunastoma butelkami kremowego piwa.
-Sto lat!- zawołali we trójkę i rozpoczęli "Happy Birthday" gdy zamknęła za nimi drzwi. Z uśmiechem na ustach wysłuchała jej i przyjęła życzenia.
-To co Hermiona możemy zacząć część pierwszą twoich urodzin?-powiedziała Ginny wesoło przynosząc z kuchni kilkanaście misek do których włożyła te wszystkie przyniesione przez siebie i chłopaków pyszności.
-Pierwszą część?-zdumiała się Gryfonka.
-Co się tak dziwisz jakbyś Sama-Wiesz-Kogo zobaczyła w różowej sukience?-zapytała Weasley. Towarzystwo wybuchnęło głośnym śmiechem który został przerwany przez dzwonek do drzwi.
Solenizantka poszła otworzyć i niemal oniemiała.Na progu jej domu stali Fred i Gregore Weasley a wraz z nimi połowa Gryffindoru i Luna. Już drugi raz w ciągu godziny musiała wysłuchać "Happy Birthday".
-No wiesz szesnaste urodziny kończy się tylko raz więc postanowiliśmy że zrobimy taką imprezę,że nas mugolska dzielnica zapamięta.-powiedział wesoło Fred brzęcząc butelkami Ognistej Whisky. Wszyscy zebrani z pomocą Freda i George'a odesłali prezenty do jej pokoju.
Już po chwili impreza zaczęła się rozkręcać. A Hermiona myślała,że są to jej najlepsze urodziny. Przebrała się w śliczną czarną sukienkę z zielonymi cekinami układającymi się w piękne wzory do tego ubrała szpilki i lekko się pomalowała.Bliźniacy powiększyli tymczasowo jej dom o ogromną sale z parkietem.Rozpoczął się wielogodzinny maraton taneczny gdyż każdy chciał zatańczyć z solenizantką. Pierwszy taniec należał do Rona jak i kilka późniejszych. Im bardziej jej przyjaciel był pijany tym bardziej był śmiały.
Hermionie nie podobało się to jak ją dotykał. W końcu posunął się za daleko. Jego dłonie zacisnęły się na biuście Gryfonki.  Bez zastanowienia dała mu w twarz a Harry widząc tą sytuacje zawołał bliźniaków żeby odstawili młodszego brata do domu. Fred i George byli bardziej powściągliwi w piciu niż ich brat. Hermiona dziękowała im za to w duchu. Po wyjściu Rona dziewczyna rozluźniła się i nadal wirowała na parkiecie.
Kiedy zapytała Ginny o swoich rodziców ona uśmiechnęła się chytrze i powiedziała,że wysłali ich z Harry'm do hotelu. Impreza trwała do prawie samego rana chociaż już prawie wszyscy w tym solenizantka byli mocno wstawieni. Hermiona upijała się coraz bardziej aż do stanu nie przytomności. Jeden z bliźniaków zaniósł ją do jej sypialni i położył na łóżku.


~~**~~
Następnego dnia szesnastolatkę obudził okropny ból głowy. Nieprzytomnie rozejrzała się za szklanką wody a gdy jej nigdzie nie dostrzegła zaklęła cicho. Jednak na parapecie czekała na nią sowa z przywiązaną do nóżki buteleczką wraz z liścikiem.

Dzień dobry!
Mamy nadzieję że dobrze się bawiłaś. Nasz nowy wynalazek na kaca.Spokojnie przetestowany na wielu Gryfonach i nas samych.
Będziemy ci wyprawiać częściej urodziny.
Pozdrawiamy: Fred i George.

Dziewczyna zignorowała podszepty rozsądku i szybko odwiązała buteleczkę po czym wypiła ją duszkiem niemal krzycząc z ulgi gdy natychmiast zniknęło okropne uczucie łupania w głowie i suchość w ustach.
Wyciągnęła pióro i pergamin. Po czym naskrobała:

Dzień dobry.
Bawiłam się świetnie. Jesteście genialni nie wiem jak mam Wam dziękować.
Jak będą takie jak te to się zgadzam.
Dziękuje za eliksir na kaca. 
Jesteście świetni. 
Pozdrawiam i całuję: Hermiona

Dała list swojej sówce i zaadresowała go do mieszkania bliźniaków na Pokątnej. Dopiero wtedy rozejrzała się po pokoju i zobaczyła ogromną górę różnokolorowych paczek. Z westchnieniem podreptała do łazienki.
No cóż,bliźniacy umieją wyprawiać imprezy.-pomyślała z uśmieszkiem gdy wyszła i skierowała swe kroki do salonu. Zniknęła sala balowa a salon był wysprzątany.Zakładała,że to też sprawka bliźniaków.
Z uśmiechem  na twarzy poszła przeglądać prezenty.Kiedy jej wzrok padł na medalion z szmaragdami leżący na komodzie...

No i jest kolejna notka mam nadzieję że się podoba.
Komentujcie:)
Pozdrawiam Hermiona Riddle.
Następna notka będzie w piątek.









8 komentarzy:

  1. hmm, myślałam że będzie tam coś ciekawego napisane, a tam wszystkiego najlepszego? xD
    ..czekam na następny rozdział, w którym mam nadzieję Hermiona założy medalion i dowie się prawdy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być zaskakująco.
      I jest tak moim zdaniem :)
      Nie musisz długo czekać bo już w piątek.

      Usuń
  2. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ach ten niegrzeczny Ron. Dobrze, że go zabrali. xd Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajeeebisteee. Jesteś swietna uwielbiam twojego bloga :3 Zapraszam do mnie www.catoclove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmm... świetne, świetne :D
    Dobrze, że wywaliła Rona - to najgorsza postać w całym HP xD
    Podoba mi się i to baaardzo ^^
    Czytam dalej :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. czytam od dzisiaj ponieważ wpadłam tu przypadkiem :D
    rozdział jak i pozostałe są cudowne ♥
    lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ayra: Zaczyna się świetnie, zobaczymy co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny - trochę mnie tylko denerwuje przesłodzone zachowanie Voldemorta, ale jak już pisałam - lubię brutalne wątki xd

    OdpowiedzUsuń