piątek, 12 sierpnia 2016

Informacja

Blog wkrótce zostanie przeniesiony na nowy adres w związku z zamieszaniem z szablonem i rozdziałami
Pozdrawiam
H.R.

środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział XIX cz. I

Wróciłam! 
Tak bardzo bardzo się ciesze że w końcu mogę wrócić do Was. Miałam nadzieję że to się uda. Pokonałam bardzo trudny okres mojego życia i wracam tu do Was z bardziej dppracowaną wizją tego opowiadania.  Mam nadzieje że Wam się spodoba i że wybaczcie mi tą długą nieobecność. Wrzucam teraz tylko część tego rozdziału ponieważ chce aby blog znów ruszył. Także wielka reaktywacja! 
Już prawie połowa opowiadania za nami. Jak stwierdziliście w komentarzach pod ostatnim rozdziałem "robi się ciekawie". No ja też uważam, że te ostatnie 21 rozdziałów będzie ciekawych. Już powoli będę mogła Was wprowadzać w sceny, które od momentu rozpoczęcia tego opowiadania siedzą w mojej głowie.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba... zamęt jaki będzie panował w życiu naszych bohat

Buziaki
H.R.

Perspektywa Draco

Na zaklęcia oczywiście dotarli w ostatniej chwili. Szybko przebił się na przód tłumu Gryfonów i ignorując ich zaczepki niemal wdarł się do klasy o włos unikając przewrócenia malutkiego profesora od zaklęć.
Musieli z Diabłem porozmawiać. I to natychmiast. Miał nadzieję, że dzisiaj też będą ćwiczyć magię pozadomową. Od paru lekcji ćwiczyli zaklęcia niewebralne co zawsze powodowało sporo huków spowodowanych przez rozkojarzone miernoty z Domu Lwa. Takie zamieszanie było idealne do porozmawiania bez ryzyka, że zostaną podsłuchani. Zajął ostatnią ławkę w lewym rogu klasy. Blaise dotarł do niego chwilę później a Draco po jego cynicznym pełnym zadowolenia uśmiechu wywnioskował, że zapewne dopiekł przed chwilą Pottusiowi i Rudemu pomiotowi.
-- Żałuj Smoku, że się zmyłeś. Gryfki znowu próbowały podskakiwać. I jak to zazwyczaj bywa uciekły z wielkim piskiem. Biedactwa. -- blondyn przyjrzał się uważnie kumplowi. Chociaż od tygodni po kryjomu spotykał się z siostrą Weasley'a, która była Gryfonką jego zachowanie wobec tego domu nie uległo zmianie. On nie wiedział czy ma czuć ulgę czy też się martwić o to jak to wpłynie na związek Blaise'a z Ginny. Z tego co widział to jego kumpel wpadł po uszy... Ugh!
-- Twoja Ognista Wiewióra nie będzie zadowolona. -- powiedział kąśliwie. Ciemnoskóry chłopak wyraźnie się zmieszał, trwało to dosłownie sekundę bo potem zaraz odzyskał typową dla siebie pogodę ducha.
-- Ona mnie rozumie lepiej niż ci się wydaje. I jest zupełnie inna niż te wszystkie półgłówki. -- w głosie Zabiniego brzmiała taka pewność, że aż on zaczął mu wierzyć. Podczas tej krótkiej rozmowy reszta uczniów zajęła już miejsca. Ku niezadowoleniu ich obojga Potter usiedli w środkowym rzędzie również w ostatniej ławce.
-- Chyba postanowili zabawić się w nasze niańki. -- parsknął Diabeł. On tylko przewrócił oczami. Nie oznaczało dla nich nic dobrego. Westchnął. Modlił się do Merlina o jakieś idiotyczne zaklęcia pozadomowe.
Profesor właśnie wynurzył się zza swojej katedry.
-- Dzisiaj moi mili będziecie ćwiczyć bardzo proste zaklęcie pozwalające odróżnić rośliny jadalne od nie jadalnych. Wiem, że te wszystkie rośliny jakie otrzymacie do ćwiczeń były rozpoznawane i omawiane na Zielarstwie ale lepiej nie ryzykować, że wasza niedbałość w nauce was zabije. I możecie też natrafić na zupełnie nowe rośliny, które mogą wam uratować życie lub was zabić. Dlatego proszę Was o koncentrację na dzisiejszych zajęciach. Żadnego gadania. -- piskliwy głosik profesora działał na nerwy mimo tego wszyscy go szanowali i starali się na jego zajęciach, bo co to za czarodziej bez zaklęć?
-- Dzisiaj mamy jakiegoś cholernego pecha. -- zaklął Zabini a on niestety musiał mu przyznać rację.
-- A więc zaklęcie brzmi: Agnoscimus Plantae*. Powtórzcie za mną! -- uczniowie byli posłuszni choć nie wszyscy czynili to z entuzjazmem godnym Hermiony Riddle. Do jego uszu doszły słowa Pottera:
-- Gdyby jeszcze to pomogło nam wygrać wojnę. I pokonać Voldemorta. -- te słowa wywołały na obliczach młodego Malfoy'a i Blaise'a wredne uśmieszki.
-- Bez Hermiony jesteśmy przegrani -- dodał Weasley z nieszczęśliwą miną.
-- Jednego się chociaż nauczyłeś Rudzielcu. Nauczyłeś się tego, że bez Miony jesteście z Głuppotterem nikim. -- jego ciemnoskóry przyjaciel był w swoim żywiole mogąc docinać dwójce znienawidzonych Gryfonów. Draco się zastanawiał jak jego najlepszy kumpel zareaguje na wieść o tym, że będą musieli prawdopodobnie sprzymierzyć się z wrogiem aby ocalić Hermionę. On był w stanie zrobić wszystko i miał nadzieję, że jego przyjaciel mu pomoże.
-- Smoku, mój plan jest taki: Najpierw złamiemy waszą klątwę, nie nie wiem jak to zrobię ale pracuję nad tym więc mi nie przerywaj. Jak złamiemy klątwę to Miona nie poślubi Paula ale jej ojczulek się raczej wkurwi. Dlatego musimy działać jak te mugolskie wygimnastykowane faceciki w czerni nidża czy jakoś tak. Jak to przeżyjemy to wtedy będziecie mogli z Mioną odlecieć na waszym różowym jednorożcu. -- czuł, że kumpel próbuje go rozbawić ale ten żart tylko mu jeszcze bardziej dobitnie w jak beznadziejnym położeniu się znalazł. Merlinie! Czemu akurat ich to spotkało...
-- Dobra widzę, że mój błyskotliwy dowcip był zbyt górnolotny jak na ten móżdżek pod tą platynową czuprynką. -- skomentował Diabeł dalej próbując go rozbawić.On tylko w frustracji zazgrzytał zębami.
-- Masz jakiś plan czy nie? -- on chciał już działać. Męczyła go taka bezczynność zwłaszcza w sytuacji jeśli chodziło o jej bezpieczeństwo.
-- Ja zawsze mam plan mój niedouczony Smoczku! -- żachnął się Blaise.
--  Zabini... Nie mam siły na twoje gierki. -- westchnął bezsilnie.
-- Przewidziałem taki obrót spraw, Smoczku. Wiesz, ponoć moja babka dziesiąte pokolenie wstecz była najsłynniejszą wieszczką swoich czasów. Plus do tego reszta doskonałych genów i oto jestem ja Blaise Zabini najseksowniejszy i najinteligentniejszy spośród męskiej populacji ślizgonów. -- Blaise jak zwykle musiał połechtać swoje ego nim wyjawi mu swoje plany, jednak nastrój blondyna sprawił,że jego jedyną reakcją było znużone westchnięcie. Nie mógł się skupić na niczym innym niż na myśleniu o niej. Tak bardzo chciał żeby mogła być jego.  Był gotów wszystko poświęcić. Oddał by całą fortunę rodzinną co do ostatniego sykla byleby tylko mógł ją tulić co noc w swoich ramionach.

WIELKI POWRÓT

Witajcie. Przepraszam za tak długą nieobecność. Zmagałam się z bardzo ciężką chorobą która dopadła mnie zupełnie nagle.  Rok walczyłam o zdrowie a drugi rok aby moje życie wróciło do normy cały czas gdzieś z tyłu głowy były myśli o tym blogu.  Chciałam dokończyć historie jednak nie mogłam się dostać na konto dopiero dziś mi się to udało i właśnie zabrałam się za pisanie rozdziału XIX rozpiera mnie wena i wielki entuzjazm.  Mam przed sobą długą noc,która mam nadzieje że okaże się również płodna dla mojej weny i że już jutro rano będę mogła się z wami podzielić tym rozdziałem. Pozdrawiam i przepraszam.
H.R.