niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział XVII cz. I

Hej!
Udało mi się wyrobić z terminem. Bo z długością już nie za co Was strasznie przepraszam ale wolałam podzielić ten rozdział niż Was rozczarować. Wiem, że ta część jest krótka. Nie miałam na to wpływu. Czasu brakuje... A ten rozdział jest bardzo istotny dla dalszego rozwoju akcji dlatego wolałam dać tyle ile miałam napisane niż dopisywać bez dopracowania. Kolejna część będzie szybko bo już w okolicy czwartku lub piątku. Dziękuje Wam za te komentarze i wyświetlenia. Cieszy mnie chociaż to bo wiem, że to też jest moja wina. Nie przedłużając...
Do zobaczenia w czwartek lub piątek!
H.R.

Perspektywa Hermiony

Przebudzenie następnego poranka było dla Hermiony wyjątkowo trudne. Czuła się tak jakby do tej pory żyła w idealnej szklanej bańce, w świecie który był tak doskonały. Jednak wczoraj ta idealna bańka stłukła się w drobny mak. A wraz z tą bańką pękły dwa serca... Młoda Riddle leżała w łóżku z głową pełną myśli, których nie była wstanie kontrolować. A jej serce było przepełnione bólem, którego nie mogło nic załagodzić poza niemożliwym cofnięciem czasu. Szesnastolatka leżała starając się poukładać wydarzenia z ostatnich kilkunastu godzin. Z letargu wyrwało ją pukanie do drzwi. Może to on? Nadzieja dodała jej sił. Wyskoczyła z łóżka i potykając się dopadła drzwi.Otworzyła je a tam stała Pansy. Starała się ukryć rozczarowanie.
-- Miona... -- wyszeptała Pansy obejmując córkę Czarnego Pana. Hermiona poczuła wdzięczność wobec Pan. Teraz potrzebowała kogoś bliskiego a Pansy była jedną z takich osób. Drugą osobą drogą jej sercu był platynowłosy blondyn, którego musiała ocalić. Bo gdy się kogoś kocha chce się jego szczęścia bez względu na wszystko. Szkoda, że zrozumiała co do niego czuje tak późno. Za późno. Teraz żadna deklaracja uczuć nie wchodzi w rachubę. Jedyna deklaracja miłości musi być fałszywa.
-- Pan, wejdź. -- powiedziała Hermiona w myślach układając plan. Plan pełen ryzykownych kroków ale na dopracowanie go nie było czasu. Do balu w rezydencji zostało zaledwie półtora tygodnia. Przedstawienie musiało się zaraz rozpocząć. Poprowadziła przyjaciółkę na obitą limonkowym pluszem kanapę.
-- Jak się czujesz? -- zapytała czarnowłosa starając się odczytać emocje z twarzy młodej Riddle.
-- A jak mam się czuć Pan? Wyjdę za mężczyznę swojego życia a my będziemy rodziną! Czy mogłoby być piękniej? -- kłamstwa spływały z jej ust lekko swobodnie i naturalnie. Najtrudniej będzie jej przekonać przyjaciół o swojej nie zachwianej miłości do Paula. Chociaż może wplącze ich w jej grę... Obserwowała nadal z maską szczęścia na twarzy jak powątpiewanie przyjaciółki widoczne na jej twarzy przeradza się w  zrozumienie. Pan uśmiechnęła się równie promienie.
-- Już nie mogę się doczekać, siostrzyczko! -- zaćwierkała radośnie młoda Parkinson,
-- Ja również... Pansy czy mogłabyś coś dla mnie załatwić? -- zapytała niewinnym tonem Miona
-- Oczywiście. -- uśmiech królowej Slytherinu upewnił córkę Czarnego Pana o tym, że Pan wie jak musi grać. Ściany mają uszy. Lepiej wystrzegać się nie potrzebnego ryzyka.
-- Uff jak tu duszno...  Potrzebuję powietrza.- sapnęła Hermiona.
-- Chodźmy na dwór się przewietrzyć to na pewno ci pomoże. -- powiedziała Parkinson z troską w głosie.
Dwie Ślizgonki szybko ubrały peleryny  po czym opuściły komnaty Perfekt Naczelnej i raźnym krokiem  zmierzały do wyjścia ze szkoły. Połowa października miała jeszcze słoneczne dni. Choć dziś do nich niewątpliwie nie należało. Usiadły pod dębem nad jeziorem szczelnie opatulone pelerynami. Hermiona rzuciła Muffliato aby mieć pewność, że nikt ich nie podsłucha. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-- Pansy, musisz mi pomóc! Proszę... -- córkę Czarnego Pana ogarnęły wątpliwości czy dobrze robi prosząc Ślizgonkę o pomoc. Przecież tu chodziło o oszukiwanie jej własnego brata...
-- Herm... Ja cię rozumiem. Wiem o tym co chcesz zrobić. Nie będzie to dla mnie łatwe przecież to mój brat. Ale pomogę ci. -- powiedziała poważnie Pansy patrząc w czekoladowe oczy rówieśniczki.
-- Slazarze! Pansy dziękuje! -- nieopisywalna ulga ogarnęła Hermionę.
-- Pierwszą i najtrudniejszą rzeczą będzie przekonanie Draco o twojej  miłości do Paula. Z kolei Paul musi przekonać się, że ty nie udajesz i że zawsze czułaś coś do niego... Moim braciszkiem zajmę się ja a wtedy wy musicie oszukać Smoka. -- ton byłej Prefekt Naczelnej zaskoczył Riddle'ównę był taki wyważony jakby ślizgonka miała to wszystko doskonale zaplanowane.
-- A więc kiedy zaczynamy? -- napięcie w tonie Miony było wyczuwalne na milę.
-- Teraz. -- odpowiedziała jej przyjaciółka. Dwie młode czarownice wstały i udały się w stronę zamku.
Weszły do głównego holu. Z Wielkiej Sali wylewał się tłum uczniów, najwyraźniej śniadanie dobiegło końca.
-- Mam teraz Eliksiry. Pogadam z Paulem. Przyjdzie do ciebie po zajęciach. -- zapowiedziała Pansy i szybkim krokiem zmierzała w stronę lochów. Hermiona westchnęła cicho, w myślach powtarzając,że to jedyne wyjście. Ale była gotowa na wszystko byleby tylko ocalić Dracona...

3 komentarze:

  1. Dzieje sie dzieje!
    Ale krotkooooo
    Czekam na więcej :D
    Zapraszam na nowy rozdział na panstwoweasley .blogspot.com i proszę o opinie
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, mam nadzieję że nie dojdzie do ślubu Mionki i Paula...
    Trochę obawiam się o Malfoya, co z nim będzie..

    Pozdrawiam,
    opewnejpani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. I jest :) Rozdział krótki, ale rzeczowy i ciekawy, więc jak najbardziej na miejscu. Chociaż od poprzedniej notki minęło trochę czasu i musiałam sobie przypomnieć opowiadanie od początku to muszę oddać Ci to, że rozdział jest bardzo dobrze wpasowany w całego bloga. Mam wrażenie, że Twój styl pisania trochę sie rozwinął przez ten czas, ale klimat pozostał ten sam, co Ci się chwali. ;) Czekam na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie
    Clary <3
    PS Nie przejmuj się małą ilością komentarzy - trochę Cię nie było i do sporej części czytelników informacje o Twoim powrocie jeszcze nie dotarły, ale z czasem będzie lepiej :**

    OdpowiedzUsuń