Hej!
Mam zaszczyt Wam przedstawić Rozdział XV. Betowany przez Alex. Dziękuje Ci za to kochana. Z dedykacją dla cudownej bety oraz Venetii.
Rozdział... No, cóż mam nadzieję obudzić nim w Was emocje oraz chęć do komentowania :D
Kolejna notka będzie... Jak pojawi się 20 komentarzy to będzie w poniedziałek a jak będzie mniej to dopiero w czwartek.
Buziole, H.R.
-- Otwórz, Hermiono. -- poprosił, siląc się na uwodzicielski ton, któremu żadna z czarownic w Hogwarcie nie umiała się oprzeć, no może poza dawną Panną-Ja-Wiem-Wszystko. Ale teraz była całkiem inną osobą.Uwielbiał ją za to, chociaż nigdy by tego jej nie powiedział. Nie wiedział,jak to się stało. Ona obudziła jego zimne serce, rozpalając je gwałtownie. Dała mu więcej niż kiedykolwiek on jej zdoła dać. Zwłaszcza, że on miał już wybraną żonę. Ta myśl wywołała u niego obrzydzenie... Musiał poślubić tę idiotkę, Astorię. Ona pewnie też miała już wybranego męża. To było niedozniesienia, że ktoś inny będzie całował jej miękkie cudowne malinowe wargi. Wrócił na ziemię. A więc klątwa była ich przeznaczeniem... Chciał błagać Merlina o cofnięcie czasu. Zrobiłby wszystko, żeby nie skazywać jej na to cierpienie.Nie miało znaczenia jego cierpienie, które było niczym wobec cierpienia tej cudownej czarownicy z jego winy. Nie mógłby z tym żyć. A gdyby zrobił wszystko, żeby go na nowo znienawidziła? Czy wtedy klątwa by przestała ich wiązać? Był gotowy się poświęcić. Jego ojciec miał rację miłość jest słabością. Jego ponure rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Odsunął się. Stała na progu ubrana w rozciągnięty szary sweter i białe spodnie. Na bladych policzkach zobaczył świeże ślady łez. Była piękna,ślady łez na jej policzkach były dla niego przyczyną bólu w tym nietypowym dla niego miejscu. Bolało go serce, poraz pierwszy w życiu. Jak mógłby ją zranić?
-- Hej, mogę wejść? -- zapytał, patrząc w jej błyszczące od łez oczy.
-- Proszę -- powiedziała tylko, wpuszczając go do środka. Rozejrzał się. Ten pokój był odbiciem jej pokoju w Riddle Manor. Uśmiechnął się lekko. Poprowadziła go do części salonowej, którą musiała pewnie sobie zażyczyć. Białe meble, szaro-limonkowe ściany, jasna podłoga. Dodatki też były białe. Obita limonkowym pluszem kanapa przed kominkiem. Widać było, że chciała sobie tu stworzyć oazę spokoju. Uśmiech wpłynął na jego wargi, gdy obserwował, jak siada na kanapie, podkulając nogi i wpatrując się w ogień. Teraz zupełnie nie przypominała córki najpotężniejszego czarnoksiężnika tych czasów. Wyglądała tak niewinnie, tak bezbronnie. Usiadł koło niej nieco bliżej niż zrobiłby to normalnie. Ona położyła mu głowę na ramieniu niemal odruchowo. On zanurzył twarz w jej ciemnych włosach pachnących arbuzami.
-- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy uczcić... -- zawahał się przez chwilę, a ona to wykorzystała, żeby się wtrącić.
-- Przecież nie ma powodu do świętowania -- powiedziała martwym głosem.
-- Ależ zawsze się znajdzie. Uczcijmy to, że jesteśmy tu teraz razem -- zaproponował. Nie czekając na jej odpowiedź, wyczarował dwa kieliszki do wina z rżniętego kryształu. Napełnił je ciemnoczerwonym płynem z butelki. Podał jej jeden. Podniósł swoje naczynie aby wznieść toast.
-- Za nas. Żebyśmy zawsze byli piękni i młodzi -- powiedział z uśmiechem. Wyciągnął twarz z jej włosów,by zobaczyć, jak na jej usta wpływa cień uśmiechu.Jednak dla niego ten toast był czymś więcej. Dla niego ta pierwsza część była gorącym życzeniem, nieuchwytnym i zakazanym, ale podobno marzenia się spełniają. Gdyby tylko wiedział, że ona skrycie marzy o tym samym!W pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk stukających się kieliszków. Wypili toast.
-- Powinniśmy powiadomić rodziny o klątwie. -- Hermiona wypowiedziała słowa, które ich oboje napełniały dziwną obawą.
-- Poczekajmy -- powiedział. Chciał to odwlekać tak długo, jak się dało. Gdyby powiedzieli rodzinom musieliby zdeklarować swoje uczucia. A dla nich było jeszcze zbyt wcześnie. Skinęła głową z twarzą pozbawioną wyrazu. Napełnił kieliszki. Obserwował jak ona sięga po swój i wypija go jednym łykiem. Była to oznaka jej rezygnacji i rozpaczy. Objął ją wolną ręką przyciągając do siebie
-- Dostałam list od ojca. -- powiedziała, przerywając ciszę, jaka zapanowała między nimi. Nic nie powiedział. Wiedział o tym, przecież Snape dał go jej przy nim ale teraz to było nie istotne. Chciał,żeby podzieliła się tym,co napisał jej Czarny Pan. Niech rozdzieli ten ciężar na nich dwoje. Chętnie by go zdjął z młodej Riddle całkowicie, jednak tu nie mógł nic zrobić...
-- Nic szczególnego nie napisał po za tym... -- jej palce zaczęły nerwowo bawić się swetrem. Złapał jej nadgarstki bardzo delikatnie jakby były z kruchego szkła. Odwróciła głowę w jego stronę. Wykorzystał okazję i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Uwielbiał kuszącą miękkość ust tej dziewczyny. Oderwała wargi od jego ust. Oddech miała przyśpieszony a na policzkach cudowne rumieńce.
-- Draco... -- powiedziała cicho. Uwielbiał, jak tak wymawiała jego imię. Nie mógł jej pozwolić na zniszczenie tej chwili. Pieprzyć rozsądek i klątwę. Zamknął jej usta pełnym żaru pocałunkiem. Znów dotknęli nieba namiętności, które pojawiało się wraz ze złączonymi wargami.
Była jak narkotyk a on był od niej całkowicie uzależniony.To było najpiękniejsze uzależnienie jakiego kiedykolwiek doznał... Tym razem to on przerwał pocałunek. Zbyt silnie na niego działała. Bał się, że straci kontrole nad sobą. Nie chciał jej wystraszyć. Mogłaby dojść do wniosku, że on myśli tylko o tym, że jest kolejną jego zabawką. Ale ona nie była jego zabawką. Ona była dla niego jak najdelikatniejszy kwiat. Zakazany,oszołamiający,cudowny. Te słowa były dla niego niewystarczające, by ją opisać. Spojrzał w jej cudowne oczy, które teraz lśniły, ale nie ze smutku,lecz z tłumionych emocji, które on w niej rozpalał do czerwoności.
-- Czemu my to robimy? -- zapytała niemal rozpaczliwie. W tym momencie cudowne uniesienie wywołane przez pocałunek runęło jak domek z kart. Cholerny domek z kart. Nie potrafił jej odpowiedzieć.
-- Podobno znasz odpowiedzi na wszystkie pytania – szepnął, patrząc na nią. Chciał utonąć w cudnych oczach tej czarownicy.
-- Na to nie znam odpowiedzi. I niewiem,czy chcę znać – odpowiedziała, odsuwając się od niego na drugi koniec sofy. To było jak cios tłuczkiem w żołądek. Uważała, że jest dla niego kolejną zabawką. To bolało.
-- Hermiono... -- szepnął, nie potrafiąc ukryć wyrzutu w głosie. Napił się. Nie mógł w to uwierzyć. Czy miała jakiekolwiek podstawy, by tak uważać? Gorączkowo myślał nad tym szukając powodu, jednak nie odnalazł we wspomnieniach nic takiego.
-- Powinieneś już iść -- powiedziała. Kolejny cios.
-- Nie chcę, Hermiono nie mogę odejść dopóki... -- powiedział gorączkowo.
-- Musisz, Draco. Potraktuj to jako rozkaz córki Czarnego Pana. -- jej głos był zdecydowany.
Temu nie mógł się sprzeciwić. Poczuł, jak przysięga posłuszeństwa zaczyna mu ciążyć.
-- Jak sobie życzysz, Pani. Do zobaczenia na patrolu.-- powiedział gorzko i już po chwili go nie było. Wszedł do swoich komnat. Chwycił jakąś tandetną szklaną figurkę stojącą na półce z książkami i cisnął nią o ścianę. Szkło rozprysnęło się w miliony kawałeczków. Podobnie czuło się jego serce. Serce, które ona rozpaliła do czerwoności by potem je ugasić gwałtownie. Podszedł do barku i wyciągnął butelkę Ognistej. Pociągnął duży łyk prosto z butelki. Usiadł w fotelu i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił papierosa od różdżki i się głęboko zaciągnął dymem. Z pomiędzy jego warg wyleciał szary obłok. Pomiędzy kolejnymi zaciągnięciami,brał duże łyki whisky. W końcu, w przypływie rozpaczy, butelka z trunkiem również została rozbita o ścianę.
Sięgnął po kolejną butelkę, rozsiadając się w fotelu.W ciągu kilku minut opróżnił jedną. W ciągu godziny był zalany w trupa. Miłość jest słabością...
Perspektywa Hermiony
Gorzko żałowała tego, jak potraktowała Dracona. Przecież nie dał jej żadnego powodu do tego. Był wobec niej taki czuły, opiekuńczy. Był idealny. Był jej cudownym ideałem. Jednak wola ojca, przekazana w liście, ciążyła bardziej nawet od klątwy.
Droga Córko,
-- Hej, mogę wejść? -- zapytał, patrząc w jej błyszczące od łez oczy.
-- Proszę -- powiedziała tylko, wpuszczając go do środka. Rozejrzał się. Ten pokój był odbiciem jej pokoju w Riddle Manor. Uśmiechnął się lekko. Poprowadziła go do części salonowej, którą musiała pewnie sobie zażyczyć. Białe meble, szaro-limonkowe ściany, jasna podłoga. Dodatki też były białe. Obita limonkowym pluszem kanapa przed kominkiem. Widać było, że chciała sobie tu stworzyć oazę spokoju. Uśmiech wpłynął na jego wargi, gdy obserwował, jak siada na kanapie, podkulając nogi i wpatrując się w ogień. Teraz zupełnie nie przypominała córki najpotężniejszego czarnoksiężnika tych czasów. Wyglądała tak niewinnie, tak bezbronnie. Usiadł koło niej nieco bliżej niż zrobiłby to normalnie. Ona położyła mu głowę na ramieniu niemal odruchowo. On zanurzył twarz w jej ciemnych włosach pachnących arbuzami.
-- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy uczcić... -- zawahał się przez chwilę, a ona to wykorzystała, żeby się wtrącić.
-- Przecież nie ma powodu do świętowania -- powiedziała martwym głosem.
-- Ależ zawsze się znajdzie. Uczcijmy to, że jesteśmy tu teraz razem -- zaproponował. Nie czekając na jej odpowiedź, wyczarował dwa kieliszki do wina z rżniętego kryształu. Napełnił je ciemnoczerwonym płynem z butelki. Podał jej jeden. Podniósł swoje naczynie aby wznieść toast.
-- Za nas. Żebyśmy zawsze byli piękni i młodzi -- powiedział z uśmiechem. Wyciągnął twarz z jej włosów,by zobaczyć, jak na jej usta wpływa cień uśmiechu.Jednak dla niego ten toast był czymś więcej. Dla niego ta pierwsza część była gorącym życzeniem, nieuchwytnym i zakazanym, ale podobno marzenia się spełniają. Gdyby tylko wiedział, że ona skrycie marzy o tym samym!W pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk stukających się kieliszków. Wypili toast.
-- Powinniśmy powiadomić rodziny o klątwie. -- Hermiona wypowiedziała słowa, które ich oboje napełniały dziwną obawą.
-- Poczekajmy -- powiedział. Chciał to odwlekać tak długo, jak się dało. Gdyby powiedzieli rodzinom musieliby zdeklarować swoje uczucia. A dla nich było jeszcze zbyt wcześnie. Skinęła głową z twarzą pozbawioną wyrazu. Napełnił kieliszki. Obserwował jak ona sięga po swój i wypija go jednym łykiem. Była to oznaka jej rezygnacji i rozpaczy. Objął ją wolną ręką przyciągając do siebie
-- Dostałam list od ojca. -- powiedziała, przerywając ciszę, jaka zapanowała między nimi. Nic nie powiedział. Wiedział o tym, przecież Snape dał go jej przy nim ale teraz to było nie istotne. Chciał,żeby podzieliła się tym,co napisał jej Czarny Pan. Niech rozdzieli ten ciężar na nich dwoje. Chętnie by go zdjął z młodej Riddle całkowicie, jednak tu nie mógł nic zrobić...
-- Nic szczególnego nie napisał po za tym... -- jej palce zaczęły nerwowo bawić się swetrem. Złapał jej nadgarstki bardzo delikatnie jakby były z kruchego szkła. Odwróciła głowę w jego stronę. Wykorzystał okazję i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Uwielbiał kuszącą miękkość ust tej dziewczyny. Oderwała wargi od jego ust. Oddech miała przyśpieszony a na policzkach cudowne rumieńce.
-- Draco... -- powiedziała cicho. Uwielbiał, jak tak wymawiała jego imię. Nie mógł jej pozwolić na zniszczenie tej chwili. Pieprzyć rozsądek i klątwę. Zamknął jej usta pełnym żaru pocałunkiem. Znów dotknęli nieba namiętności, które pojawiało się wraz ze złączonymi wargami.
Była jak narkotyk a on był od niej całkowicie uzależniony.To było najpiękniejsze uzależnienie jakiego kiedykolwiek doznał... Tym razem to on przerwał pocałunek. Zbyt silnie na niego działała. Bał się, że straci kontrole nad sobą. Nie chciał jej wystraszyć. Mogłaby dojść do wniosku, że on myśli tylko o tym, że jest kolejną jego zabawką. Ale ona nie była jego zabawką. Ona była dla niego jak najdelikatniejszy kwiat. Zakazany,oszołamiający,cudowny. Te słowa były dla niego niewystarczające, by ją opisać. Spojrzał w jej cudowne oczy, które teraz lśniły, ale nie ze smutku,lecz z tłumionych emocji, które on w niej rozpalał do czerwoności.
-- Czemu my to robimy? -- zapytała niemal rozpaczliwie. W tym momencie cudowne uniesienie wywołane przez pocałunek runęło jak domek z kart. Cholerny domek z kart. Nie potrafił jej odpowiedzieć.
-- Podobno znasz odpowiedzi na wszystkie pytania – szepnął, patrząc na nią. Chciał utonąć w cudnych oczach tej czarownicy.
-- Na to nie znam odpowiedzi. I niewiem,czy chcę znać – odpowiedziała, odsuwając się od niego na drugi koniec sofy. To było jak cios tłuczkiem w żołądek. Uważała, że jest dla niego kolejną zabawką. To bolało.
-- Hermiono... -- szepnął, nie potrafiąc ukryć wyrzutu w głosie. Napił się. Nie mógł w to uwierzyć. Czy miała jakiekolwiek podstawy, by tak uważać? Gorączkowo myślał nad tym szukając powodu, jednak nie odnalazł we wspomnieniach nic takiego.
-- Powinieneś już iść -- powiedziała. Kolejny cios.
-- Nie chcę, Hermiono nie mogę odejść dopóki... -- powiedział gorączkowo.
-- Musisz, Draco. Potraktuj to jako rozkaz córki Czarnego Pana. -- jej głos był zdecydowany.
Temu nie mógł się sprzeciwić. Poczuł, jak przysięga posłuszeństwa zaczyna mu ciążyć.
-- Jak sobie życzysz, Pani. Do zobaczenia na patrolu.-- powiedział gorzko i już po chwili go nie było. Wszedł do swoich komnat. Chwycił jakąś tandetną szklaną figurkę stojącą na półce z książkami i cisnął nią o ścianę. Szkło rozprysnęło się w miliony kawałeczków. Podobnie czuło się jego serce. Serce, które ona rozpaliła do czerwoności by potem je ugasić gwałtownie. Podszedł do barku i wyciągnął butelkę Ognistej. Pociągnął duży łyk prosto z butelki. Usiadł w fotelu i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił papierosa od różdżki i się głęboko zaciągnął dymem. Z pomiędzy jego warg wyleciał szary obłok. Pomiędzy kolejnymi zaciągnięciami,brał duże łyki whisky. W końcu, w przypływie rozpaczy, butelka z trunkiem również została rozbita o ścianę.
Sięgnął po kolejną butelkę, rozsiadając się w fotelu.W ciągu kilku minut opróżnił jedną. W ciągu godziny był zalany w trupa. Miłość jest słabością...
Perspektywa Hermiony
Gorzko żałowała tego, jak potraktowała Dracona. Przecież nie dał jej żadnego powodu do tego. Był wobec niej taki czuły, opiekuńczy. Był idealny. Był jej cudownym ideałem. Jednak wola ojca, przekazana w liście, ciążyła bardziej nawet od klątwy.
Droga Córko,
Ufam, że masz się dobrze w twoim prawowitym domu. Snape informuje mnie na bierząco o sprawach Hogwartu. Bardzo interesujący pomysł z tym Turniejem. Musisz się liczyć z tym, że zapewne weźmiesz w nim udział. Poradzisz sobie.Razem z matką podjeliśmy decyzję o Twojej przyszłości. Za niespełna rok będziesz pełnoletnia, więc postanowiliśmy, że zaczniemy szukać męża odpowiedniego dla Ciebie. Matka wyjawiła mi, że z młodym Malfoyem macie się ku sobie. Jednak muszę cię zmartwić. Dracon ma już wybraną żonę, podobnie jak Ty męża. Zostałaś zaręczona już z Paulem Parkinsonem. Jednak jest to jeszcze umowne. Prawdziwe zaręczyny odbędą się na balu w Noc Duchów, który odbędzie się w Riddle Manor. Oczekuję, że twoje relacje z Draconem ulegną zmianie na przyjacielskie. Jeśli nie, młody Malfoy poniesie karę. Proszę, żebyś zainteresowała się Paulem, który jest dużo odpowiedniejszy dla Ciebie. Potraktuj to jako rozkaz. Jako Twój Ojciec i Pan oczekuję, że mnie nie zawiedziesz.
Twój Ojciec
Czytała ten list raz za razem. Z jej oczu spływały coraz to nowsze łzy. A więc klątwa ich dotknęła. Wola ojca była ich klątwą. Wzięła pergamin i pióro. Drżącą ręką napisała odpowiedź.
Ojcze,
Nie śmiem się sprzeciwiać Twej woli. Jednakże chcę, abyś wiedział, że Twoja decyzja mnie boli. Uważam, że Dracon jest dla mnie idealny, a ja jestem idealna dla niego. Będę posłuszna, choć będzie to dla mnie cierpieniem.
Twa Córka
Wyczarowała kopertę i włożyła do niej pergamin. Zaklęciem zapieczętowała list. Mechanicznie poszła ochlapać twarz wodą by zmyć z niej ślady łez. Wyszła z komnat, modląc się, żeby nie spotkać Draco. Nie zniosłaby tego. Lekcje się już skończyły. Ruszyła szybko do gabinetu Severusa. Po dłuższej chwili była już pod drzwiami jego gabinetu. Mężczyzna otworzył jej, ale nie wydawał się zdziwiony jej widokiem.
-- Wejdź -- powiedział cicho.
-- Mam odpowiedź dla ojca. -- powiedziała łamiącym się głosem. Czarne oczy mężczyzny przyjrzały jej się badawczo. Bez słowa sięgnął po kopertę. Schował ją do szuflady z której jednocześnie wyciągnął dwie ciemne fiolki.
-- Masz tutaj Eliksir Słodkiego Snu i Eliksir Uspokajający. Wiesz, że nie powinnaś ich mieszać. Uspokajający jest na jutro. Nie próbuj zrobić nic głupiego. Fiolki są zaczarowane tak, że nie możesz ich zmieszać w żaden sposób. Jesteś dziś zwolniona z patrolu. Doskonale wiedział,jak Hermiona się czuje. Gestem pokazał jej, że ma odejść.
Wróciła do komnat. Natychmiast wypiła eliksir Słodkiego Snu i odpłynęła nim doszła do łóżka.
Perspektywa Draco
Obudził go ból w ręce. Otworzył oczy. Wraz ze świadomością niemal natychmiast pojawił się okropne łupanie w tyle głowy. Z wielkim wysiłkiem spojrzał na swoją rękę, którą dziobała mała sówka Mistrza Eliksirów. Trzymała fiolkę z zielonym płynem i zwitkiem pergaminu. Z ogromnym wysiłkiem odwiązał fiolkę i zwitek. Przytknął eliksir do ust i wypił go łapczywie, czując, jak ból wywołany kacem go opuszcza, zostawiając ten zadany przez Hermionę. Przeczytał wiadomość od opiekuna.
Wypij eliksir. Chyba wiesz,co to jest. Ogarnij się, za godzinę masz patrol.
S.S.
Zaklnął, niechętnie wstając z fotela. Zimny prysznic był idealnym rozwiązaniem dla ciała. A widok Hermiony na patrolu podleczy zadaną przez nią ranę. Może uda mu się z nią porozmawiać...
Twa Córka
Wyczarowała kopertę i włożyła do niej pergamin. Zaklęciem zapieczętowała list. Mechanicznie poszła ochlapać twarz wodą by zmyć z niej ślady łez. Wyszła z komnat, modląc się, żeby nie spotkać Draco. Nie zniosłaby tego. Lekcje się już skończyły. Ruszyła szybko do gabinetu Severusa. Po dłuższej chwili była już pod drzwiami jego gabinetu. Mężczyzna otworzył jej, ale nie wydawał się zdziwiony jej widokiem.
-- Wejdź -- powiedział cicho.
-- Mam odpowiedź dla ojca. -- powiedziała łamiącym się głosem. Czarne oczy mężczyzny przyjrzały jej się badawczo. Bez słowa sięgnął po kopertę. Schował ją do szuflady z której jednocześnie wyciągnął dwie ciemne fiolki.
-- Masz tutaj Eliksir Słodkiego Snu i Eliksir Uspokajający. Wiesz, że nie powinnaś ich mieszać. Uspokajający jest na jutro. Nie próbuj zrobić nic głupiego. Fiolki są zaczarowane tak, że nie możesz ich zmieszać w żaden sposób. Jesteś dziś zwolniona z patrolu. Doskonale wiedział,jak Hermiona się czuje. Gestem pokazał jej, że ma odejść.
Wróciła do komnat. Natychmiast wypiła eliksir Słodkiego Snu i odpłynęła nim doszła do łóżka.
Perspektywa Draco
Obudził go ból w ręce. Otworzył oczy. Wraz ze świadomością niemal natychmiast pojawił się okropne łupanie w tyle głowy. Z wielkim wysiłkiem spojrzał na swoją rękę, którą dziobała mała sówka Mistrza Eliksirów. Trzymała fiolkę z zielonym płynem i zwitkiem pergaminu. Z ogromnym wysiłkiem odwiązał fiolkę i zwitek. Przytknął eliksir do ust i wypił go łapczywie, czując, jak ból wywołany kacem go opuszcza, zostawiając ten zadany przez Hermionę. Przeczytał wiadomość od opiekuna.
Wypij eliksir. Chyba wiesz,co to jest. Ogarnij się, za godzinę masz patrol.
S.S.
Zaklnął, niechętnie wstając z fotela. Zimny prysznic był idealnym rozwiązaniem dla ciała. A widok Hermiony na patrolu podleczy zadaną przez nią ranę. Może uda mu się z nią porozmawiać...
Chyba jestem pierwsza :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jestem pod wrazeniem twojej twórczości. Biedny Draco... i Biedna Hermiona, mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży
Zapraszam do krytyki do mnie na http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/
Rozdział bardzo fajny jak zawsze ! Ale szkoda że jaet taki krótki ;( ! Czekam z niecierpliwością na nową notkę //AGA
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Czekam na następny!!
OdpowiedzUsuńO mój boże! Cudowny rozdział, z resztą jak każdy :3
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejny :)
Co taki krociutki?
OdpowiedzUsuńHistoria sie rozwija i z kazdym rozdzialem jest coraz lepsza..
PS zaprosilam cie na gg <333
Rozdział świetny. Biedna Hermiona. Szkoda, że nie widziałaś mojej miny, jak przeczytałam, że Paul ma być jej mężem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. :*
Bardzoooo fajny rozdział!! Niedawno zaczęłam czytać Twojego bloga, więc komentuję dopiero tę notkę. Spodobał mi się pomysł na historię i w ogóle to jak piszesz. Czekam na następny rozdział :) Pozdrawiam, życzę dużo weny i zapraszam do mnie ( dopiero zaczynam, więc jak masz ochotę to wpadnij)
OdpowiedzUsuńhttp://zemstaidealna.blogspot.com/
świetny rozdział... Ale trochę smutny... Ale ogółem podobał mi się. Dużo weny życzę!!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Już nie mogę doczekać się następnego :*
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci kochana za dedykację. Rozdział... Cóż mogę powiedzieć :) Coś co betuje Alex nie może być złe. Bardzo się ciesze, że współpraca się Wam układa! :) Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale ostatnio mam dosłownie urwanie głowy, a mam tylko jedną więc jej pilnuje :P Wspaniale Ci się wszystko układa i rozwija, oby tak dalej! Pozdrawiam Cieplutko!
OdpowiedzUsuńVenik :)
Nie jestem może stałym komentatorem, ale na pewno wiernym czytelnikiem ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę oceanu weny :)
Super rozdział! Zresztą ak zwykle!
OdpowiedzUsuńCzekam na NN!
Przepraszam, że dodaję komentarz dopiero teraz...
OdpowiedzUsuńHermiona... No cóż. Szkoda, że tak potraktowała Draco ;x eh... Tom. Co on sb myśli! -.- rozdział fajny :D Ale krótki! ;D hah xD
Oczywiście do następnego!
Kiedy będzie nowy rozdział ? w ogóle będzie nowy ?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy rozdział ? w ogóle będzie nowy ?
OdpowiedzUsuńHej fajny rozdzial tylko szkoda mi Hermiony i Dracona poniewaz nie moga byc razem a młody Malfoy o niczym nie wie. To go dobija, bo mysli ze to przez jego zabawe innymi dziewczynami. Rozumiem Hermione, boi sie ze Draco ją wykorzysta i zostawi skoda tylko ze Voldemort sie w to zaczął mieszac
OdpowiedzUsuń~Ślizgonka