piątek, 30 sierpnia 2013

Miniaturka: Always together

Hej,
Mam dla Was coś co wyprodukowała moja wena nakarmiona pięknymi komentarzami za które Wam bardzo dziękuje. Niestety miniaturka bez bety.  Ten twór chorej wyobraźni autorki miał nazywać się Więźniarka Azkabanu.  Ale zmieniłam nazwę. Kiedy pisałam ostatnie zdanie miniaturki nasunęły mi się te słowa. Ten tytuł bardziej mi pasował. Pisząc początek targały mną emocje. Wyobrażałam sobie to co pisze i to ściskało mi serce. Zobaczymy jak Wy ją przyjmiecie. Mam nadzieje, że pojawią się obiecane przy patronusie komentarze :)   Miniaturka nie ma żadnego powiązania z głównym opowiadaniem.



Azkaban nie należał do najprzyjemniejszych miejsc w świecie czarodziejskim. Ale obowiązek Ministra Magii zobowiązywał. Zwłaszcza, że w ciągu dwóch lat od zakończenia wojny osadzono tam wielu śmierciożerców. A nawet samą córkę Czarnego Pana która miała dziś mieć proces. Zamknięto ją pół roku temu w Azkabanie przed procesem by uniemożliwić jej wymiganie się od kary. Jej obrońcy wpłacili kaucje dającą Riddle półtora roku wolności. Minister nie chciał myśleć o tym, że kiedyś to była Hermiona Granger. Takie rozmyślania towarzyszyły Kingsleyowi kiedy przygotowywał się do podróży przez morze północne. Leciało z nim kilku wykwalifikowanych aurorów. Riddle nie była niebezpieczna podobno Azkaban wykończył ją szybciej niż kogokolwiek. W podróży towarzyszyli mu Potter, Weasley, Thomas, Lupin i Black.                                            
– Zapowiada się ciężka przeprawa. – mruknął Remus, który po wojnie został zaproszony do wykonywania zawodu aurora. Cała piątka je otrzymała. Może dlatego, że podczas wojny wykonali najlepszą robotę. Mężczyźni wiedzieli, że nie chodzi tutaj o samą podróż. Chodziło o stan psychiczny Hermiony. Była kompletnie załamana. Żadnej iskry życia...                                   
– Remusie mi też się nie uśmiecha podróż do tego miejsca. W końcu spędziłem tam trzynaście lat. Ciekawe czy dementorzy mnie pamiętają. Tak się za nimi stęskniłem! – mruknął Syriusz. Dwa ostatnie zdania wypowiedziane przez mężczyznę ociekały sarkazmem.
  – Na trzy. Raz. Dwa. Trzy! – przerwał tę wymianę zdań minister sześć donośnych trzasków rozległo się w tej samej chwili. Tylko ta szóstka mogła pokonać bariery ochronne Azkabanu. Aportowali się u stóp twierdzy. Jak na komendę w tym samym czasie otulili się mocniej pelerynami. Przy boku każdego z czarodziei był patronus chroniący przed dementorami weszli do środka przez wąskie drzwi.. Pokonywali w milczeniu wąskie schody. Na każdym poziomie było około 50 celi. W większości pełnych. Cela 231 była tą której szukali. Mieściła się na czwartym i pół piętrze. Dementor niechętnie odsunął im kraty wiodące do celi. Skulona w ciemnym kącie drobna postać otworzyła oczy. Każdy mężczyzna wzdrygnął się nieznacznie widząc te kiedyś ciepłe czekoladowe tęczówki wypełnione teraz strachem . Kobieta była przeraźliwie chuda. Jej toga więzienna wisiała na niej przeraźliwie. Włosy poskręcanym kołtunem opadały na szarą od braku słońca twarz. Harry i Ron ostrożnie podeszli do czarownicy. Pozostała trójka celowała w nią różdżkami. Chwycili ją za ramiona i podnieśli. Obaj dorobili się sporo mięśni i wyrośli. Kiedy ją chwycili kobieta unosiła się kilka cali nad podłogą. I tak zapewne nie byłaby w stanie iść sama. Trzask oznaczający deportację rozniósł się po kamiennych ścianach. Wylądowali w głównym holu Ministerstwa wypełnionym teraz przez reporterów. Na ten proces czekano. Domagano się pocałunku dementora. A to wszystko przez nazwisko jakie ta czarownica nosiła. Minister sam był sędzią na tym procesie bojąc się, że sędziowie z Wizengamotu mogliby okazać się niesprawiedliwi. Oczekiwano szybkiego procesu i szybkiej egzekucji. Bez obrony. Przecież ona i tak nie byłaby w stanie się bronić. Minister jednak powołał dwóch obrońców. Severusa Snape'a i Dracona Malfoy'a . Obydwaj byli śmierciożercami. Ale chronił ich dokument zwany Łzami Feniksa. Był to dołączony do testamentu Albusa Dumbledore'a list uniewinniający te dwie osoby od zarzutu śmierciożerstwa. W siódemkę zjechali windą do Departamentu Przestrzegania Prawa. Hermiona zwisała pomiędzy ramionami dwójki dziewiętnastolatków jak szmaciana lalka. Była nieprzytomna.                               
– Panie Ministrze! Riddle straciła przytomność. – powiedział zaniepokojonym tonem Harry. Była kiedyś jego przyjaciółką. Nadal się o nią martwił zwłaszcza, że to jej matka ocaliła go od śmierci w Zakazanym Lesie. To Camile umożliwiła mu pokonanie jej męża. Szkoda, że przy tym sama zginęła. Harry dopilnował by pochowano ją tak jak należy. A nie jak większość poległych śmierciożerców pod murami Azkabanu.                                                                                                                              – Przesuniemy rozprawę o kilka godzin. – mruknął minister wysyłając patronusa. Spojrzał na zmaltretowaną twarz dziewczyny. Ogarnęła go litość.                                                                  
– Zaniesiemy ją do mojego gabinetu.Wezwiemy uzdrowiciela... – powiedział Lupin a w jego głosie było słychać wahanie. Uzdrowiciele nie chcieli leczyć osób które parały się śmierciożerstwem. Jej mogliby zrobić celowo krzywdę. Skazańców leczyli jeśli była potrzeba Severus wraz z Poppy.                                                   
– Expecto Patronum. – mruknął Black. – Posłałem po Severusa i Poppy. – wyjaśnił. Przenieśli bezwładną dziewczynę do biura Lupina mieszczącego się na drugim piętrze. Ron machnięciem różdżki zmienił biurko w wygodne łóżko. Kiedy zobaczył uniesione brwi piątki mężczyzn spurpurowiał. – Przecież to była nasza przyjaciółka. I nie brała czynnego udziału w bitwie. Niech chociaż przez chwilę będzie jej wygodnie. – tłumaczył się rudy auror. Harry rozumiał. Kiedy jej ojciec zabijał Hermiona wraz z Poppy ratowała rannych. Razem ułożyli drobne ciałko dziewczyny na łóżku. Wydawała się jeszcze mniejsza pod puchatym kocem wyczarowanym przez Remusa.                                                                                                                                   
– Właśnie Kingsley... Nie brała udziału w bitwie. Ratowała w tym czasie rannych! Była śmierciożercą ale raczej nie miała wyboru. Już te pół roku w Azkabanie było wystarczającą karą. Przez sześć lat wzorowa uczenica... – zaczął Syriusz ogarnięty litością kiedy patrzył na Hermionę skuloną na łóżku. Była taka bezbronna.
 – Wiem Black, wiem. Pilnujcie jej. Nie długo wrócę. – powiedział minister i już sekundę później go nie było. Szybkim krokiem zmierzał do swojego gabinetu. Zatrzymała go dziennikarka ubrana w jadowicie żółtą pelerynę . Towarzyszył jej fotograf podobnie ubrany.
– Panie ministrze, czy to prawda, że rozprawa Hermiony Riddle została przesunięta? – zapytała czarownica a on miał ochotę zakląć. Skąd te hieny prasowe już o tym wiedziały?
– Tak, rozprawa została przesunięta z powodu złego stanu fizycznego więźniarki. – powiedział minister. Fotograf dał mu fleszem po oczach.                                           
– Jaki będzie wyrok? – dociekała. Minister stłumił westchnięcie.                                                     
– Ta rozprawa nie należy do najłatwiejszych. Wyroku nie da się określić jednoznacznie. – minister zobaczył jak na niezbyt urodziwą twarz dziennikarki wkrada się rumieniec oburzenia.
  – Ależ przecież to córka mordercy! – zakrakała.          
– Właśnie CÓRKA. Czy to ona mordowała? Nie. Przepraszam ale jestem zbyt zajęty by dokończyć wywiad. Proszę umówić się z moim pośrednikiem. – uciął minister i odszedł szeleszcząc połami peleryny. Znalazł się w swoim gabinecie. Opadł ciężko na fotel i obrócił się w nim do obrazu wiszącego z tyłu. Był to portret Albusa Dumbledore'a.
– Witaj Kingsley, czyżby wyrok już zapadł? – zapytał były dyrektor Hogwartu.
– Rozprawa została przesunięta o kilka godzin. Riddle jest w złym stanie fizycznym. Zemdlała nam. Potter i Weasley musieli ją wynieść z celi. – mruknął minister. – Przyszedłem poradzić się ciebie Albusie. – dodał.
Poradzić... Porady to cenna i straszna rzecz jeśli usłyszymy ją od nieodpowiedniej osoby. – rzekł siwobrody mężczyzna z portretu. Jego przenikliwe oczy spoglądały na ministra zza okularów połówek.
– Ta dziewczyna nie zrobiła nic złego poza tym, że urodziła się z nieodpowiednim nazwiskiem. Torturowała ale za to spotkała ją już kara. Ratowała ludzi podczas wojny. Jej matka poświęciła żeby pomóc pokonać Lorda Voldemorta. – powiedział minister.                          
– Więc czemu chcesz zesłać ją do Azkabanu? – zapytał łagodnie portret.
 – Dziękuje, Albusie. – powiedział minister wstając z fotela.

W tym samym czasie. Perspektywa Harry'ego


Patrzył na Hermionę a przez jego głowę przelatywały wspomnienia tych pięciu lat spędzonych razem. W gabinecie panowała atmosfera oczekiwania. Czekali na Severusa i Poppy. Szatynka nie poruszyła się ani razu odkąd ją tu przynieśli i gdyby nie jej chrapliwy urywany oddech wzięliby ją za martwą. Wreszcie drzwi otworzyły się i wpadł przez nie Snape.                
– Odsuńcie się od niej. – burknął na przywitanie Mistrz Eliksirów od razu podchodząc do łóżka i wyciągając z kieszeni jedną fiolkę z jadowicie zielonym płynem.      
– Co jej podajesz Severusie? – zapytał Lupin, który nieco powiększył swój gabinet zaklęciem. Pięcioro aurorów stłoczyło się we wyczarowanej wnęce. Główna część schludnego gabinetu była zajęta przez wygodne łóżko.                      
– Eliksir Wzmacniający. – burknął Snape odkorkowując flakonik. – Potter chodź tu. Przytrzymasz jej głowę żeby się nie zadławiła – natychmiast podszedł do łóżka i odpowiednio przytrzymał głowę byłej przyjaciółki. Przez szarawą skórę czuł wyraźnie jej żuchwę. Połknęła eliksir natychmiast. Odsunął ręce i wrócił do wnęki.
– Za piętnaście minut powinna się zacząć poruszać. Teraz była zbyt słaba by mieć koszmary. Ale to za piętnaście minut minie. Radzę ci rzucić zaklęcia wyciszające gabinet, Lupin. Muszę lecieć do zamku po resztę eliksirów. Poppy jest zajęta. Draco zaraz przyjdzie żeby jej przypilnować. – po tych słowach jego znienawidzony nauczyciel rozpłynął się. Poczuł jak ktoś odciąga go od łóżka Riddle. To był Ron. W tym czasie Lupin zaczął rzucać zaklęcia wyciszające. Pomagał mu Syriusz.        
– Harry... My nie możemy pozwolić by znowu trafiła do Azkabanu. – powiedział stanowczo jego przyjaciel.                                                                    
– Spokojnie Weasley. Z taką obroną nikt jej tam nie wyśle. – za plecami Wybrańca rozległ się głos Malfoya. Odwrócili się do blondyna.
– A więc chcesz powiedzieć, że gramy w jednej drużynie? – zapytał. Nigdy by się takiego obrotu spraw nie spodziewał. Gdyby ktoś mu powiedział, że będzie robić coś wspólnie z Malfoyem wyśmiałby go.  
– Tak, Potter. Nie wierzę, że to mówię ale tak. Dla niej. – powiedział Draco. Wymienili uściski dłoni. Blondyn natychmiast zajął miejsce przy łóżku dziewiętnastolatki patrząc z niepokojem na zegar wiszący nad drzwiami. Harry odruchowo też tam spojrzał. Została minuta... Wszyscy zamarli jakby oczekując na cios. Hermiona poruszyła się. Drgnęły jej kościste palce zakończone długimi żółtymi paznokciami. Przekręciła się na drugi bok. Oczy wszystkich były utkwione w nastolatce. Spała a z jej ust wydobył się cichy jęk. Draco natychmiast rzucił zaklęcie sprawdzające. To nie był żaden fizyczny ból. Zaczynał się jej koszmar... Zaczęła się rzucać w pościeli. Z jej gardła wydobył się ochrypły krzyk. Blondyn złapał ją delikatnie za rękę. Głaskał ją po brudnym zapadniętym policzku. Mruczał coś do niej uspokajająco jednak to nic nie dało. Hermiona była zamknięta w więzieniu swojej złamanej psychiki. Krzyk przybierał na sile. Z każdą sekundą. Był to okropny chwytający za serce dźwięk.
Malfoy, zrób coś! – wrzasnął Dean zakrywając uszy. Blondyn głaskał ją po czole na którym zaczynał pojawiać się pot.
 – Nie zabijaj ich! Są niewinni! Nie rób tego! Nieee! – krzyk ustał przeradzając się w mamrotanie. Jednak ostatnie słowo zamieniło się w krzyk. Draco nie mógł znieść cierpienia tej kruchej istotki jaką była jego Hermiona. Rzucała się jeszcze bardziej. Zrobiłaby sobie krzywdę gdyby nie to, że Draco zamknął ją w żelaznym uścisku swoich ramion. Mruczał do niej cały czas próbując ją wyrwać z koszmaru. Zebrani we wnęce mężczyźni przyglądali się temu ze zdziwieniem. Łzy na policzkach dziewczyny zostawiały lśniące ślady. Krzyk trwał i trwał a oni byli coraz bardziej bezradni. Na szczęście wrócił Snape z torbą eliksirów. Draco trzymał dziewczynę kiedy mężczyzna podawał jej eliksiry. Uspokajający. Witaminowy. Jednak nie sięgnął po eliksir Słodkiego Snu co zdziwiło chłopaka. Kiedy dziewczyna przestała się rzucać wszyscy odetchnęli z ulgą.
 – Dlaczego nie dasz jej eliksiru Słodkiego Snu? – zapytał blondyn zmartwionym tonem.
 – Nie wolno mi. Ten eliksir wziąłem żebyś mógł go jej podać jak zabierzesz ją już do domu. – powiedział Snape. Harry zdumiał się pewnością Postrachu Hogwartu o tym, że Riddle wróci do domu...
Rozprawa odbędzie się za godzinę. – dodał mężczyzna. Ta wiadomość obniżyła temperaturę w pomieszczeniu o kilka stopni.
Godzina szybko minęła na rozmowie o tym jakich argumentów użyć żeby obronić Hermionę. Ktoś musiał obudzić Hermionę. To zadanie padło na Draco, który z wielką delikatnością potrząsnął jej ramieniem. Cicho wymawiał też jej imię. Hermiona zatrzepotała rzęsami i otworzyła oczy. Niemal natychmiast je zamknęła krzywiąc się z bólu.                                     
– Jej oczy odwykły od światła. – warknął Draco. Machnięciem różdżki zasunął zasłony. Gabinet zasnuł półmrok.                                     
– Możesz otworzyć oczy Hermiono... – powiedział łagodnie Severus. Szatynka otworzyła oczy. Pełne strachu i bólu. Draco delikatnie wyciągnął do niej rękę którą ona po chwili wahania ujęła.
 – Gdzie... – zachrypiała wbijając swoje długie paznokcie w dłoń blondyna który starał się nie skrzywić. Pomógł usiąść Hermionie.
W ministerstwie, skarbie. Zaraz masz proces. Nie bój się wyciągnę cię z tego razem z Severusem i twoimi byłymi znajomymi. Obiecuję. – powiedział uspokajającym tonem chłopak.
Musimy iść Hermiono... – powiedział Harry podchodząc do łóżka z ciężkimi stalowymi kajdankami.
 – A to po co Potter? – warknął Draco. Zielonooki rzucił mu uspokajające spojrzenie. Hermiona puściła jego dłoń. I pozwoliła się zakłuć w kajdanki. Potter chwycił ją za ramię i wraz z Weasleyem pomogli jej wstać. Spojrzała na Draco niewiele rozumiejącym spojrzeniem. Starał się uśmiechnąć żeby pokazać jej, że będzie dobrze. Ostatnie co mógł jej dać to pocałunek w czoło.
  – Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Tylko nic nie mów. – tak było bezpieczniej. Ona żyła przez pół roku koszmarem... Skinęła głową i rzuciła mu ostatnie spojrzenie zanim aurorzy ją wynieśli z gabinetu.
Lepiej ulecz te rany po paznokciach po krwawisz. – mruknął Snape. Draco machnął różdżką nad ręką zasklepiając ranki i pozbywając się krwi. I wyszli z gabinetu.

Cztery godziny później

Perspektywa Draco


Było już po rozprawie. Naprawdę ciężko było przekonać Wizengamot o niewinności Hermiony jednak ze wstawiennictwem samego Ministra wyrok nie mógł być inny. Hermiona była niewinna. A on mógł ją zabrać do domu. Do siebie. Pomóc jej otrząsnąć się po półrocznym koszmarze. Być z nią już na zawsze. Ta perspektywa napełniała go szczęściem. Dopóki będą mieli siebie nic więcej im nie jest potrzebne. Chciał być z nią kiedy będzie szaleć z radości i tonąć w smutku. Potrzebował jej tak jak ona jego. I nic innego nie było ważne.

Always together.


18 komentarzy:

  1. Naprawdę niesamowita historia. Cieszę się, że z happy endem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy pomysł. Super miniaturka. Życzę weny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra miniaturka. ;)
    Nie przepadam za historiami, gdzie Hermiona okazuje sie córką Czarnego Pana, bo wtedy jakoś... Dramione traci swoją magię, przynajmniej jak na mój gust.
    Na Twoim blogu jednak kompletnie mi to nie przeszkadza. Może dlatego, że fajnie i lekko piszesz, bardzo przyjemnie się czyta. ;)

    Zapraszam do mnie na miniaturkę Dramione "Ukochany Krukon"
    Pozdrawiam,
    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna miniaturka, taka... inna niż te, które dotąd czytałam. :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna miniaturka :) Nic dodać, nic ująć. Czekam na kontynuację głównego opowiadania.

    Zapraszam na http://avedianhistory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super miniaturka i właśnie ...inna :D taka w sumie wyjatkowa :D Weny:-D Pozdrawiam,Lili:D
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. bubblegum bitch31 sierpnia 2013 14:19

    Cudowna miniaturka :)
    Życzę, żeby wena Cię już nie opuszczała :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajna miniaturka, ale wciąż czekam na nowy rozdział opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna miniaturka. Nie jest taka słodka jak inne. ; ) Swietnie piszesz. Mam nadzieje ze w najblizszym czasoe pojawi sie kolejny rozdzial. Nie moge sie doczekac. ; 3
    Pozdrawiam
    ~immrsmalfoy

    OdpowiedzUsuń
  10. Super miniaturka.Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna miniaturka! Nie mogę się doczekac kiedy następna i kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i czasu na pisanie.
    Pozdrowienia, Vera.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow cudo *.* Bardzo fajny pomysł. Biedna Hermiona.. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału opowiadani *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniała miniaturka !!! Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział(。♥‿♥。)

    OdpowiedzUsuń
  14. W końcu gdzieś w Internetach znalazłam miniaturkę, w której nie ma seksu lub gwałtu! Dzięki Ci o Wspaniała! <3 Co do samej treści, ciekawie rozpisałaś to całe zajście w gabinecie, no i oczywiście czekam na dalszy ciąg opowiadania :)
    Lilith

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy będzie nowy rozdział ? Niecierpliwie czekam <3 . Życze duuuuuuuuuużo weny..

    /Ririch

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej!!!!!!!!!
    Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękna miniaturka... Prawie płakałam, czytając ją. Jest taka smutna, lecz kończy się szczęśliwie. Przez chwilę myślałam, że to kolejny rozdział, ale nie. To na szczęście tylko miniaturka. Weny życzę i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  18. 30 year-old Librarian Hedwig McGeever, hailing from Drumheller enjoys watching movies like Stargate and Flower arranging. Took a trip to Historic Centre of Guimarães and drives a Caravan. recenzja

    OdpowiedzUsuń