Hej!
Notka nawet szybciej niż zapowiadałam. Taka miła osłoda na piątkowy wieczór. Wiem, że miał być dłuższy ale postanowiłam go podzielić dlatego, że nie wszystko by pasowało w tej części. Mimo,że krótki mam nadzieję, że przyjmiecie go równie entuzjastycznie jak poprzedni rozdział. Podzieliłam go również dlatego, że chciałabym przeciągnąć pewne sprawy bo na ich wprowadzenie jest jeszcze zbyt wcześnie.Starałam się żeby było jak najmniej błędów ale niestety nie dorównuję mojej wspaniałej becie więc musicie mi wybaczyć. Rozdział zapowiada nowy wątek wprowadzony do opowiadania. Jestem z niego zadowolona mimo, że nie powala długością. Dedykacja dla czytelniczki o wdzięcznym nicku Dramione.
Hermiona i Pansy weszły do Wielkiej
Sali, która jeszcze świeciła pustkami. Pięć stołów było już
zastawionych pysznościami idealnymi na drugie śniadanie. Złota
zastawa błyszczała w słońcu wpadającym przez okna. Dziewczyny
spokojnym krokiem podeszły do swojego stołu.
– Co chciał od was, Snape? Chodziło o tą sprawę z
Weasleyem? – zapytała Pansy siadając na ławce.
– Dokładnie o
to chodziło. Weasley przez długi czas będzie odrabiał szlabany. –
powiedziała Riddle z mściwym uśmieszkiem błąkającym się po
wargach. W jej głowie kiełkował plan zemsty na rudzielcu. Pansy
uśmiechnęła się, widząc wyraz twarzy swojej przyjaciółki.
– Co się działo
w klasie? Chcieliśmy zostać ale Paul stwierdził, że powinnaś to
sama z Wieprzem to załatwić. – powiedziała brunetka patrząc na
szatynkę z zainteresowaniem.
– Och, naprawdę nie ma o czym opowiadać. Potter
mnie zaskoczył, stanął w mojej obronie. Dowiedziałam się przy
okazji, że Weasley się we mnie podkochiwał – gdy szesnastolatka
mówiła ostatnie zdanie jej wargi wykrzywiły się w grymasie
obrzydzenia. Pansy ożywiła się nieznacznie na wzmiankę o Harry'm.
– No, wiesz jedno trzeba Bliźnie przyznać. Jest wierny
przyjaciołom. – powiedziała zielonooka nadając swojemu głosowi
stosowną barwę wyższości i pogardy. Jednak jej głos nieco
zmiękł, kiedy wypowiadała słowo „blizna”. Hermiona uniosła
nieznacznie brwi.
– Fakt. Ale jaki byłby z niego
bohater jakby nie był wierny przyjaciołom? – zapytała
retorycznie córka Czarnego Pana.
– Ciekawe co wymyślił Dumbledore, że
powtarzamy zaklęcia z zeszłego roku. – ta sprawa najwyraźniej
nie dawała spokoju, Pansy. Hermionę też to intrygowało ale nie
zaprzątała sobie tym zbytnio głowy skupiona na powtarzaniu w
myślach wszystkich formułek zaklęć przydatnych poza domem. W tym
momencie rozległ się dzwonek obwieszczający koniec drugiej lekcji.
Ze wszystkich stron słychać było tupot stóp uczniów śpieszących
się na śniadanie. Po chwili do sali zaczęli wchodzić uczniowie.
Wśród tłumu Hermiona dojrzała charakterystyczną platynową
czuprynę. Nieco dalej były czupryny dwóch brunetów. Zapewne Paula
i Blaise'a. Jeszcze jedne ogniście rude,długie włosy przykuły
uwagę Dziedziczki Salazara. Poczuła bolesne ukłucie w sercu na
wspomnienie tych wszystkich wieczorów,w Norze, kiedy rozmawiały z
Ginny do późna. Pokręciła nieznacznie głową odganiając te
wspomnienia. To wszystko już odeszło bezpowrotnie. Zauważyła jak
na usta Pansy wpływa delikatny uśmiech, kiedy do Wielkiej Sali
wszedł Harry. Paul,Draco i Blaise przysiedli się do nich z
ożywieniem dyskutując o słabości większości chłopaków tej
szkoły jaką był, zaraz po dziewczynach – quiddicht.
– Diable, musisz ustalić skład drużyny
na ten rok. Chyba, że już to zrobiłeś? – zapytał Draco,
nalewając sobie soku dyniowego do pucharu.
– Właśnie Draco, myślę, że
przyda nam się trochę świeżej krwi do naszego zespołu. Chcemy w
tym roku rozgromić pozostałe domy i zdobyć Puchar. – powiedział
Blaise z uśmiechem. – Masz rację, Draco. Nasi ścigający już
skończyli szkołę w zeszłym roku i te stanowiska są wolne, Paul
jeśli byś był zainteresowany masz te stanowisko. – dodał Zabini
na co Parkinson się szeroko uśmiechnął.
– Chłopaki a
co myślicie o tym żeby drugim ścigającym została dziewczyna? –
zaproponował Teodor Nott, który już od kilku minut przysłuchiwał
się tej wymianie zdań z zainteresowaniem.
– Wiesz
Teo, to nie jest wcale taki zły pomysł. Ale wtedy nie możemy tego
rozgłosić bo stracilibyśmy tylko czas sprawdzając nic nie
umiejące panienki, które przyszłyby tylko dlatego, że w drużynie
jestem ja lub Draco. – powiedział Zabini z błyskiem w oku. –
Więc myślę, że powinniśmy po prostu wybrać kilka dziewczyn,
które widzicie w drużynie. Wybór ma być uzasadniony. – dodał
kapitan drużyny patrząc na surowo na zawodników obecnych przy
stole. Pałkarze byli zajęci jedzeniem, jednak co jakiś czas
zerkali swoimi małymi oczkami na kapitana z takim wyrazem twarzy
jakby uważali. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie słysząc
słowa Diabła, który skończył najwyraźniej pouczanie swojej
drużyny i zaczął konsumować tost. Za jego przykładem podążyła
reszta drużyny. Ślizgoni byli tak zajęci rozmową lub spożywaniem
drugiego śniadania, że nikt nie zauważył jak grono pedagogiczne z
dyrektorem na czele zajęli miejsce przy piątym stole. Wielką Salę
wypełniało szczękanie sztućców, odgłosy przeżuwania, połykania
od czasu do czasu słychać było urywek jakiejś rozmowy. Przy stole
domu Węża co kilka minut ktoś rzucał jakąś nieznaczącą uwagę.
Wszystko jednak ucichło jak ucięte nożem, kiedy wstał dyrektor.
Mężczyzna obdarzył uczniów życzliwym spojrzeniem zza
okularów-połówek. Czarodziej sprężystym krokiem podszedł do
mównicy, rozłożył szeroko ramiona jakby chciał objąć całą
Wielką Salę.
– Moi Drodzy! Mam nadzieję, że pierwszą część
dnia mieliście udaną. Zanim pójdziecie na lekcję chciałbym
ogłosić kilka drobnych spraw. Pierwsza sprawa zapewne
zauważyliście, że na lekcjach musicie siedzieć pomieszani domami.
Wiem, że większości z was nie podoba się to. Niestety muszę was
zmartwić. Taki układ będzie trwał przez cały ten rok i może
następny. Stwierdziliśmy na radzie pedagogicznej, że wrogość
pomiędzy domami w tych czasach jest niewskazana. Tylko dzięki
jedności możemy pokonać zło czające się tuż obok. Druga sprawa
zapewne szóstoklasiści i siódmoklasiści zauważyli, że
powtarzają materiał z poprzednich klas , z dość nietypowej
tematyki czyli Magii Pozadomowej. Zaraz dowiecie się dlaczego
powtarzacie akurat ten dział. Trzecia sprawa nieco przyjemniejsza. W
ramach integracji między domami postanowiliśmy zorganizować
Turniej Braterstwa. Będą mogli w nim brać udział wylosowani
uczniowie z szóstej i siódmej klasy. Więcej szczegółów podadzą
wam wieczorem wychowawcy. Dlatego radzę się przyłożyć do
powtórki. A teraz proszę iść na lekcje. – zakończył
przemówienie dyrektor. Po słowach dyrektora na sali zapanowało
duże poruszenie.
– Ale Dropsiaż wymyślił. – powiedziała Pansy
dolewając sobie soku dyniowego.
– Będzie ciekawie. Zawsze lubiłem imprezy w plenerze –
powiedział Blaise z szelmowskim uśmiechem.
– Co mamy teraz? –
zapytał Paul. Wielka Sala powoli opustoszała.
– Zielarstwo. – skrzywił się Smok. Nigdy nie
przepadał za tym przedmiotem. Czwórka Ślizgonów z niechęcią
ruszyła po książki po czym swoje kroki skierowała do szklarni
numer dwanaście gdzie według rozpiski mieli mieć te zajęcia.
Klasa była już w szklarni. Spóźnialscy szybko weszli do środka.
Profesor Sprout odwróciła się w ich kierunku z życzliwym
uśmiechem.
– Zajmijcie wolne miejsca. Dzisiaj będziemy się
uczyć rozpoznawać użyteczne magiczne rośliny dla danego obszaru.
Mieliśmy wstęp do tego w zeszłym roku, jednak na życzenie
dyrektora będziemy poszerzać swoją wiedzę w tym zagadnieniu. Ta
lekcja odbędzie się w specjalnie zagrodzonej i zaczarowanej strefie
Zakazanego Lasu. Profesor Dumbledore stwierdził, że nic was tak
dobrze nie nauczy jak praktyka. I ma rację. Proszę zostawić swoje
torby w szklarni i ruszamy! – powiedziała dziarsko czarownica
poprawiając tiarę wyświechtaną ziemią. Klasa szybko wyszła i
ustawiła się w parach. Hermiona uśmiechnęła się pokrzepiająco
do Draco, który miał niezbyt wesołą minę. Blondyn machinalnie
odwzajemnił uśmiech. Nieco przed grupką Ślizgonów szedł Ron z
Harry'm. Rudzielec mówił o czymś z ożywieniem. Ślizgoni
nadstawili uszu i podeszli bliżej.
– Wiesz co ten Nietoperz dał mi za
szlaban?! – w głosie Weasleya było słychać wściekłość.
– Trzeba było nie obrażać Hermiony –
odpowiedział mu ze spokojem Harry.
– On kazał mi posprzątać
wszystkie opuszczone klasy! A tam jest pełno no wiesz czego. –
powiedział przygaszonym tonem Gryfon. Hermiona uśmiechnęła się
przebiegle. Jej plan zemsty już był gotowy.
– Uderzysz w
jego słaby punkt? – domyśliła się Pansy również uśmiechając
się w podobny sposób.
– O tak, dokładnie. – potwierdziła z
mściwym uśmiechem Dziedziczka Slazara.
– Co za szatański plan wymyśliłaś nasza sprytna, wydro?
– zapytał Blaise równając się z nimi. Paul i Draco też
nadstawili uszu z ciekawością.
–
Dowiesz się później, Blaise. – odpowiedziała z tajemniczym
uśmiechem Miona.
– Och,Mionko nie zapominaj kto jest Diabłem w
tej szkole. – upomniał ją żartobliwie Zabini.
– Widzę, że nasz Diabełek ma kompleksy. –
zadrwił Draco.
– Smoczku już ty mi tu o kompleksach nie praw. To nie
ja układam grzywkę przez dwie godziny. Dla pewnej pani oczywiście.
– odgryzł mu się Diabeł. Draco zazgrzytał zębami jednak nic
nie powiedział. Hermiona i Pansy wybuchnęły śmiechem. Dotarli do
linii Zakazanego Lasu. Jednak ten fragment nie przypominał tak
dobrze znanej im puszczy.
– Na workowate gatki Merlina...
– szepnęła Hermiona patrząc urzeczona na fragment lasu. Ten las
przypominał lasy o jakich czytało się w bajkach.
–
Proszę się nie rozdzielać. Wasze dzisiejsze zadanie będzie się
odbywało w parach. Dziś możecie się sami dobrać. Tak będzie
sprawniej. Zaraz pokażę wam rośliny, które macie znaleźć. –
powiedziała profesor Zielarstwa stając na pniu powalonego drzewa,
gdyż nie była zbyt wysoka. – Proszę się ustawić w półkole
tak żeby wszyscy dobrze widzieli. – klasa wyjątkowo szybko
wykonała polecenie. – Bardzo dobrze. Więc zaczynamy! –
czarownica wyciągnęła różdżkę i machnęła nią krótko. W
powietrzu zawisł obraz rośliny z bladoróżowymi kwiatami o
podłużnych płatkach.
– Ternalua * inaczej kwiat obfitości. Ta roślina ma bardzo szeroką gamę zastosowania. Można z niej przyrządzić niemal każdą potrawę jeśli potrafi się wydobyć z tej rośliny jej magiczne właściwości co nie jest łatwym zadaniem. Ja wam tego sposobu nie zdradzę dlatego, że każdy musi odnaleźć swój własny sposób. Wykorzystywana jest z powodzeniem w magomedycynie jako opatrunek robiony z jej płatków. Kiedy już ją znajdziecie podam wam więcej zastosowań. Szukajcie jej wysoko na drzewach. Jest odporna na zaklęcia przywołujące. Na jej znalezienie macie trzydzieści minut. Miejsce zbiórki będzie oznaczone zieloną gwiazdą. Proszę aby każdy wziął sobie koszyk ze sterty. Przynieście wraz z cebulką. Po jedną cebulkę na głowę. Macie pięć minut na znalezienie pary. – czarownica usiadła na pniaku.
– Ternalua * inaczej kwiat obfitości. Ta roślina ma bardzo szeroką gamę zastosowania. Można z niej przyrządzić niemal każdą potrawę jeśli potrafi się wydobyć z tej rośliny jej magiczne właściwości co nie jest łatwym zadaniem. Ja wam tego sposobu nie zdradzę dlatego, że każdy musi odnaleźć swój własny sposób. Wykorzystywana jest z powodzeniem w magomedycynie jako opatrunek robiony z jej płatków. Kiedy już ją znajdziecie podam wam więcej zastosowań. Szukajcie jej wysoko na drzewach. Jest odporna na zaklęcia przywołujące. Na jej znalezienie macie trzydzieści minut. Miejsce zbiórki będzie oznaczone zieloną gwiazdą. Proszę aby każdy wziął sobie koszyk ze sterty. Przynieście wraz z cebulką. Po jedną cebulkę na głowę. Macie pięć minut na znalezienie pary. – czarownica usiadła na pniaku.
– Będziemy razem w parze? –
zapytał ten tak dobrze Hermionie znany, aksamitny głos od którego
poczuła dreszcze na całym ciele.
Komentujcie :*
Buźki
H.R.
* Teranula- roślina będąca wytworem
mojej wyobraźni. Pojawi się ich tu jeszcze kilka na potrzeby
Turnieju.
Komentujcie :*
Buźki
H.R.