Hej,
Po długiej przerwie kolejna notka. Podziękowania dla Lilee za betę. Z dedykacją dla Flo :*
Opóźnienie spowodowane brakiem czasu i weny. Brak weny wywołany przez małą ilość komentarzy.
Kolejna notka w środę albo czwartek.
Po długiej przerwie kolejna notka. Podziękowania dla Lilee za betę. Z dedykacją dla Flo :*
Opóźnienie spowodowane brakiem czasu i weny. Brak weny wywołany przez małą ilość komentarzy.
Kolejna notka w środę albo czwartek.
Panno Riddle,
Proszę o przybycie do mojego
gabinetu zaraz po śniadaniu.
Hasło do gabinetu to:
Krwotoczki Truskawkowe.
Albus Dumbledore
Westchnęła cicho. Spodziewała się
wezwania do gabinetu dyrektora od momentu uczty. No cóż, jej
zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Żałowała tego, jak
się zachowała, choć nigdy by się do tego nie przyznała. Uniosła
wzrok znad pergaminu i zauważyła, jak Blaise wymienia znaczące
spojrzenia z Draco, który właśnie zajął miejsce koło niego,
uporawszy się z rozdawaniem planów zajęć. Z kamienną twarzą
zwinęła pergamin i schowała go do kieszeni, po czym szybko
przejrzała plan na cały tydzień. Nie wydawał się jej taki zły.
Zerknęła jeszcze na dół pergaminu, gdzie były wypisane domy z
jakimi mieli poszczególne lekcje. Zdębiała. Każda lekcja była z
Gryfonami. Rozejrzała się. Większość Ślizgonów jeszcze jadła,
nie zwracając uwagi na plan. Kilku z tych, którzy już zjedli,
miało niezbyt ciekawe miny.
– Jak tam nasz
nowy plan, Miona? – zapytał Blaise, nalewając sobie soku
dyniowego do pucharu.
– Koszmar, wszystkie lekcje z
Gryfiaczkami – odpowiedziała Dziedziczka Salazara ponuro.
– Milusio – powiedział ironicznie Paul.
Pansy, która dopiero teraz dosiadła się do stołu. Zobaczywszy
niezadowolone miny współmieszkańców domu, uniosła pytająco
brwi.
– Pansy, zerknij
na plan, to będziesz skakać z radości tak jak my - powiedział
Diabeł, patrząc ponuro na stół Gryfonów. Wzrok
Hermiony podążył za jego,jednak zatrzymał się na wychodzącym z
sali dyrektorze. Ślizgonka wstała niechętnie i, zabierając swój
plan, udała się w ślad za Białym
Trzmielem.
– Gdzie idziesz, Miona? – zapytał ją Draco,
siląc się na swobodny ton. Po plecach dziewczyny przebiegł
dreszcz, kiedy przypomniała sobie o podsłuchanej przez Malfoya
rozmowie.
– Do łazienki– zełgała gładko
i szybko wyszła z Wielkiej Sali odprowadzana spojrzeniem
szaro-niebieskich oczu. Po kilkunastu minutach była już przed dwoma
gargulcami chroniącymi wejście do gabinetu przywódcy Zakonu
Feniksa.
– Hasło? – zapytał
skrzekliwym głosem jeden z nich.
– Krwotoczki Truskawkowe
– powiedziała czarownica. Kiedy odsłoniło się przejście,
szybko weszła na jeden ze stromych stopni. Schody ożyły, wioząc
ją ku drzwiom prowadzącym do gabinetu. Zapukała i kiedy usłyszała
„ Proszę ”, weszła bez wahania. Albus Dumbledore siedział za
biurkiem, gładząc pierścień z popękanym kamieniem, a tuż obok
biurka stała żerdź, na której drzemał feniks Fawkes. Za plecami
starszego mężczyzny wisiały portrety jego poprzedników, które
jednak pozostawały puste. Dyrektor podniósł wzrok i spojrzał na
nią przenikliwie.
– Witam, panno Riddle. Proszę, usiądź. – Kiedy
wykonała jego polecenie, czarodziej kontynuował:
– Zapewne
domyślasz się, po co cię tu wezwałem. Twoje zachowanie podczas
uczty rozczarowało mnie. I to dość dotkliwie. Jednak nie jestem
pewien, czy to rozczarowanie jest negatywne. Spodziewałem się, że
córka Lorda Voldemorta będzie taka jak on. Ty nie jesteś taka. Od
momentu, kiedy dowiedziałem się o
twoim pochodzeniu, zacząłem cię oceniać od nowa, porównywać
zarówno do Toma, jak i do Camile. Nie zamknąłem tej oceny.
Człowieka nie da się ocenić od nowa w jeden wieczór. Moja ocena
nie jest zamknięta, Hermiono. Czy naprawdę pochodzenie ma aż takie
znaczenie? Przez pięć lat byłaś uważana za córkę mugoli i czy
przez to miałaś jakiś problem w zostaniu najlepszą uczennicą tej
szkoły? – Dziewczyna siedziała wsłuchana w słowa starca.
Zamyśliła się. Pochodzenie kiedyś było dla niej nieistotne. To
tylko dlatego, że jej pochodzenie nie było warte uwagi. Teraz ma
powód do dumy. W końcu jest córką dwójki najpotężniejszych
czarnoksiężników.
– Profesorze, wtedy nie miałam powodu, by
zwracać uwagi na swoje pochodzenie. Wstydziłam się go –
powiedziała bardzo cicho Hermiona, nie patrząc na starca. Jednak
pięć lat wyzwisk ze strony mieszkańców jej obecnego domu nie było
łatwe. Nigdy nie pomyślałaby o tym, że kiedyś będzie z nimi w
bardzo dobrych stosunkach. Dziewczyna w duchu zaczęła rozważać
słowa przywódcy Zakonu Feniksa.
– Hermiono, pochodzenie nie
kształtuje człowieka w tak wielkim stopniu, jak robi to miłość.
Nikt nie rodzi się zły. Każdy ma prawo wyboru, jakim się stanie.
Bo to od nas zależy, którą stronę wybierzemy – powiedział
Albus, a w jego oczach szesnastolatka
dostrzegła zrozumienie. Poczuła się trochę niezręcznie.
Spodziewała się przygany i kary, a nie pogadanki o pochodzeniu i
kształtowaniu się charakteru człowieka.
– Panie profesorze, czy dlatego mnie
pan tu wezwał? – zapytała Riddle, siląc się na uprzejmy ton. Ta
demonstracja na uczcie po słowach dyrektora wydawała się jej
dziecinna i niedojrzała. Powinna się zachować z godnością i
okazywać stosowny szacunek osobom starszym, jak wpajała jej to
przez długi czas Jeane. Może i wiele się zmieniło, ale szacunek
wobec tego czarodzieja pozostał gdzieś w głębi niej.
–
Widzę, że nadal jesteś osobą twardo stąpającą po ziemi
– powiedział Albus, uśmiechając się bardzo delikatnie,
niemal niezauważalnie, ale bystre oczy Hermiony dostrzegły to. Była
Perfekt Naczelna wyprostowała się z dumą w bordowym nieco
podniszczonym fotelu. Jednak nie odpowiedziała na uśmiech
dyrektora, rozglądając się ciekawie po okrągłym pomieszczeniu,
w którym była jeden jedyny raz na bardzo krótko, więc nie miała
okazji do dokładnych oględzin. Po gabinecie były porozstawiane
niskie okrągłe stoliki z dziwnymi srebrnymi przedmiotami o długich
nóżkach. Lekko zmarszczyła brwi zaintrygowana tymi przedmiotami.
– Widzę, że
ciekawi cię moje srebro do transmutacji, znane bardziej pod nazwą
łacińską: argentum transfiguratione. – W ciepłym głosie
dawnego nauczyciela transmutacji szesnastolatka wychwyciła nutkę
zadowolenia. Kiedyś w jednej z ksiąg w bibliotece, którą
wypożyczyła jako lekturę uzupełniającą z transmutacji, znalazła
o tym srebrze wzmiankę bardzo niewielką, ale intrygującą.
Przeszukała całą bibliotekę Hogwartu i zawiodła się na niej po
raz pierwszy od pięciu lat.
– Panie
profesorze, a mógłby mi pan przybliżyć
trochę historię tego srebra? – zapytała Miona z błyskiem w
czekoladowych oczach. Starożytna Magia zawsze ją fascynowała o
wiele bardziej, niż mogłaby się do tego przyznać. Starzec
uśmiechnął się dobrodusznie.
– Chyba nie po to cię tu wezwałem, Hermiono
– przypomniał jej. Ona natychmiast się spięła. Przecież
byli po przeciwnych stronach barykady. Czego ona oczekiwała? Że
profesor jakby nigdy nic udzieli jej informacji, które mogłaby
przekazać ojcu? Westchnęła ciężko. Dyrektor dostrzegł jej
napięcie, a jego oczy posmutniały.
– Chętnie bym z tobą porozmawiał na temat Starożytnej
Magii, ale niestety okoliczności nam
nie sprzyjają– powiedział smutnym głosem, kręcąc młynka
kciukami. Szesnastolatka nie odpowiedziała, patrząc na swoje
dłonie.
– Hermiono,
mogłabyś mi podać tamtą tacę ze stolika pod oknem? – poprosił
dyrektor z delikatnym uśmiechem. Szesnastolatka westchnęła
niesłyszalnie i spełniła prośbę Albusa. Kiedy Dziedziczka
Salazara wstała i odwróciła się do byłego nauczyciela plecami,
ten machnął krótko różdżką, rzucając na jej lewy rękaw szaty zaklęcie niewerbalne. Gdy
brązowowłosa stawiała na biurku tacę z różnymi fiolkami i
małymi pudełeczkami jej lewy rękaw szaty podwinął się, ukazując
blade przedramię szesnastolatki. Szybko opuściła go i spojrzała
na dyrektora, który odwzajemnił spojrzenie. Jego przenikliwe oczy
były pozbawione jakichkolwiek emocji. Albus Dumbledore mógł być
spokojny, przynajmniej do czasu. Najlepsza uczennica tej szkoły
jeszcze nie była w szeregach Czarnego Pana.
– Panie profesorze,
czy mogę już iść? Za niedługo mam zajęcia i nie chciałabym się
spóźnić. – powiedziała Riddle, pozwalając
sobie na delikatny uśmiech. Profesor skinął głową,
skupiając całą swoją uwagę na fiolkach przyniesionych przez
dziewczynę.
– Pamiętaj, że masz wybór,
Hermiono – powiedział jej na pożegnanie dyrektor. Czarownica
uniosła brwi i wyszła z gabinetu. Skierowała się do lochów. Po
dłuższej chwili stanęła przed wejściem do Pokoju Wspólnego i
wypowiedziała hasło, na które ściana ożyła i rozsunęła się
bezszelestnie, odsłaniając wejście. Riddle przekroczyła próg i
zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, szukając Pansy i reszty
Ślizgonów. Znalazła ich rozłożonych leniwie na fotelach w jednym
z kątów pokoju. Ruszyła w tamtym kierunku.
– Mioneczko, coś długo cię nie było –
powiedział Blaise, udając swobodny ton. Dziewczyna uśmiechnęła
się z wysiłkiem.
– Zaszłam do sowiarni zobaczyć, czy jest tam odpowiednia sowa,
żebym mogła wysłać list do matki, ale nie było tam sowy, która
wpadłaby mi w oko– mruknęła lekkim tonem Hermiona. Przyjaciele
wyraźnie się odprężyli. Uwierzyli mi – pomyślała z
ulgą, opadając na fotel bliżej Pansy.
–
Miona, listy do rodziny możemy wysyłać tylko przez Snape'a. Aż
dziwne, że cię nie zaprosił do siebie, bo Paul już u niego był –
powiedziała szybko czarnowłosa.
- U nas w Slytherinie jest to
normalne, że jeśli mamy jakiś problem możemy się zwrócić do
Severusa. Zawsze opiekuje się nowymi uczniami, pomaga im się
odnaleźć. Ale przecież nie jesteś już dzieckiem i w dodatku masz
nas, więc pewnie uznał, że my zajmiemy się tobą– dodała, a
Miona zmarszczyła brwi nieco zaskoczona, przypominając sobie swoje
pierwsze dni w Hogwarcie. W tych wspomnieniach szukała Minerwy
McGonagall. Czarownica nie była idealną opiekunką, ale mimo tego
wszyscy jej wychowankowie mogli darzyć ją zaufaniem, choć nie
zawsze im pomagała. Gryfoni musieli polegać na sobie samych.
Hermiona wiedziała, że gdyby nie przyjaciele, ona sama już dawno
by się załamała.
– Pewnie Gryfonów McOkularnica tak
nie traktuje. Ale to dlatego, że Gryfiaki są lubiane przez dwa
pozostałe domy. Chociaż ja nie mam pojęcia za co. No, może
dlatego, że jest tam Cudowne Dziecko Z Blizną. My Ślizgoni musimy
polegać tylko na swoim gronie i na nikim więcej. No, ale tak jest
lepiej. Bo przemądrzałe Kruczki potrafią być irytujące. A
Puchoneczki są tak ciotowate, że aż żal mówić
– dodał Blaise z delikatnym, pełnym pogardy uśmiechem błądzącym po wargach. Riddle musiała
po chwili zastanowienia przyznać Diabłu rację co do domów.
– Co mamy pierwsze? –
zapytał Draco, wodząc wzrokiem po pokoju bez żadnego
zainteresowania.
– Zaklęcia– odpowiedziała Hermiona, wyciągając
plan zajęć z kieszeni. Profesorowie zadbali,
by te skrawki pergaminu były odporne na plamy i zgniatanie.
Przyjaciele zaczęli naśmiewać się z Gryfonów i ich wątpliwych
umiejętności czarodziejskich. Westchnęła cicho, zerkając na
zegar wiszący naprzeciwległej ścianie – skrzaty musiały go
zawiesić w czasie śniadania. Było to urządzenie w dużej mierze
przypominające swój mugolski odpowiednik. Ot, taki zwykły, stary
zegar ścienny w drewnianej obudowie. Jednak ten zegar miał siedem
wskazówek będących tak właściwie małymi srebrnymi wężami. Na
ich grzbietach zielonymi literami były napisane numery klas. A na
zielonej tarczy zamiast godzin srebrnymi literami wypisano
przedmioty. Wskazówka klasy szóstej przeskoczyła na pozycję
ZAKLĘCIA, mniejszymi literami tuż obok było napisane ZACZNĄ SIĘ
ZA 15 MINUT.
– Chyba powinniśmy się zbierać, do zaklęć zostało już tylko
15 minut – powiedziała Hermiona. Blaise zerknął na ścianę.
Niechętnie wraz z Pansy ruszyły do dormitorium. Szybko spakowały
książki, pergaminy, kilka orlich piór i kałamarze. Po chwil były
już na dole w Pokoju Wspólnym, w
którym pozostali
uczniowie z klas niższych. Ruszyły na pierwsze piętro wraz z
grupką osób ze swojego roku.
– No i jak się czujesz jako
Ślizgonka, Hermiono? – zagadnął ją Teodor Nott, kiedy wchodzili po marmurowych schodach.
– Świetnie –
odpowiedziała krótko Miona, myślami
będąc daleko. Zamyśliła się tak bardzo, że weszła w Prawie
Bezgłowego Nicka. Poczuła się tak, jakby przeszła przez taflę
lodowatej wody. Wzdrygnęła się delikatnie i podjęła przerwaną
wspinaczkę. Po chwili Ślizgoni dotarli pod klasę zaklęć,gdzie stali już Gryfoni. Ślizgoni ustawili się naprzeciwko w
małych grupkach.
– Ciekawe czemu mają służyć te
wspólne lekcje? Czyżby mieli już dość Gryfonów? Przecież my
nawet jednego dnia z nimi nie wytrzymamy – powiedziała Pansy,
opierając się o kamienną ścianę tuż obok Hermiony, która
obojętnie obserwowała mieszkańców Domu Lwa.
– Cokolwiek kierowało Miłośnikiem Dropsów, nie wróży to dla nas dobrze –
powiedział Paul, pojawiając się
znienacka obok swojej bliźniaczki. Kilka kroków dalej od nich stali
Blaise, Draco i Teodor. Obok Malfoya i Zabiniego kręciło się parę
Ślizgonek, w tym Astoria Greengrass i
Tracey Davis. Rozległ się dźwięk dzwonka. Po minucie, może dwóch,pojawił się profesor
Flitwick. Uczniowie weszli do klasy i w ciszy zajęli miejsca. Od
razu rzucał się w oczy podział pomiędzy domami. Ślizgoni zajęli
jeden rząd pod ścianą bliżej wejścia, a Gryfoni rząd pod oknem. Rząd środkowy oddzielał dwa wrogie domy
od siebie. Drobny nauczyciel, gdy zajął
miejsce za tawerną, spojrzał z
niezadowoleniem na klasę.
–
Zanim zaczniemy lekcję, wyznaczę wam
miejsca. Panna Patil usiądzie koło panny Davis, panna Brown
usiądzie z panną Greengrass, pan Thomas usiądzie z panem
Parkinsonem, pan Finnigan usiądzie z panną Bulstrode, pan Weasley
usiądzie z panną Riddle, pan Potter usiądzie z panną Parkinson,
pan Malfoy usiądzie z panem Longbottonem, pan Zabini usiądzie z
panem Hooperem, Pan Nott usiądzie z panią Robins*. – Hermiona z
niezadowoloną miną zajęła swoje miejsce obok Rona, krzywiąc się
z obrzydzeniem. Rudzielec spojrzał na nią zdziwiony.
– Przecież w
zeszłym roku siedziałaś ze mną na prawie wszystkich lekcjach.
Niemożliwe żeby Malfoy tak szybko wyprał ci mózg
– powiedział jej były przyjaciel.
– W zeszłym roku myślałam,że że jestem szlamą. Moim przeznaczeniem było być w Slytherinie.
Stałoby się to prędzej czy później. Malfoy nie miał nic z tym
wspólnego – odpowiedziała Hermiona z
chłodem w głosie.
– Hermiono, niemożliwe, żebyś w
ciągu kilku tygodni się tak zmieniła – wyszeptał Ron z
niedowierzaniem. Riddle spojrzała na niego z pogardą.
– Jesteś
aż tak tępy? Ja zawsze taka byłam. Tylko to było stłumione przez
zaklęcia mojego ojca –wyjaśniła mu
brązowowłosa tonem pełnym wyższości.
– Ty tego
potwora nazywasz ojcem?! – zapytał podniesionym głosem Ron.
– Tak, nazywam. A teraz może
byś się już zamknął, bo chcę
wynieść coś z lekcji – syknęła córka Czarnego Pana, wyciągając książki.
– Moi
drodzy, będziecie tak siedzieć na
moich lekcjach do końca roku szkolnego. – Odpowiedzią na słowa
nauczyciela był chóralny jęk uczniów z obu domów.
– W tym roku
będziemy pracować nieco inaczej, niż
mówi podstawa programowa z powodu mrocznych czasów, jakie nastały. Jest jeszcze jeden powód, który dyrektor wam wyjawi
podczas przerwy obiadowej. Dzisiejszy temat lekcji to Zaklęcia
codziennego użytku przydatne poza domem. Proszę otworzyć
podręczniki na stronie dwudziestej szóstej i przeczytać wstęp do
działu oraz wybrać cztery, waszym
zdaniem, najbardziej przydatne zaklęcia.
Na jutro proszę wykonać wypracowanie na dwie stopy o wybranych
zaklęciach. Do pracy ! – Hermiona otworzyła podręcznik i zabrała
się za czytanie. Ron obok niej coś mamrotał na nauczyciela od
zaklęć. Na stronę, którą dziewczyna czytała, spadł samolocik. Dziedziczka Slazara rozwinęła go i szybko
przebiegła wzrokiem po treści.
Miona, możemy porozmawiać po
lekcji?
D.M.
Zdziwiona dziewczyna uniosła wzrok
znad pergaminu. Draco siedział dwie ławki przed nią w środkowym
rzędzie. Był odwrócony do niej plecami. Hermiona wyciągnęła
skrawek pergaminu.
Co się stało, Draco? –
naskrobała szybko i posłała samolocik na ławkę blondyna.
H.R.
Odpowiedź nadeszła szybko. Uwadze
Rona nie umknęło to, z kim Riddle koresponduje.
Dowiesz się później.
D.M.
Uniosła brwi. Westchnęła cicho i
wróciła do czytania. Kiedy rozległ się dzwonek,
dziewczyna szybko spakowała się, jednak jej liściki spadły pod ławkę. Ron schylił się po nie i
szybko przeczytał. Jego twarz wyrażała wiele emocji.
– Dziwka Malfoya! – wrzasnął na całą salę.
Na jego szczęście profesor zaklęć już wyszedł z klasy. Riddle
wyciągnęła różdżkę, a jej usta
uformowały się, by wypowiedzieć
klątwę, jednak ktoś był od niej
szybszy... **
*Robins i Hooper to nazwiska zaczerpnięte z książki
jednak to nie są wbrew pozorom postacie kanoniczne. W książce są
w niższych klasach od Harry'ego a u mnie będą na tym samym. Wraz z
rozwojem akcji pojawi się więcej takich postaci. W książkach te
osoby noszą inne imiona. U mnie są to : Julie Robins i Jack
Hooper.
** Reakcja Rona
zostanie wyjaśniona w kolejnym rozdziale.
Swietny rozdzial mam nadzieję ze Draco rzuci Cruciatusa na Rona ;)) heheh czekam na kolejna notke ze zniecierpliwieniem ^,^
OdpowiedzUsuńChyba z tym Cruciatusem byłaby przesada, w końcu to zaklęcie niewybaczalne, a jego użycie w szkole, zwłaszcza przez jednego z podejrzewanych o śmierciożerstwo, byłoby przypieczętowaniem losu jego i całej rodziny Malfoyów.
OdpowiedzUsuńJa swoją opinię już wyraziłam wcześniej, znasz moje zdanie ;)
Zgadzam się z tobą Lilee.
UsuńMusicie poczekać do nowej notki. (Ty Lilee i tak już wiesz co mi w duszy gra jeśli chodzi o tą historię :D )
Dzięki za opinię.
H.R
Nareszcie! Cudny rozdzial i mam nadzieje ze to byla Avada ;D Jestem mega ciekawa co dalej. Czekam baaardzo niecierpliwie na nstepny :)
OdpowiedzUsuńWeny,
~Z.
Rozczaruje Was. To nie będzie żadne zaklęcie niewybaczalne.
UsuńPozdrawiam
H.R
Genialny rozdział, kurde ciekawe kto był szybszy, ja stawiam na Malfoya ;D niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;D
OdpowiedzUsuńwypełniam umowę: komentarz obowiązuje :)
OdpowiedzUsuńczekam na next ;D
podoba mi się
I.
hermiona-hogwart.blogspot.com
Oooooo dedykacja dla mnie ♥ Dziekuję bardzo, zwłszcza, że był to bardo, bardzo dobry rozdział :) Zachwyciła mnie rozmowa w gabnecie: niby rozmowa o błachostkach, a tu bam! Dumbledore jest stanowczo zbyt zuchwały (chociaż muszę przyznać, że kocham go takiego) - a miałam go za takiego niewinnego staruszka ... Reakcje Rona są idealne - mam nadzieję, że w końcówce rozdziału, to Draco uprzedził Hermionę ♥ Chociaż równie dobrze mógł być to jeden z jej przyjaciół, choćby Paul - w końcu nie jest mu obojętna.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału: kto pomógł Mionie, no i czego chce od niej Malfoy?
Buziaki
Ciocia Flo :*
(historia-hermiony-riddle.blogspot.com)
Rudzielec pewnie zazdrosny i tyle :) czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńcudny;P
OdpowiedzUsuńA.k
Ron zadrosny debil... A to wredny Stary Trzmiel, tak niekulturalnie rzucać komuś zaklęciem w plecy -.- Fajna notka
OdpowiedzUsuńCzekam NN
Cudny rozdział a Hermiona podoba mi się coraz bardziej. Przypomina mi trochę mnie taka zła dla otoczenia, zamknięta ale przyjazna dla wszystkich zaufanych ludzi. No i ten Ślizgoński charakterek po Black Menie :D uwielbiam <3 z nie cierpilowścią czekam aż ktoś rzuci na Wieprzleja Cruciatusa :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
www.grangermalfoy.blogspot.com
Uwielbiam twojego bloga, rozdzial swietny, pisz dalej.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie,
Wielbicielka ;)
Hej! :D
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak późno, ale nie byłam w domu i nie miałam dostępu do komputera.
Rozdział cudowny!! :P Głupi dyrektor! Nie ładnie tak zaglądać w rękawy swoich uczennic. :P
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! :**
Kocham, kocham kocham!!! Kiedy nastepny???? Swietnie piszesz!!! <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńZycze duzo WENY:-*
Alex
świetny rozdział! już się nie moge doczekać następnego !!!
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko:P życze cierpliwości i oczywiście weny! ☻
OdpowiedzUsuńznalazłam dzisiaj ten blog i mogę tylko powiedzieć, że jest ŚWIETNY ^^ weny życzę i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńnie przestawaj pisać *-* twój blog naprawdę jest cudny i wciąga, życzę weny :))
OdpowiedzUsuńjestem słaba w komentowaniu, ale jak trzeba to trzeba xD uwielbiam Twój blog, zawsze zazdrościłam ludziom, którzy umieją tak świetnie pisać :D i oczywiście tak jak moje poprzedniczki życzę WENY i czekam na ciąg dalszy ^^
OdpowiedzUsuń