niedziela, 12 maja 2013

Rozdział XI cz II

Hej,
Po długiej przerwie kolejna notka. Podziękowania dla Lilee za betę.  Z dedykacją dla Flo :*
Opóźnienie spowodowane brakiem czasu i weny. Brak weny wywołany przez małą ilość komentarzy.
Kolejna notka w środę albo czwartek.

Jej spojrzenie skrzyżowało się z spojrzeniem Draco, kiedy brała od niego plan zajęć i mały fioletowy rulonik pergaminu. W oczach blondyna dostrzegła coś na kształt troski, jednak nie potrafiła trafnie zdefiniować jego emocji. Te szaro-niebieskie oczy były takie tajemnicze, a zarazem piękne. Patrzyli sobie w oczy ledwo kilka sekund, nim chłopak odszedł dalej. Hermiona rozwinęła pergamin zapisany znajomym jej dość dobrze pismem.

Panno Riddle,
Proszę o przybycie do mojego gabinetu zaraz po śniadaniu.
Hasło do gabinetu to: Krwotoczki Truskawkowe.
Albus Dumbledore

Westchnęła cicho. Spodziewała się wezwania do gabinetu dyrektora od momentu uczty. No cóż, jej zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Żałowała tego, jak się zachowała, choć nigdy by się do tego nie przyznała. Uniosła wzrok znad pergaminu i zauważyła, jak Blaise wymienia znaczące spojrzenia z Draco, który właśnie zajął miejsce koło niego, uporawszy się z rozdawaniem planów zajęć. Z kamienną twarzą zwinęła pergamin i schowała go do kieszeni, po czym szybko przejrzała plan na cały tydzień. Nie wydawał się jej taki zły. Zerknęła jeszcze na dół pergaminu, gdzie były wypisane domy z jakimi mieli poszczególne lekcje. Zdębiała. Każda lekcja była z Gryfonami. Rozejrzała się. Większość Ślizgonów jeszcze jadła, nie zwracając uwagi na plan. Kilku z tych, którzy już zjedli, miało niezbyt ciekawe miny.
 – Jak tam nasz nowy plan, Miona? – zapytał Blaise, nalewając sobie soku dyniowego do pucharu. 
 – Koszmar, wszystkie lekcje z Gryfiaczkami – odpowiedziała Dziedziczka Salazara ponuro.
 – Milusio – powiedział ironicznie Paul. Pansy, która dopiero teraz dosiadła się do stołu. Zobaczywszy niezadowolone miny współmieszkańców domu, uniosła pytająco brwi. 
 – Pansy, zerknij na plan, to będziesz skakać z radości tak jak my - powiedział Diabeł, patrząc ponuro na stół Gryfonów. Wzrok Hermiony podążył za jego,jednak zatrzymał się na wychodzącym z sali dyrektorze. Ślizgonka wstała niechętnie i, zabierając swój plan, udała się w ślad za Białym Trzmielem. 
 – Gdzie idziesz, Miona? – zapytał ją Draco, siląc się na swobodny ton. Po plecach dziewczyny przebiegł dreszcz, kiedy przypomniała sobie o podsłuchanej przez Malfoya rozmowie. 
 – Do łazienki– zełgała gładko i szybko wyszła z Wielkiej Sali odprowadzana spojrzeniem szaro-niebieskich oczu. Po kilkunastu minutach była już przed dwoma gargulcami chroniącymi wejście do gabinetu przywódcy Zakonu Feniksa.
 – Hasło? – zapytał skrzekliwym głosem jeden z nich.
 – Krwotoczki Truskawkowe – powiedziała czarownica. Kiedy odsłoniło się przejście, szybko weszła na jeden ze stromych stopni. Schody ożyły, wioząc ją ku drzwiom prowadzącym do gabinetu. Zapukała i kiedy usłyszała „ Proszę ”, weszła bez wahania. Albus Dumbledore siedział za biurkiem, gładząc pierścień z popękanym kamieniem, a tuż obok biurka stała żerdź, na której drzemał feniks Fawkes. Za plecami starszego mężczyzny wisiały portrety jego poprzedników, które jednak pozostawały puste. Dyrektor podniósł wzrok i spojrzał na nią przenikliwie.
 – Witam, panno Riddle. Proszę, usiądź. – Kiedy wykonała jego polecenie, czarodziej kontynuował: 
 – Zapewne domyślasz się, po co cię tu wezwałem. Twoje zachowanie podczas uczty rozczarowało mnie. I to dość dotkliwie. Jednak nie jestem pewien, czy to rozczarowanie jest negatywne. Spodziewałem się, że córka Lorda Voldemorta będzie taka jak on. Ty nie jesteś taka. Od momentu, kiedy dowiedziałem się o twoim pochodzeniu, zacząłem cię oceniać od nowa, porównywać zarówno do Toma, jak i do Camile. Nie zamknąłem tej oceny. Człowieka nie da się ocenić od nowa w jeden wieczór. Moja ocena nie jest zamknięta, Hermiono. Czy naprawdę pochodzenie ma aż takie znaczenie? Przez pięć lat byłaś uważana za córkę mugoli i czy przez to miałaś jakiś problem w zostaniu najlepszą uczennicą tej szkoły? – Dziewczyna siedziała wsłuchana w słowa starca. Zamyśliła się. Pochodzenie kiedyś było dla niej nieistotne. To tylko dlatego, że jej pochodzenie nie było warte uwagi. Teraz ma powód do dumy. W końcu jest córką dwójki najpotężniejszych czarnoksiężników. 
 – Profesorze, wtedy nie miałam powodu, by zwracać uwagi na swoje pochodzenie. Wstydziłam się go – powiedziała bardzo cicho Hermiona, nie patrząc na starca. Jednak pięć lat wyzwisk ze strony mieszkańców jej obecnego domu nie było łatwe. Nigdy nie pomyślałaby o tym, że kiedyś będzie z nimi w bardzo dobrych stosunkach. Dziewczyna w duchu zaczęła rozważać słowa przywódcy Zakonu Feniksa.
 – Hermiono, pochodzenie nie kształtuje człowieka w tak wielkim stopniu, jak robi to miłość. Nikt nie rodzi się zły. Każdy ma prawo wyboru, jakim się stanie. Bo to od nas zależy, którą stronę wybierzemy – powiedział Albus, a w jego oczach szesnastolatka dostrzegła zrozumienie. Poczuła się trochę niezręcznie. Spodziewała się przygany i kary, a nie pogadanki o pochodzeniu i kształtowaniu się charakteru człowieka. 
 – Panie profesorze, czy dlatego mnie pan tu wezwał? – zapytała Riddle, siląc się na uprzejmy ton. Ta demonstracja na uczcie po słowach dyrektora wydawała się jej dziecinna i niedojrzała. Powinna się zachować z godnością i okazywać stosowny szacunek osobom starszym, jak wpajała jej to przez długi czas Jeane. Może i wiele się zmieniło, ale szacunek wobec tego czarodzieja pozostał gdzieś w głębi niej.
 – Widzę, że nadal jesteś osobą twardo stąpającą po ziemi – powiedział Albus, uśmiechając się bardzo delikatnie, niemal niezauważalnie, ale bystre oczy Hermiony dostrzegły to. Była Perfekt Naczelna wyprostowała się z dumą w bordowym nieco podniszczonym fotelu. Jednak nie odpowiedziała na uśmiech dyrektora, rozglądając się ciekawie po okrągłym pomieszczeniu, w którym była jeden jedyny raz na bardzo krótko, więc nie miała okazji do dokładnych oględzin. Po gabinecie były porozstawiane niskie okrągłe stoliki z dziwnymi srebrnymi przedmiotami o długich nóżkach. Lekko zmarszczyła brwi zaintrygowana tymi przedmiotami. 
 – Widzę, że ciekawi cię moje srebro do transmutacji, znane bardziej pod nazwą łacińską: argentum transfiguratione. – W ciepłym głosie dawnego nauczyciela transmutacji szesnastolatka wychwyciła nutkę zadowolenia. Kiedyś w jednej z ksiąg w bibliotece, którą wypożyczyła jako lekturę uzupełniającą z transmutacji, znalazła o tym srebrze wzmiankę bardzo niewielką, ale intrygującą. Przeszukała całą bibliotekę Hogwartu i zawiodła się na niej po raz pierwszy od pięciu lat.
 – Panie profesorze, a mógłby mi pan przybliżyć trochę historię tego srebra? – zapytała Miona z błyskiem w czekoladowych oczach. Starożytna Magia zawsze ją fascynowała o wiele bardziej, niż mogłaby się do tego przyznać. Starzec uśmiechnął się dobrodusznie. 
 – Chyba nie po to cię tu wezwałem, Hermiono – przypomniał jej. Ona natychmiast się spięła. Przecież byli po przeciwnych stronach barykady. Czego ona oczekiwała? Że profesor jakby nigdy nic udzieli jej informacji, które mogłaby przekazać ojcu? Westchnęła ciężko. Dyrektor dostrzegł jej napięcie, a jego oczy posmutniały. 
 – Chętnie bym z tobą porozmawiał na temat Starożytnej Magii, ale niestety okoliczności nam nie sprzyjają– powiedział smutnym głosem, kręcąc młynka kciukami. Szesnastolatka nie odpowiedziała, patrząc na swoje dłonie. 
 – Hermiono, mogłabyś mi podać tamtą tacę ze stolika pod oknem? – poprosił dyrektor z delikatnym uśmiechem. Szesnastolatka westchnęła niesłyszalnie i spełniła prośbę Albusa. Kiedy Dziedziczka Salazara wstała i odwróciła się do byłego nauczyciela plecami, ten machnął krótko różdżką, rzucając na jej lewy rękaw szaty zaklęcie niewerbalne. Gdy brązowowłosa stawiała na biurku tacę z różnymi fiolkami i małymi pudełeczkami jej lewy rękaw szaty podwinął się, ukazując blade przedramię szesnastolatki. Szybko opuściła go i spojrzała na dyrektora, który odwzajemnił spojrzenie. Jego przenikliwe oczy były pozbawione jakichkolwiek emocji. Albus Dumbledore mógł być spokojny, przynajmniej do czasu. Najlepsza uczennica tej szkoły jeszcze nie była w szeregach Czarnego Pana. 
 – Panie profesorze, czy mogę już iść? Za niedługo mam zajęcia i nie chciałabym się spóźnić. – powiedziała Riddle, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. Profesor skinął głową, skupiając całą swoją uwagę na fiolkach przyniesionych przez dziewczynę.
– Pamiętaj, że masz wybór, Hermiono – powiedział jej na pożegnanie dyrektor. Czarownica uniosła brwi i wyszła z gabinetu. Skierowała się do lochów. Po dłuższej chwili stanęła przed wejściem do Pokoju Wspólnego i wypowiedziała hasło, na które ściana ożyła i rozsunęła się bezszelestnie, odsłaniając wejście. Riddle przekroczyła próg i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, szukając Pansy i reszty Ślizgonów. Znalazła ich rozłożonych leniwie na fotelach w jednym z kątów pokoju. Ruszyła w tamtym kierunku. 
 – Mioneczko, coś długo cię nie było – powiedział Blaise, udając swobodny ton. Dziewczyna uśmiechnęła się z wysiłkiem.
 – Zaszłam do sowiarni zobaczyć, czy jest tam odpowiednia sowa, żebym mogła wysłać list do matki, ale nie było tam sowy, która wpadłaby mi w oko– mruknęła lekkim tonem Hermiona. Przyjaciele wyraźnie się odprężyli. Uwierzyli mi – pomyślała z ulgą, opadając na fotel bliżej Pansy. 
 – Miona, listy do rodziny możemy wysyłać tylko przez Snape'a. Aż dziwne, że cię nie zaprosił do siebie, bo Paul już u niego był – powiedziała szybko czarnowłosa. 
- U nas w Slytherinie jest to normalne, że jeśli mamy jakiś problem możemy się zwrócić do Severusa. Zawsze opiekuje się nowymi uczniami, pomaga im się odnaleźć. Ale przecież nie jesteś już dzieckiem i w dodatku masz nas, więc pewnie uznał, że my zajmiemy się tobą– dodała, a Miona zmarszczyła brwi nieco zaskoczona, przypominając sobie swoje pierwsze dni w Hogwarcie. W tych wspomnieniach szukała Minerwy McGonagall. Czarownica nie była idealną opiekunką, ale mimo tego wszyscy jej wychowankowie mogli darzyć ją zaufaniem, choć nie zawsze im pomagała. Gryfoni musieli polegać na sobie samych. Hermiona wiedziała, że gdyby nie przyjaciele, ona sama już dawno by się załamała.
 – Pewnie Gryfonów McOkularnica tak nie traktuje. Ale to dlatego, że Gryfiaki są lubiane przez dwa pozostałe domy. Chociaż ja nie mam pojęcia za co. No, może dlatego, że jest tam Cudowne Dziecko Z Blizną. My Ślizgoni musimy polegać tylko na swoim gronie i na nikim więcej. No, ale tak jest lepiej. Bo przemądrzałe Kruczki potrafią być irytujące. A Puchoneczki są tak ciotowate, że aż żal mówić – dodał Blaise z delikatnym, pełnym pogardy uśmiechem błądzącym po wargach. Riddle musiała po chwili zastanowienia przyznać Diabłu rację co do domów. 
 – Co mamy pierwsze? – zapytał Draco, wodząc wzrokiem po pokoju bez żadnego zainteresowania. 
– Zaklęcia– odpowiedziała Hermiona, wyciągając plan zajęć z kieszeni. Profesorowie zadbali, by te skrawki pergaminu były odporne na plamy i zgniatanie. Przyjaciele zaczęli naśmiewać się z Gryfonów i ich wątpliwych umiejętności czarodziejskich. Westchnęła cicho, zerkając na zegar wiszący naprzeciwległej ścianie – skrzaty musiały go zawiesić w czasie śniadania. Było to urządzenie w dużej mierze przypominające swój mugolski odpowiednik. Ot, taki zwykły, stary zegar ścienny w drewnianej obudowie. Jednak ten zegar miał siedem wskazówek będących tak właściwie małymi srebrnymi wężami. Na ich grzbietach zielonymi literami były napisane numery klas. A na zielonej tarczy zamiast godzin srebrnymi literami wypisano przedmioty. Wskazówka klasy szóstej przeskoczyła na pozycję ZAKLĘCIA, mniejszymi literami tuż obok było napisane ZACZNĄ SIĘ ZA 15 MINUT.
 – Chyba powinniśmy się zbierać, do zaklęć zostało już tylko 15 minut – powiedziała Hermiona. Blaise zerknął na ścianę. Niechętnie wraz z Pansy ruszyły do dormitorium. Szybko spakowały książki, pergaminy, kilka orlich piór i kałamarze. Po chwil były już na dole w Pokoju Wspólnym, w którym pozostali uczniowie z klas niższych. Ruszyły na pierwsze piętro wraz z grupką osób ze swojego roku. 
 – No i jak się czujesz jako Ślizgonka, Hermiono? – zagadnął ją Teodor Nott, kiedy wchodzili po marmurowych schodach. 
 – Świetnie – odpowiedziała krótko Miona, myślami będąc daleko. Zamyśliła się tak bardzo, że weszła w Prawie Bezgłowego Nicka. Poczuła się tak, jakby przeszła przez taflę lodowatej wody. Wzdrygnęła się delikatnie i podjęła przerwaną wspinaczkę. Po chwili Ślizgoni dotarli pod klasę zaklęć,gdzie stali już Gryfoni. Ślizgoni ustawili się naprzeciwko w małych grupkach.
 – Ciekawe czemu mają służyć te wspólne lekcje? Czyżby mieli już dość Gryfonów? Przecież my nawet jednego dnia z nimi nie wytrzymamy – powiedziała Pansy, opierając się o kamienną ścianę tuż obok Hermiony, która obojętnie obserwowała mieszkańców Domu Lwa.
 – Cokolwiek kierowało Miłośnikiem Dropsów, nie wróży to dla nas dobrze – powiedział Paul, pojawiając się znienacka obok swojej bliźniaczki. Kilka kroków dalej od nich stali Blaise, Draco i Teodor. Obok Malfoya i Zabiniego kręciło się parę Ślizgonek, w tym Astoria Greengrass i Tracey Davis. Rozległ się dźwięk dzwonka. Po minucie, może dwóch,pojawił się profesor Flitwick. Uczniowie weszli do klasy i w ciszy zajęli miejsca. Od razu rzucał się w oczy podział pomiędzy domami. Ślizgoni zajęli jeden rząd pod ścianą bliżej wejścia, a Gryfoni rząd pod oknem. Rząd środkowy oddzielał dwa wrogie domy od siebie. Drobny nauczyciel, gdy zajął miejsce za tawerną, spojrzał z niezadowoleniem na klasę. 
 – Zanim zaczniemy lekcję, wyznaczę wam miejsca. Panna Patil usiądzie koło panny Davis, panna Brown usiądzie z panną Greengrass, pan Thomas usiądzie z panem Parkinsonem, pan Finnigan usiądzie z panną Bulstrode, pan Weasley usiądzie z panną Riddle, pan Potter usiądzie z panną Parkinson, pan Malfoy usiądzie z panem Longbottonem, pan Zabini usiądzie z panem Hooperem, Pan Nott usiądzie z panią Robins*. – Hermiona z niezadowoloną miną zajęła swoje miejsce obok Rona, krzywiąc się z obrzydzeniem. Rudzielec spojrzał na nią zdziwiony.
 – Przecież w zeszłym roku siedziałaś ze mną na prawie wszystkich lekcjach. Niemożliwe żeby Malfoy tak szybko wyprał ci mózg – powiedział jej były przyjaciel.
– W zeszłym roku myślałam,że że jestem szlamą. Moim przeznaczeniem było być w Slytherinie. Stałoby się to prędzej czy później. Malfoy nie miał nic z tym wspólnego – odpowiedziała Hermiona z chłodem w głosie.
– Hermiono, niemożliwe, żebyś w ciągu kilku tygodni się tak zmieniła – wyszeptał Ron z niedowierzaniem. Riddle spojrzała na niego z pogardą. 
 – Jesteś aż tak tępy? Ja zawsze taka byłam. Tylko to było stłumione przez zaklęcia mojego ojca –wyjaśniła mu brązowowłosa tonem pełnym wyższości.
 – Ty tego potwora nazywasz ojcem?! – zapytał podniesionym głosem Ron.
 – Tak, nazywam. A teraz może byś się już zamknął, bo chcę wynieść coś z lekcji – syknęła córka Czarnego Pana, wyciągając książki. 
 – Moi drodzy, będziecie tak siedzieć na moich lekcjach do końca roku szkolnego. – Odpowiedzią na słowa nauczyciela był chóralny jęk uczniów z obu domów. – W tym roku będziemy pracować nieco inaczej, niż mówi podstawa programowa z powodu mrocznych czasów, jakie nastały. Jest jeszcze jeden powód, który dyrektor wam wyjawi podczas przerwy obiadowej. Dzisiejszy temat lekcji to Zaklęcia codziennego użytku przydatne poza domem. Proszę otworzyć podręczniki na stronie dwudziestej szóstej i przeczytać wstęp do działu oraz wybrać cztery, waszym zdaniem, najbardziej przydatne zaklęcia. Na jutro proszę wykonać wypracowanie na dwie stopy o wybranych zaklęciach. Do pracy ! – Hermiona otworzyła podręcznik i zabrała się za czytanie. Ron obok niej coś mamrotał na nauczyciela od zaklęć. Na stronę, którą dziewczyna czytała, spadł samolocik. Dziedziczka Slazara rozwinęła go i szybko przebiegła wzrokiem po treści.

Miona, możemy porozmawiać po lekcji?
D.M.

Zdziwiona dziewczyna uniosła wzrok znad pergaminu. Draco siedział dwie ławki przed nią w środkowym rzędzie. Był odwrócony do niej plecami. Hermiona wyciągnęła skrawek pergaminu.

Co się stało, Draco? – naskrobała szybko i posłała samolocik na ławkę blondyna.
H.R.

Odpowiedź nadeszła szybko. Uwadze Rona nie umknęło to, z kim Riddle koresponduje.

Dowiesz się później.
D.M.

Uniosła brwi. Westchnęła cicho i wróciła do czytania. Kiedy rozległ się dzwonek, dziewczyna szybko spakowała się, jednak jej liściki spadły pod ławkę. Ron schylił się po nie i szybko przeczytał. Jego twarz wyrażała wiele emocji.
 – Dziwka Malfoya! – wrzasnął na całą salę. Na jego szczęście profesor zaklęć już wyszedł z klasy. Riddle wyciągnęła różdżkę, a jej usta uformowały się, by wypowiedzieć klątwę, jednak ktoś był od niej szybszy... ** 
 *Robins i Hooper to nazwiska zaczerpnięte z książki jednak to nie są wbrew pozorom postacie kanoniczne. W książce są w niższych klasach od Harry'ego a u mnie będą na tym samym. Wraz z rozwojem akcji pojawi się więcej takich postaci. W książkach te osoby noszą inne imiona. U mnie są to : Julie Robins i Jack Hooper.
 ** Reakcja Rona zostanie wyjaśniona w kolejnym rozdziale.  

20 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial mam nadzieję ze Draco rzuci Cruciatusa na Rona ;)) heheh czekam na kolejna notke ze zniecierpliwieniem ^,^

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba z tym Cruciatusem byłaby przesada, w końcu to zaklęcie niewybaczalne, a jego użycie w szkole, zwłaszcza przez jednego z podejrzewanych o śmierciożerstwo, byłoby przypieczętowaniem losu jego i całej rodziny Malfoyów.
    Ja swoją opinię już wyraziłam wcześniej, znasz moje zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tobą Lilee.
      Musicie poczekać do nowej notki. (Ty Lilee i tak już wiesz co mi w duszy gra jeśli chodzi o tą historię :D )

      Dzięki za opinię.

      H.R

      Usuń
  3. Nareszcie! Cudny rozdzial i mam nadzieje ze to byla Avada ;D Jestem mega ciekawa co dalej. Czekam baaardzo niecierpliwie na nstepny :)
    Weny,
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczaruje Was. To nie będzie żadne zaklęcie niewybaczalne.

      Pozdrawiam

      H.R

      Usuń
  4. Genialny rozdział, kurde ciekawe kto był szybszy, ja stawiam na Malfoya ;D niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. wypełniam umowę: komentarz obowiązuje :)
    czekam na next ;D
    podoba mi się
    I.
    hermiona-hogwart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooooo dedykacja dla mnie ♥ Dziekuję bardzo, zwłszcza, że był to bardo, bardzo dobry rozdział :) Zachwyciła mnie rozmowa w gabnecie: niby rozmowa o błachostkach, a tu bam! Dumbledore jest stanowczo zbyt zuchwały (chociaż muszę przyznać, że kocham go takiego) - a miałam go za takiego niewinnego staruszka ... Reakcje Rona są idealne - mam nadzieję, że w końcówce rozdziału, to Draco uprzedził Hermionę ♥ Chociaż równie dobrze mógł być to jeden z jej przyjaciół, choćby Paul - w końcu nie jest mu obojętna.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału: kto pomógł Mionie, no i czego chce od niej Malfoy?
    Buziaki
    Ciocia Flo :*
    (historia-hermiony-riddle.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rudzielec pewnie zazdrosny i tyle :) czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ron zadrosny debil... A to wredny Stary Trzmiel, tak niekulturalnie rzucać komuś zaklęciem w plecy -.- Fajna notka
    Czekam NN

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudny rozdział a Hermiona podoba mi się coraz bardziej. Przypomina mi trochę mnie taka zła dla otoczenia, zamknięta ale przyjazna dla wszystkich zaufanych ludzi. No i ten Ślizgoński charakterek po Black Menie :D uwielbiam <3 z nie cierpilowścią czekam aż ktoś rzuci na Wieprzleja Cruciatusa :)
    Zapraszam do mnie :
    www.grangermalfoy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam twojego bloga, rozdzial swietny, pisz dalej.
    Czekam niecierpliwie,
    Wielbicielka ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! :D
    Wybacz, że tak późno, ale nie byłam w domu i nie miałam dostępu do komputera.

    Rozdział cudowny!! :P Głupi dyrektor! Nie ładnie tak zaglądać w rękawy swoich uczennic. :P

    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham, kocham kocham!!! Kiedy nastepny???? Swietnie piszesz!!! <3<3<3<3
    Zycze duzo WENY:-*
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział! już się nie moge doczekać następnego !!!

    OdpowiedzUsuń
  14. dodawaj szybko:P życze cierpliwości i oczywiście weny! ☻

    OdpowiedzUsuń
  15. znalazłam dzisiaj ten blog i mogę tylko powiedzieć, że jest ŚWIETNY ^^ weny życzę i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  16. nie przestawaj pisać *-* twój blog naprawdę jest cudny i wciąga, życzę weny :))

    OdpowiedzUsuń
  17. jestem słaba w komentowaniu, ale jak trzeba to trzeba xD uwielbiam Twój blog, zawsze zazdrościłam ludziom, którzy umieją tak świetnie pisać :D i oczywiście tak jak moje poprzedniczki życzę WENY i czekam na ciąg dalszy ^^

    OdpowiedzUsuń