Draco uśmiechnął się lekko. Dziewczyna spała na siedząco z głową opartą o jego ramię. Nie była to zbyt wygodna pozycja. Delikatnie, by jej nie obudzić, wstał po czym wziął ją w ramiona i położył na szmaragdowej kanapie koło kominka. Jednym machnięciem różdżki przywołał gruby brązowy koc i wygodną poduszkę, którą położył pod głowę śpiącej Riddle. Dziewczyna przekręciła się na drugi bok, mamrocząc coś sennie. Blondyn otulił ją kocem i ponownie machnął różdżką, by rozpalić ogień w kominku. Zwykle skrzaty o świcie rozpalały kominek, by było ciepło, ale teraz ze względu na okoliczności on musiał o to zadbać. Ostrożność kazała mu rzucić na Dziedziczkę Slazara parę podstawowych zaklęć ochronnych. Dodał jeszcze jedno, które rzucała na niego matka, kiedy spełniał misję dla Czarnego Pana. To zaklęcie raz uratowało mu życie, więc stwierdził, że będzie potrafiło powstrzymać dyrektora przed rzuceniem na dziewczynę jakiegoś uroku. Albus Dumbledore był potężnym czarodziejem, ale lubił wysługiwać się innymi. A tu w Hogwarcie nie ma zbyt wielu członków Zakonu Feniksa, więc chłopak liczył, że jego zaklęcia ochronią brązowowłosą przynajmniej do rana. Będzie musiał powiadomić Severusa o tym, czego się dowiedział. Jeszcze przez chwilę się wahał, stojąc nad dziewczyną, kiedy zmęczenie wzięło górę i niechętnie poczłapał do dormitorium. Szybko przebrał się w spodenki i położył się do łóżka. Zapadł w nieprzyjemny sen.
Jego matka krzycząca w agonii i leżąca w kałuży gęstej ciemnoczerwonej krwi. Chce jej pomóc jednak, nie może się ruszyć. Ta cholerna bezsilność... Zimny, tak przerażająco znajomy, głos mówiący:
- Jesteś pewien, że wspierasz właściwą stronę, Draco? Rozbłysk zielonego światła i opętańczy zimny śmiech. Jego łzy kapiące na martwe oblicze matki.
– Hermiono, nie skreślaj swoich dawnych przyjaciół. My cię nie odrzuciliśmy, tylko ty nas - zaczął Harry, patrząc na nią z napięciem.
- Och, Potter, bo się wzruszę - zakpiła Riddle. Jednak jakaś jej prawie całkiem obumarła część ucieszyła się z słów zielonookiego. Na chwilę na twarz Gryfona wkradł się grymas bólu.
- Nie możesz tak łatwo zapomnieć o ponad pięciu latach przyjaźni!- powiedział głośno chłopak. Trochę zbyt głośno, bo grupka przechodzących Krukonów rzuciła im zaciekawione spojrzenia i zaczęła szeptać, wchodząc do Wielkiej Sali.
- Pięciu latach przyjaźni polegającej na wykorzystywaniu mnie? Co, boisz się, że nie zdasz do kolejnej klasy bez mojej pomocy? - kpiną Dziedziczka Slazara spróbowała stłumić falę wspomnień zalewających jej umysł. Zielonooki spurpurowiał z oburzenia, ale się opanował.
- Przepraszamy cię. Czasem przesadzaliśmy, to fakt. - W głosie okularnika zabrzmiała szczera skrucha. Riddle powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem w jego twarz.
- Czasem? Teraz jest już trochę za późno na przeprosiny, Harry. - Nie wiedziała, dlaczego użyła jego imienia. Przez to chyba w nim odżyła nadzieja, bo się rozpromienił.
– Nigdy nie jest za późno - przekonywał ją, a w jej umyśle pojawiły się bardzo niechciane wspomnienia* :
Razem z Harrym i Ronem siedziała w Trzech Miotłach, pijąc kremowe piwo. Podśmiewała się z czarnowłosym z Rona zadurzonego w Rosmertcie. Była wtedy taka szczęśliwa. Słońce grzało przyjemnie na dworze, a oni dyskutowali na temat wakacji spędzonych w Norze.
Bardzo martwiła się o Harry'ego podczas pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego. Poświęciła wiele czasu, żeby nauczyć go zaklęć, które mogą mu się przydać. Chciała, żeby przeżył; żeby tylko wyszedł z tego Turnieju cało...
Tak świetnie się bawiła na spotkaniach GD. Cieszyła się sukcesami swoich kolegów i koleżanek, kiedy opanowywali kolejne trudne zaklęcia...
Harry pocieszał ją, gdy nie potrafiła wyczarować patronusa. Kiedy następnym razem próbowała, przywołała obraz przyjaciół i wtedy jej się udało. Z jej różdżki wystrzelił srebrny kształt, który uformował się w wydrę...
Wspomnienia urwały się i Hermiona odkryła, że Harry patrzy na nią badawczo.
- Wszystko w porządku?- zapytał z słyszalną troską Potter.
-Tak - powiedziała krótko, nadal będąc w szoku wywołanym wspomnieniami.
- Hermiono, to nie jest istotne, że jesteś córką Voldemorta. To nic nie zmienia. Pięć lat ciężkich prób i przygód... Tego się nie da skreślić przez zmianę twojego pochodzenia - mówił Potter, a ona powoli zaczęła się zastanawiać nad przebaczeniem swoim przyjaciołom. Harry miał rację. Żadne zaklęcia nie zatrą tych wspólnie spędzonych pięciu lat... Westchnęła.
- A to, że jestem Ślizgonką też nie ma znaczenia? - zapytała smutno.
- To nie jest istotne, Hermiono - powiedział Harry z mniejszym przekonaniem.
- Żegnaj, Harry - powiedziała cicho Riddle, wchodząc do Wielkiej Sali. Usiadła koło Paula i, ignorując jego pytające spojrzenie, zamyślona zaczęła jeść jajecznicę. Była przytłoczona tym wszystkim.
- Co taka smutna jesteś, Miona? - zapytał Blaise, siadając naprzeciwko niej i nakładając sobie tost.
-Wszystko w porządku, Blaise - powiedziała bez przekonania dziewczyna.
- Ja widzę, że jest coś nie tak - upierał się Diabeł.
- Nie tylko on to widzi - rozległ się głos tuż przy jej uchu, który sprawił, że po jej ciele przebiegły dreszcze. Odwróciła się i prawie pocałowała Dracona, który stał tuż za nią.
-Naprawdę wszystko w porządku - powiedziała z większym przekonaniem Hermiona. W tym momencie od stołu nauczycieli wstał Dumbledore i zaczął przemawiać. Riddle z ulgą odgoniła natrętne myśli i zaczęła słuchać przemówienia dyrektora.
- Witajcie moi drodzy tego pięknego poranka! - rozpoczął dziarsko starszy nauczyciel. - Mam nadzieję, że się wyspaliście i jesteście wypoczęci oraz pełni energii, by wkroczyć w nowy rok nauki. Za chwilę rozdane zostaną wam plany zajęć. Jak pewnie zauważyliście, nie mamy jeszcze nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią. Myślę, że w ciągu tygodnia kogoś znajdziemy. A teraz proszę Perfektów Naczelnych do mnie. - Draco zniknął, by po chwili wrócić z naręczem pergaminów, które zaczął rozdawać mieszkańcom swojego domu. Dłuższa chwila upłynęła nim Hermiona otrzymała swój plan zajęć. A wraz z planem otrzymała coś jeszcze...
* wspomnienia są, jak pewnie zauważyliście, po części sprzeczne z treścią książki
Za wszystkie dziwne odstępy przepraszam puściły mi nerwy.Nie mam cierpliwości, żeby to naprawiać.
Scena rozmyła się zaraz zastąpiona przez kolejną...
Okrzyki bólu wypełniają jakieś ciemne pomieszczenie oświetlane przez lichy płomień świecy. Światło padało na skuloną postać leżącą w czymś ciemnym i gęstym. Kiedy zbliżył się widział, że to była krew... Postać stanęła się, jego okrzyk przerażenia odbił się echem po komnacie. Jego najlepszy przyjaciel miał puste oczodoły, a twarz jest tak skatowana, że ją ledwo może, ją rozpoznać .
Okrzyki bólu wypełniają jakieś ciemne pomieszczenie oświetlane przez lichy płomień świecy. Światło padało na skuloną postać leżącą w czymś ciemnym i gęstym. Kiedy zbliżył się widział, że to była krew... Postać stanęła się, jego okrzyk przerażenia odbił się echem po komnacie. Jego najlepszy przyjaciel miał puste oczodoły, a twarz jest tak skatowana, że ją ledwo może, ją rozpoznać .
- Za twoje błędy zapłacą bliscy, nie pozwól na to.- znowu ten zimny głos. Bezradnie obserwuje, jak Blaise osuwa się na ziemię martwy, ugodzony zielonym promieniem.
Koszmar natychmiast został zastąpiony przez kolejny.
Pansy leżąca na ziemi, trzymająca się za brzuch. Przez jej palce wypływa krew razem z wnętrznościami. Może tylko przy niej klęczeć, bezradnie obserwując, jak opuszcza ją życie. -I co Draco, pozwolisz im umrzeć, bo źle wybrałeś? - lodowaty, tak znajomy głos,był przepełniony szyderstwem.- Ratuj ich, póki jeszcze jesteś w stanie. Inaczej ich utracisz bezpowrotnie...
Kolejna scena koszmaru sprawiła, że chłopak zaczął krzyczeć.
Hermiona, skatowana, ale jeszcze żywa,leżała na ciemnej posadzce. Jej ciemnobrązowe loki były całe w zakrzepłej krwi. Chce jej pomóc jednak jakaś siła go odepcha od niej na ziemię.
Dziewczyna podnosi się i patrzy na niego z bólem w czekoladowych oczach. - By nas uratować, najpierw musisz uratować siebie - mówi słabym głosem. Potem wszystko dzieje się tak szybko. Krzyki szatynki mieszają się z jego własnymi. I wtedy spowija ich przytłaczająca ciemność.
- Masz w sobie dość sił, by przeciwstawić się samemu sobie? - Tego głosu nie znał, jednak budził w nim dreszcze... Draco obudził się z wrzaskiem, siadając na łóżku. Był cały zlany potem, a jego głowę wypełniały obrazy konających najbliższych. W tym momencie w pokoju zapaliło się światło, a koło niego znalazł się Blaise z troską wypisaną w czarnych oczach.
Koszmar natychmiast został zastąpiony przez kolejny.
Pansy leżąca na ziemi, trzymająca się za brzuch. Przez jej palce wypływa krew razem z wnętrznościami. Może tylko przy niej klęczeć, bezradnie obserwując, jak opuszcza ją życie. -I co Draco, pozwolisz im umrzeć, bo źle wybrałeś? - lodowaty, tak znajomy głos,był przepełniony szyderstwem.- Ratuj ich, póki jeszcze jesteś w stanie. Inaczej ich utracisz bezpowrotnie...
Kolejna scena koszmaru sprawiła, że chłopak zaczął krzyczeć.
Hermiona, skatowana, ale jeszcze żywa,leżała na ciemnej posadzce. Jej ciemnobrązowe loki były całe w zakrzepłej krwi. Chce jej pomóc jednak jakaś siła go odepcha od niej na ziemię.
Dziewczyna podnosi się i patrzy na niego z bólem w czekoladowych oczach. - By nas uratować, najpierw musisz uratować siebie - mówi słabym głosem. Potem wszystko dzieje się tak szybko. Krzyki szatynki mieszają się z jego własnymi. I wtedy spowija ich przytłaczająca ciemność.
- Masz w sobie dość sił, by przeciwstawić się samemu sobie? - Tego głosu nie znał, jednak budził w nim dreszcze... Draco obudził się z wrzaskiem, siadając na łóżku. Był cały zlany potem, a jego głowę wypełniały obrazy konających najbliższych. W tym momencie w pokoju zapaliło się światło, a koło niego znalazł się Blaise z troską wypisaną w czarnych oczach.
- Wszystko w porządku,Smoku? Darłeś się tak, jakby cię wzmocnionym Curciatusem potraktowali. No chyba, że miałeś jakiś bardzo okropny sen erotyczny, na przykład z Milicentą... - Smok zmusił swoje wargi do nikłego uśmiechu, a po jego plecach przebiegł dreszcz obrzydzenia na wspomnienie o najmniej urodziwej ze Ślizgonek. Diabeł dobrze wiedział, że jego przyjaciel miał koszmar. Jednak Perfekt Naczelny nie miał ochoty rozmawiać o tym, co widział we śnie.
- Nie chcę o tym rozmawiać, Blaise - powiedział blondyn, idąc do barku i wyciągając z niego butelkę Ognistej wraz z dwoma szklankami. Szczodrze rozlał trunek do naczyń, po czym wręczył jedną szklankę przyjacielowi, który nie naciskał, by opowiedział mu swój sen. To Draco w nim cenił, ponieważ należał do osób dość skrytych, podobnie jak większość Ślizgonów. Jednak Diabeł był taki inny. Otwarty na ludzi i niezbyt przestrzegający zasady czystości krwi. Istna dusza towarzystwa. Blondyn mógł stwierdzić, że prawie cały Hogwart przepadał za ciemnoskórym casanovą zamku. Jednak był to casanova numer dwa,bo numerem jeden, co było oczywiste, był on - Draco Malfoy. Upili po dużym łyku ze swoich szklanek.
– Smoku, za kilka godzin zajęcia. Nie chcesz chyba się upić w pierwszy dzień szkoły?- zapytał Zabini, unosząc ciemną brew, a w jego oczach pojawiły się zawadiackie ogniki. Brunet zawsze był chętny do imprez i alkoholu. Bardzo rzadko czekał na odpowiednie okazje, by się upić. To on organizował większość imprez.
– Raczej to niemożliwe, biorąc pod uwagę, że jesteśmy czarodziejami i Ślizgonami. Mamy bardzo duże zapasy eliksiru na kaca. Przecież to przedostatni rok w Hogwarcie. Jedyna okazja, by po raz ostatni zabawić się w tym zamku. Za rok przecież owumenty i nie będziemy mieli zbyt wiele czasu na imprezy. Jeśli w ogóle go znajdziemy - powiedział Draco, kolejny raz napełniając puste szklanki złocistobrązowym trunkiem. Blaise uśmiechnął się i wypił całą zawartość. Jednak brunet wiedział, że tu nie chodzi tylko okazję do napicia się. Przecież u nich w dormitorium -wbrew pozorom - rzadko w ciągu zwyczajnej nocy sięgało się po alkohol. No chyba, że chcieli od czegoś uciec. I właśnie to chciał zrobić Draco. Uciec od tego koszmaru, który - jak na złość – widział, kiedy tylko zamykał oczy, a w głowie dźwięczały te uporczywe słowa. Nie miał pojęcia, co mogło być jego złym wyborem. Siedzieli w milczeniu, opróżniając kolejne butelki Ognistej, a słońce powoli wschodziło, zalewając nieco ponure wnętrze dormitorium łagodnym światłem. Draco pod wpływem trunku otworzył się i zdradził Blaise'owi swój koszmar i opowiedział mu o tym, co podsłuchał koło gabinetu dyrektora. Jego przyjaciel był tak tym poruszony, że poszedł po eliksir na kaca, bo najwyraźniej nadmiar alkoholu spowalniał nie tylko umysł blondyna. Po chwili obydwaj byli już uwolnieni od alkoholowego upojenia.
– Gdzie jest teraz Miona? - zapytał Blaise, wyciągając różdżkę i jednym jej machnięciem pozbywając się butelek po trunku. Draco spiął się lekko, gdy uświadomił sobie, że nie powiedział Diabłowi o tym, jak wyciągnął młodą Riddle z jej dormitorium. Postanowił jednak przemilczeć tę najistotniejszą dla niego część spotkania. W krótkich zwięzłych zdaniach streścił przebieg wieczoru swojemu współlokatorowi.
- Zostawiłeś ją tam bez żadnej ochrony?! - oburzył się Blaise.
– Smoku, za kilka godzin zajęcia. Nie chcesz chyba się upić w pierwszy dzień szkoły?- zapytał Zabini, unosząc ciemną brew, a w jego oczach pojawiły się zawadiackie ogniki. Brunet zawsze był chętny do imprez i alkoholu. Bardzo rzadko czekał na odpowiednie okazje, by się upić. To on organizował większość imprez.
– Raczej to niemożliwe, biorąc pod uwagę, że jesteśmy czarodziejami i Ślizgonami. Mamy bardzo duże zapasy eliksiru na kaca. Przecież to przedostatni rok w Hogwarcie. Jedyna okazja, by po raz ostatni zabawić się w tym zamku. Za rok przecież owumenty i nie będziemy mieli zbyt wiele czasu na imprezy. Jeśli w ogóle go znajdziemy - powiedział Draco, kolejny raz napełniając puste szklanki złocistobrązowym trunkiem. Blaise uśmiechnął się i wypił całą zawartość. Jednak brunet wiedział, że tu nie chodzi tylko okazję do napicia się. Przecież u nich w dormitorium -wbrew pozorom - rzadko w ciągu zwyczajnej nocy sięgało się po alkohol. No chyba, że chcieli od czegoś uciec. I właśnie to chciał zrobić Draco. Uciec od tego koszmaru, który - jak na złość – widział, kiedy tylko zamykał oczy, a w głowie dźwięczały te uporczywe słowa. Nie miał pojęcia, co mogło być jego złym wyborem. Siedzieli w milczeniu, opróżniając kolejne butelki Ognistej, a słońce powoli wschodziło, zalewając nieco ponure wnętrze dormitorium łagodnym światłem. Draco pod wpływem trunku otworzył się i zdradził Blaise'owi swój koszmar i opowiedział mu o tym, co podsłuchał koło gabinetu dyrektora. Jego przyjaciel był tak tym poruszony, że poszedł po eliksir na kaca, bo najwyraźniej nadmiar alkoholu spowalniał nie tylko umysł blondyna. Po chwili obydwaj byli już uwolnieni od alkoholowego upojenia.
– Gdzie jest teraz Miona? - zapytał Blaise, wyciągając różdżkę i jednym jej machnięciem pozbywając się butelek po trunku. Draco spiął się lekko, gdy uświadomił sobie, że nie powiedział Diabłowi o tym, jak wyciągnął młodą Riddle z jej dormitorium. Postanowił jednak przemilczeć tę najistotniejszą dla niego część spotkania. W krótkich zwięzłych zdaniach streścił przebieg wieczoru swojemu współlokatorowi.
- Zostawiłeś ją tam bez żadnej ochrony?! - oburzył się Blaise.
- Diable, przecież nie jestem głupi. Rzuciłem całkiem sporo zaklęć ochronnych - uspokoił kapitana drużyny Perfekt Naczelny.
Blaise był do niego bardzo podobny pod względem troski o bliskich. Więc nie jemu jedynemu bliska była Hermiona Riddle. Miał nadzieję, że Blaise'owi Miona jest bliska w zupełnie inny sposób.
– Myślę, że oni na razie nie spróbują jej zaatakować. Za dużo wie i właśnie dlatego nie mogą jej odtrącić z powodu tego, że zna wiele szczegółów, które mogą być istotne dla Czarnego Pana. Będą chcieli za wszelką cenę zatrzymać ją po jasnej stronie, co jest oczywiste. Na razie raczej nie powinni uciec się do drastycznych środków. Bo nie mają pewności czy Miona ma Mroczny Znak. A jej zachowanie na uczcie... – Zabini urwał,widząc, że Draco nad czymś intensywnie rozmyśla.
– Jej zachowanie na uczcie daje im doskonałą sposobność, by dać jej szlaban i odjąć kilka punktów naszemu domowi. Jednak to nie jest istotne. Możliwe, że dostanie szlaban od samego dyrektora. I wtedy będą mieli ją w garści. Będą mogli sprawdzić i wtedy podejmą stosowne środki... - uzupełnił młody Malfoy, a w jego sercu coś zadrżało.
- Co chcesz z tym zrobić, Smoku? - zapytał kapitan drużyny.
– Myślę, że oni na razie nie spróbują jej zaatakować. Za dużo wie i właśnie dlatego nie mogą jej odtrącić z powodu tego, że zna wiele szczegółów, które mogą być istotne dla Czarnego Pana. Będą chcieli za wszelką cenę zatrzymać ją po jasnej stronie, co jest oczywiste. Na razie raczej nie powinni uciec się do drastycznych środków. Bo nie mają pewności czy Miona ma Mroczny Znak. A jej zachowanie na uczcie... – Zabini urwał,widząc, że Draco nad czymś intensywnie rozmyśla.
– Jej zachowanie na uczcie daje im doskonałą sposobność, by dać jej szlaban i odjąć kilka punktów naszemu domowi. Jednak to nie jest istotne. Możliwe, że dostanie szlaban od samego dyrektora. I wtedy będą mieli ją w garści. Będą mogli sprawdzić i wtedy podejmą stosowne środki... - uzupełnił młody Malfoy, a w jego sercu coś zadrżało.
- Co chcesz z tym zrobić, Smoku? - zapytał kapitan drużyny.
- Żebym ja jeszcze wiedział, Blaise. Ale jedno jest pewne, musimy zacząć działać - powiedział poważnym tonem blondyn, a w jego głowie dręczonej wizją martwej Hermiony zapanował kompletny chaos. Z trudem udało mu się pozbierać myśli. Jego decyzja o ochronie Dziedziczki Slazara wzmocniła się.
- Draco, myślisz, że powinniśmy jej powiedzieć? - zapytał Blaise, a Smok spojrzał na niego rozkojarzonym, niewiele rozumiejącym wzrokiem.
- Powiedzieć o czym, Blaise? - zapytał zatopiony w myślach blondyn. Jego przyjaciel sarknął z irytacją.
- O intrydze Czarnego Pana - odpowiedział szeptem brunet.
- Powiedzieć o czym, Blaise? - zapytał zatopiony w myślach blondyn. Jego przyjaciel sarknął z irytacją.
- O intrydze Czarnego Pana - odpowiedział szeptem brunet.
- Jeśli to ma ją chronić. Ale u kogo szukać pomocy? Przecież nie damy rady sami potędze Czarnego Pana. - W głosie Malfoya zabrzmiała bezsilność z nutką rozpaczy. Westchnął głęboko.
- Ale wtedy go zdradzimy. A on zdrady nie przebacza tak łatwo. Może nas zabić. Zabić nasze rodziny. Przecież tu chodzi o Pottera, Draco... - powiedział Zabini, patrząc na niego tak, jakby widział go pierwszy raz w życiu. Chłopak westchnął, nie mógł poświęcać życia matki, żeby ratować Hermionę. Jednak wiedział, że nie może tkwić bezczynnie. Musi być wyjście z tej sytuacji. Może uda mu się uratować i matkę, i Mionę. Jednak musieliby mieć bardzo dużo szczęścia. Niemal potrzebny był cud.
~~***~~
Perspektywa Hermiony
Hermiona obudziła się w Pokoju Wspólnym. Przez chwilę była zdezorientowana, nie wiedząc, co tu robi. Jednak po chwili pojawiły się wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Zerknęła na zegar stojący na gzymsie kominka. Dochodziła siódma. Dzisiaj miały rozpocząć się zajęcia, co oznaczało, że za jakieś pół godziny pokój zacznie wypełniać się uczniami spieszącymi na śniadanie. Westchnęła i, przeciągając się głęboko, wstała z kanapy i machnięciem różdżki przywołała swoje kapcie. Musi wracać do dormitorium, zanim współlokatorki zorientują się, że nie spała tam przez całą noc. Kolejny raz machnęła różdżką i zniknęła poduszkę wraz z kocem. Poczłapała po schodach i już po chwili wślizgnęła się do cichego dormitorium, w którym było słychać tylko spokojne oddechy trzech dziewcząt. Uśmiechnęła się delikatnie i przywołała mundurek i kosmetyczkę, by zamknąć się w spokoju w łazience. Zdecydowała się tylko na szybki prysznic. Po chwili już ciepła woda obmywała jej ciało, które myła arbuzowym żelem do mycia. Jakieś piętnaście minut spędziła pod prysznicem, po czym zaczęła się wycierać puchatym białym ręcznikiem. Kiedy była już sucha, założyła mundurek. Jeszcze tylko zaklęciem podkręciła rzęsy i ułożyła włosy. Wyszła z łazienki i machnięciem różdżki pozbawiła swoje współlokatorki kołder. Dziewczyny obudzone nagłym chłodem poderwały się z łóżek jak na komendę co bardzo rozbawiło Dziedziczkę Slazara. Nie mogła się powstrzymać od chichotu.
Hermiona obudziła się w Pokoju Wspólnym. Przez chwilę była zdezorientowana, nie wiedząc, co tu robi. Jednak po chwili pojawiły się wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Zerknęła na zegar stojący na gzymsie kominka. Dochodziła siódma. Dzisiaj miały rozpocząć się zajęcia, co oznaczało, że za jakieś pół godziny pokój zacznie wypełniać się uczniami spieszącymi na śniadanie. Westchnęła i, przeciągając się głęboko, wstała z kanapy i machnięciem różdżki przywołała swoje kapcie. Musi wracać do dormitorium, zanim współlokatorki zorientują się, że nie spała tam przez całą noc. Kolejny raz machnęła różdżką i zniknęła poduszkę wraz z kocem. Poczłapała po schodach i już po chwili wślizgnęła się do cichego dormitorium, w którym było słychać tylko spokojne oddechy trzech dziewcząt. Uśmiechnęła się delikatnie i przywołała mundurek i kosmetyczkę, by zamknąć się w spokoju w łazience. Zdecydowała się tylko na szybki prysznic. Po chwili już ciepła woda obmywała jej ciało, które myła arbuzowym żelem do mycia. Jakieś piętnaście minut spędziła pod prysznicem, po czym zaczęła się wycierać puchatym białym ręcznikiem. Kiedy była już sucha, założyła mundurek. Jeszcze tylko zaklęciem podkręciła rzęsy i ułożyła włosy. Wyszła z łazienki i machnięciem różdżki pozbawiła swoje współlokatorki kołder. Dziewczyny obudzone nagłym chłodem poderwały się z łóżek jak na komendę co bardzo rozbawiło Dziedziczkę Slazara. Nie mogła się powstrzymać od chichotu.
- Riddle! - wrzasnęły trzy Ślizgonki, biorąc po jednej z poduszek, ruszając w kierunku Miony i niczym zombie wyciągając w jej kierunku ręce uzbrojone w poduszki.
- Masz trzy sekundy na ucieczkę - postraszyła ją Tarcey. Jednak Riddle nic sobie z tego nie zrobiła, czego pożałowała, kiedy trzecia sekunda minęła.
- Ups... - powiedziała tylko dziewczyna, zanim jej współlokatorki zaczęły bić ją poduszkami.
- To-za-budzenie-jak-cię-o-to-nie-proszą! - Po każdym słowie Hermiona obrywała poduszką. Stwierdziła, że jeśli chce dożyć zajęć,to musi salwować się ucieczką. Śmiejąc się już na całego, wybiegła z dormitorium i zatrzasnęła za sobą drzwi, na co odpowiedziały jej trzy przekleństwa.
Zbiegła po schodach, wciąż zanosząc się śmiechem. Nie zwracała uwagi na pytające spojrzenia mijających ją Ślizgonek. Zeskoczyła z ostatnich trzech stopni i wpadła wprost na Paula.
- Witaj, Mioneczko - przywitał się z uśmiechem Parkinson.
- Hej,Paul - odpowiedziała Hermiona,nie mogąc się powstrzymać od chichotu, na co Parkinson uniósł pytająco brwi.
-Widzę, że humorek dopisuje - powiedział tylko Ślizgon.
- O tak. Tobie też by dopisywał,gdybyś miał takie współlokatorki - powiedziała Miona, poważniejąc. Paul uśmiechnął się tylko i pokiwał głową.
- Idziemy na śniadanie? - zapytała Hermiona, kierując się do wyjścia. Chłopak ruszył za nią. Droga do Wielkiej Sali upłynęła im na żartach. Kiedy doszli do celu, ledwo mogli powstrzymać łzy rozbawienia. Gdy jednak Ślizgonka dostrzegła stojącego tam Pottera, natychmiast spoważniała. Wyraźnie na kogoś czekał. I ona chyba wiedziała na kogo...
Paul zauważył jej napięcie i podążył za jej spojrzeniem.
- Czyżby Blizna czekał na ciebie? - mruknął cicho Ślizgon, patrząc na Gryfona z szczerą niechęcią.
- Miejmy nadzieję, że nie - odpowiedziała Riddle. Jednak kiedy Harry ją dostrzegł, podszedł do nich. Razem z Paulem zmierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
- Musimy porozmawiać - powiedział Wybraniec poważnym tonem.
- Nie mamy o czym, Potter - rzuciła oschle Hermiona. Jednak Wybraniec nie dał się tak łatwo zbyć.
- Możesz nas zostawić? - Czarnowłosy zwrócił się do Paula.
-A co, chcesz wyznać miłość Mionce, Potter ? - zadrwił Parkinson z ironicznym uśmiechem na twarzy. W zielonych oczach Gryfona zapłonęła złość, jednak szybko się opanował.
- Hermiono, proszę tylko pięć minut - poprosił czarnowłosy, uderzając w błagalny ton.
- Sama nie wiem, czemu się na to godzę, ale dobra. Niech dzisiaj będzie dzień dobroci dla zwierzątek. Ten jeden jedyny raz, Potter - zgodziła się niechętnie Hermiona.
- Zajmę ci miejsce zaoferował Paul i popatrzył na nią z powątpiewaniem, po czym odszedł do Wielkiej Sali. Hermiona oparła się o ścianę i skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc wyczekująco na Wybrańca, który chyba zbierał myśli.
- Tik-tak, twój czas leci, Potter - przypomniała mu oschle Riddle. To go otrzeźwiło.
Zbiegła po schodach, wciąż zanosząc się śmiechem. Nie zwracała uwagi na pytające spojrzenia mijających ją Ślizgonek. Zeskoczyła z ostatnich trzech stopni i wpadła wprost na Paula.
- Witaj, Mioneczko - przywitał się z uśmiechem Parkinson.
- Hej,Paul - odpowiedziała Hermiona,nie mogąc się powstrzymać od chichotu, na co Parkinson uniósł pytająco brwi.
-Widzę, że humorek dopisuje - powiedział tylko Ślizgon.
- O tak. Tobie też by dopisywał,gdybyś miał takie współlokatorki - powiedziała Miona, poważniejąc. Paul uśmiechnął się tylko i pokiwał głową.
- Idziemy na śniadanie? - zapytała Hermiona, kierując się do wyjścia. Chłopak ruszył za nią. Droga do Wielkiej Sali upłynęła im na żartach. Kiedy doszli do celu, ledwo mogli powstrzymać łzy rozbawienia. Gdy jednak Ślizgonka dostrzegła stojącego tam Pottera, natychmiast spoważniała. Wyraźnie na kogoś czekał. I ona chyba wiedziała na kogo...
Paul zauważył jej napięcie i podążył za jej spojrzeniem.
- Czyżby Blizna czekał na ciebie? - mruknął cicho Ślizgon, patrząc na Gryfona z szczerą niechęcią.
- Miejmy nadzieję, że nie - odpowiedziała Riddle. Jednak kiedy Harry ją dostrzegł, podszedł do nich. Razem z Paulem zmierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
- Musimy porozmawiać - powiedział Wybraniec poważnym tonem.
- Nie mamy o czym, Potter - rzuciła oschle Hermiona. Jednak Wybraniec nie dał się tak łatwo zbyć.
- Możesz nas zostawić? - Czarnowłosy zwrócił się do Paula.
-A co, chcesz wyznać miłość Mionce, Potter ? - zadrwił Parkinson z ironicznym uśmiechem na twarzy. W zielonych oczach Gryfona zapłonęła złość, jednak szybko się opanował.
- Hermiono, proszę tylko pięć minut - poprosił czarnowłosy, uderzając w błagalny ton.
- Sama nie wiem, czemu się na to godzę, ale dobra. Niech dzisiaj będzie dzień dobroci dla zwierzątek. Ten jeden jedyny raz, Potter - zgodziła się niechętnie Hermiona.
- Zajmę ci miejsce zaoferował Paul i popatrzył na nią z powątpiewaniem, po czym odszedł do Wielkiej Sali. Hermiona oparła się o ścianę i skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc wyczekująco na Wybrańca, który chyba zbierał myśli.
- Tik-tak, twój czas leci, Potter - przypomniała mu oschle Riddle. To go otrzeźwiło.
– Hermiono, nie skreślaj swoich dawnych przyjaciół. My cię nie odrzuciliśmy, tylko ty nas - zaczął Harry, patrząc na nią z napięciem.
- Och, Potter, bo się wzruszę - zakpiła Riddle. Jednak jakaś jej prawie całkiem obumarła część ucieszyła się z słów zielonookiego. Na chwilę na twarz Gryfona wkradł się grymas bólu.
- Nie możesz tak łatwo zapomnieć o ponad pięciu latach przyjaźni!- powiedział głośno chłopak. Trochę zbyt głośno, bo grupka przechodzących Krukonów rzuciła im zaciekawione spojrzenia i zaczęła szeptać, wchodząc do Wielkiej Sali.
- Pięciu latach przyjaźni polegającej na wykorzystywaniu mnie? Co, boisz się, że nie zdasz do kolejnej klasy bez mojej pomocy? - kpiną Dziedziczka Slazara spróbowała stłumić falę wspomnień zalewających jej umysł. Zielonooki spurpurowiał z oburzenia, ale się opanował.
- Przepraszamy cię. Czasem przesadzaliśmy, to fakt. - W głosie okularnika zabrzmiała szczera skrucha. Riddle powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem w jego twarz.
- Czasem? Teraz jest już trochę za późno na przeprosiny, Harry. - Nie wiedziała, dlaczego użyła jego imienia. Przez to chyba w nim odżyła nadzieja, bo się rozpromienił.
– Nigdy nie jest za późno - przekonywał ją, a w jej umyśle pojawiły się bardzo niechciane wspomnienia* :
Razem z Harrym i Ronem siedziała w Trzech Miotłach, pijąc kremowe piwo. Podśmiewała się z czarnowłosym z Rona zadurzonego w Rosmertcie. Była wtedy taka szczęśliwa. Słońce grzało przyjemnie na dworze, a oni dyskutowali na temat wakacji spędzonych w Norze.
Bardzo martwiła się o Harry'ego podczas pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego. Poświęciła wiele czasu, żeby nauczyć go zaklęć, które mogą mu się przydać. Chciała, żeby przeżył; żeby tylko wyszedł z tego Turnieju cało...
Tak świetnie się bawiła na spotkaniach GD. Cieszyła się sukcesami swoich kolegów i koleżanek, kiedy opanowywali kolejne trudne zaklęcia...
Harry pocieszał ją, gdy nie potrafiła wyczarować patronusa. Kiedy następnym razem próbowała, przywołała obraz przyjaciół i wtedy jej się udało. Z jej różdżki wystrzelił srebrny kształt, który uformował się w wydrę...
Wspomnienia urwały się i Hermiona odkryła, że Harry patrzy na nią badawczo.
- Wszystko w porządku?- zapytał z słyszalną troską Potter.
-Tak - powiedziała krótko, nadal będąc w szoku wywołanym wspomnieniami.
- Hermiono, to nie jest istotne, że jesteś córką Voldemorta. To nic nie zmienia. Pięć lat ciężkich prób i przygód... Tego się nie da skreślić przez zmianę twojego pochodzenia - mówił Potter, a ona powoli zaczęła się zastanawiać nad przebaczeniem swoim przyjaciołom. Harry miał rację. Żadne zaklęcia nie zatrą tych wspólnie spędzonych pięciu lat... Westchnęła.
- A to, że jestem Ślizgonką też nie ma znaczenia? - zapytała smutno.
- To nie jest istotne, Hermiono - powiedział Harry z mniejszym przekonaniem.
- Żegnaj, Harry - powiedziała cicho Riddle, wchodząc do Wielkiej Sali. Usiadła koło Paula i, ignorując jego pytające spojrzenie, zamyślona zaczęła jeść jajecznicę. Była przytłoczona tym wszystkim.
- Co taka smutna jesteś, Miona? - zapytał Blaise, siadając naprzeciwko niej i nakładając sobie tost.
-Wszystko w porządku, Blaise - powiedziała bez przekonania dziewczyna.
- Ja widzę, że jest coś nie tak - upierał się Diabeł.
- Nie tylko on to widzi - rozległ się głos tuż przy jej uchu, który sprawił, że po jej ciele przebiegły dreszcze. Odwróciła się i prawie pocałowała Dracona, który stał tuż za nią.
-Naprawdę wszystko w porządku - powiedziała z większym przekonaniem Hermiona. W tym momencie od stołu nauczycieli wstał Dumbledore i zaczął przemawiać. Riddle z ulgą odgoniła natrętne myśli i zaczęła słuchać przemówienia dyrektora.
- Witajcie moi drodzy tego pięknego poranka! - rozpoczął dziarsko starszy nauczyciel. - Mam nadzieję, że się wyspaliście i jesteście wypoczęci oraz pełni energii, by wkroczyć w nowy rok nauki. Za chwilę rozdane zostaną wam plany zajęć. Jak pewnie zauważyliście, nie mamy jeszcze nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią. Myślę, że w ciągu tygodnia kogoś znajdziemy. A teraz proszę Perfektów Naczelnych do mnie. - Draco zniknął, by po chwili wrócić z naręczem pergaminów, które zaczął rozdawać mieszkańcom swojego domu. Dłuższa chwila upłynęła nim Hermiona otrzymała swój plan zajęć. A wraz z planem otrzymała coś jeszcze...
* wspomnienia są, jak pewnie zauważyliście, po części sprzeczne z treścią książki
Za wszystkie dziwne odstępy przepraszam puściły mi nerwy.Nie mam cierpliwości, żeby to naprawiać.