Hej! No jest nowa notka opóźniona ale jest i mam nadzieję,że Wam się spodoba i będziecie komentować.
Za betę dziękuję bardzo serdecznie Lileen i to właśnie jej chciałabym zadedykować po części ten rozdział. Dedykacją też chciałabym obdarzyć Avade Kedavre moją wierną czytelniczkę, która jest ze mną od początku i liczę, że zostanie do końca :)
Pozdrawiam i przesyłam ciepłe pozdrowienia H.R
PS.Nie wiem kiedy pojawi się nowa notka. Myślę że do poniedziałku wyślę ją becie więc możecie się jej spodziewać do środy. Może będzie wcześniej ale to zależy od czasu i weny. Przypominam Wam, że to Wasze komentarze karmią wenę więc jeśli chcecie szybko rozdział to proszę ładną ilość komentarzy odżywiających wenę.
Dziedziczka Slazara ledwo odpłynęła do krainy snów, kiedy ktoś, delikatnie szarpiąc za jej ramię, wyrwał ją z błogiego odpoczynku. Długo rozmawiały z Pansy o tym roku nauki, poruszając jednak tylko błahsze tematy. Brunetka leniwie otworzyła jedno oko i zobaczyła nad sobą Tarcey Davis. Niedaleko siebie słyszała spokojny oddech Pansy pogrążonej we śnie. Spojrzała na fundatorkę jej pobudki nierozumiejącym wzrokiem.
- Ubierz się i zejdź na dół. To ważne. Ktoś tam na ciebie czeka - szepnęła Tarcey. Brązowooka westchnęła cicho, jednak ciekawość wzięła górę nad sennością i zaczęła się ubierać. Po chwili była już wstanie iść na spotkanie. Wzięła różdżkę i, najciszej jak potrafiła, opuściła dormitorium. Szybko dostała się do schodów prowadzących do pokoju wspólnego. Nie miała pojęcia, kim może być ten niespodziewany gość. Liczyła na to, że powód jej pobudki będzie istotny. Zbiegła po schodach, jednak mrok, jaki spowijał pokój wspólny, ograniczał widzenie. Blask płomieni przygasł, pozostawiając tylko delikatną poświatę żaru. Właśnie przed kominkiem dostrzegła niewyraźny kształt. Wytężyła wzrok. Po chwili, kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zdołała zobaczyć istotny detal, przez który przestała ufać swojemu wzrokowi. Była niemal pewna, że to majak wywołany przez jeszcze niecałkowite wybudzenie ze snu.
Perspektywa Draco:
Patrzył na plecy Tarcey, jak wspinała się po schodach, które zamienił w ślizgawkę, kiedy zapomniał o jednym z zakazów obowiązujących w murach Hogwartu. Ten zakaz był jednym z najgorszych, jakie mogli ustanowić twórcy zamku. Jednym, ale nie jedynym. Drugim znienawidzonym stał się zakaz spożywania alkoholu. Na szczęście mieli bardzo wyrozumiałego opiekuna domu, który – jeśli należało się do jego ulubieńców – pomagał w zdobyciu trunku i zatuszowaniu tego przed Białym Trzmielem. On na swoje i jego znajomych szczęście do tych wybranych należał. Zakaz o wchodzeniu do dormitoriów dziewcząt był jedynym zakazem z wielu jakiego nie dało się ominąć przy pomocy opiekuna domu. Musiał przyjmować swoje kochanki u siebie w dormitorium, co było wygodne, bo miał prywatne dormitorium tylko dla siebie. Kolejny z wielu plusów bycia Prefektem Naczelnym. Jednak z tą prywatnością w dormitorium to nie było do końca trafne określenie. Dzielił je z Blaise'm, znanym wśród ślizgońskiej społeczności jako Diabeł. Towarzystwo jego najlepszego przyjaciela nie sprawiało mu żadnego kłopotu. Czasem było nawet ciekawie, kiedy przyprowadzali dziewczyny… – Draco westchnął. Jego myśli rozbiegały się swobodnie, zalewając umysł potokiem wspomnień. Pokręcił delikatnie głową, odganiając nieproszone w tym momencie obrazy zapisane w pamięci. To nie był odpowiedni czas i miejsce na rozpamiętywanie. Musiał skupić się na tym, co powiedzieć Hermionie, jak już przyjdzie. To był pierwszy raz, kiedy miał się spotkać z nią sam na sam od tamtej nocy, kiedy zaoferował jej przyjaźń. Nigdy nie przypuszczałby, że obudzi ją w nocy, bo będzie się bał o jej życie. Nie był przygotowany na to, że on – zimny arystokrata – okaże jej kiedykolwiek swoją troskę, która w jego ocenie wykraczała daleko poza zwyczajną troskę przyjacielską.
"To musi być troska braterska" – stwierdził w duchu. Jednak nie potrafił o tym przekonać samego siebie. Nie mógł jej być dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Ta rola musiała mu wystarczyć.
Tak postanowił , a jeśli on coś postanowi, to jest bardzo stanowczy. Najlepiej o tym wiedział Blaise.
– Smoku, gdyby nie twoje nazwisko i status krwi, byłbyś Gryfonem jak nic - śmiał się z niego Diabeł, kiedy pokazywał tę zawziętość i upór kojarzone wyłącznie z Gryfonami. On wtedy zazwyczaj rzucał jakąś nieprzyjemną uwagę na temat przyjaciela. Jego myśli znów wróciły na właściwy tor. Wymyślił jakieś pół tuzina wytłumaczeń, dlaczego ją tu ściągnął, jednak żadne nie było wystarczająco dobre. Za jedno najchętniej przekląłby się jakimś paskudnym zaklęciem. On miałby zaproponować jej spacer pod gwiazdami!? To zniszczyłoby wszystko, na co z ogromnym trudem pracował przez te kilkanaście dni wakacji. Warknął z irytacją i wpatrzył się w żar dogasający w kominku. Jednak nie zadał sobie trudu, by zadbać o oświetlenie.
Zdecydował się na powiedzenie prawdy. Usłyszał delikatne kroki na schodach.
Westchnął raz jeszcze i zapatrzył się w żar, a jego serce przyspieszyło, gubiąc właściwy rytm. Po chwili usłyszał, jak niepewnie wchodzi do pokoju. Zauważył,jak się rozgląda po pomieszczeniu.
Usłyszał, jak wciągnęła większy haust powietrza. Musiała go dostrzec. Delikatne muśnięcia obutych stóp o dywan. Stała tak blisko, że czuł subtelny zapach jej arbuzowego żelu pod prysznic...
Swoją drogą uwielbiał arbuzy.
Jakiś impuls nakazał mu się odwrócić. Spojrzał w piękne brązowe oczy dziewczyny. Bez żadnego ostrzeżenia pochylił się i delikatnie musnął jej wargi. Oczekiwał, że go odepchnie...
Jednak ona nic takiego nie zrobiła. Blondyn niepewnie spojrzał ponownie w jej oczy, które teraz lśniły. Nie doczekawszy się protestu, ponownie musnął jej usta już nieco śmielej. Ona nie pozostała mu dłużna i oddała pocałunek. Jej wargi były tak cudownie miękkie...
Chłopak całkowicie zignorował swoje wcześniejsze postanowienie i całował ją tylko tak, jak on to potrafił. Pocałunek sprawił, że oboje zdawali się unosić nad ziemią. Liczyli się tylko oni. Jednak ta cudowna chwila była zbyt piękna, by mogła trwać wiecznie...
Hermiona przecięła tę cudowną nić, jaką stworzył pocałunek. Odsunęła się od niego. Lekko brakowało jej tchu, a na policzkach wykwitł tak często widywany przez niego rumieniec. Wpatrywali się w siebie w milczeniu.
Perspektywa Hermiony:
Próbowała w milczeniu uspokoić swoje emocje, które tłumiła od wakacji, kiedy poznała tego nowego Malfoya. Pocałunek zadziałał jak zapałka przyłożona do lontu bomby. Mieszanina uczuć, której nie potrafiła określić słowami, zalała każdy kąt jej umysłu. Jeszcze te dziwne uczucie w brzuchu, jakiego nie doznawała, całując się ze swoimi byłymi. Było przyjemne. Ale też bardzo niepokojące. Nie potrafiła się skupić, gdyż na ustach ciągle czuła delikatne wargi arystokraty. Minuty milczenia przeciągały się, jednak oni tego nie zauważali zbyt skupieni na tym, co dzieje się w ich wnętrzach. Chwila uniesienia dobiegła końca.
– To nie powinno się zdarzyć... Jednak powiem tylko raz i słuchaj uważnie, bo tego więcej nie powtórzę. Świetnie całujesz, Draco – wyszeptała, patrząc chłopakowi w oczy, a na jej ustach pojawił się figlarny uśmieszek, kiedy zobaczyła szok na twarzy młodego arystokraty. Malfoy jednak szybko się opanował .
– No wiesz, ma się te wprawę... – powiedział lekceważącym tonem.
– Nie wątpię. Do której mogę się zgłosić po referencję? – zapytała Ślizgonka z błyskiem w oku.
– Hm... W tym domu prawie każda ładna dziewczyna może ci powiedzieć jak było – odpowiedział Malfoy z firmowym uśmieszkiem.
– A w innych domach tak dla porównania? – zapytała zaczepnie Riddle. - U Gryfków znajdzie się jakaś? – Widziała, że go prowokuje. Jednak sprawiało jej to dużą radość.
– Nie uszkodziłaś się czasem, jak spadłaś z miotły? – odparował Malfoy. Dziewczyna poczuła, jak z jej twarzy odpływają wszystkie kolory. Bała się mioteł... Cholernie się ich bała.
– Wszystko w porządku? – zmartwił się blondyn, czym zadziwił ją po raz kolejny w ciągu kilku minut.
– To nie powinno się zdarzyć... Jednak powiem tylko raz i słuchaj uważnie, bo tego więcej nie powtórzę. Świetnie całujesz, Draco – wyszeptała, patrząc chłopakowi w oczy, a na jej ustach pojawił się figlarny uśmieszek, kiedy zobaczyła szok na twarzy młodego arystokraty. Malfoy jednak szybko się opanował .
– No wiesz, ma się te wprawę... – powiedział lekceważącym tonem.
– Nie wątpię. Do której mogę się zgłosić po referencję? – zapytała Ślizgonka z błyskiem w oku.
– Hm... W tym domu prawie każda ładna dziewczyna może ci powiedzieć jak było – odpowiedział Malfoy z firmowym uśmieszkiem.
– A w innych domach tak dla porównania? – zapytała zaczepnie Riddle. - U Gryfków znajdzie się jakaś? – Widziała, że go prowokuje. Jednak sprawiało jej to dużą radość.
– Nie uszkodziłaś się czasem, jak spadłaś z miotły? – odparował Malfoy. Dziewczyna poczuła, jak z jej twarzy odpływają wszystkie kolory. Bała się mioteł... Cholernie się ich bała.
– Wszystko w porządku? – zmartwił się blondyn, czym zadziwił ją po raz kolejny w ciągu kilku minut.
– Tak, wszystko jest w porządku – odpowiedziała cicho. W głowie miała kompletny mętlik. Zapanowała ciężka cisza, pełna nie wypowiedzianych słów i myśli. Wisiało to nad nimi jak ołów.
– Hermiono, ja cię nie wyciągnąłem w nocy z dormitorium, żeby cię całować... Chociaż jakbyś była chętna, to może... – niebieskooki wypowiedział to takim tonem, jakby był to wielki zaszczyt.
– Wiesz, raczej nie skorzystam – powiedziała, podchodząc do fotela i rozsiadając się w nim.
– Oj, Riddle, mnie nie oszukasz. Sama powiedziałaś, że ci się podobało. Jakby tak nie było, jak mówię, to byś się nie rumieniła. – I tu ją miał. Choćby się zaklinała, że jest inaczej, to rumieniec zdradzi wszystko.
– Nie powiedziałeś , po co mnie wyciągnąłeś z łóżka – przypomniała czarownica, starając się, aby jej ton zabrzmiał oschle. Jednak nie potrafiła, nie po tym, co pomiędzy nimi zaszło kilkanaście minut temu. Zgrabnie uniknęła wypowiadania się na temat uczuć do blondyna. Zresztą sama nie wiedziała jakie one są dokładnie. Lubiła go. Ale czy coś więcej? W głębi duszy nadal czuła żal do młodego arystokraty za te pięć lat wyzwisk. Wybaczyła mu, ale jednak nie zapomniała, bo tego tak łatwo nie będzie potrafiła wyrzucić z swojej pamięci. To, co się wydarzyło zaledwie chwilę temu, było niekontrolowane i niewłaściwe, jednak sprawiało, że serce byłej Gryfonki biło szybciej, gubiąc właściwy rytm. Z rozmyślań wyrwał ją głos Draco.
– Byłem na patrolu. Nic konkretnego się nie działo. Jak zazwyczaj musiałem odjąć trochę punktów uczniom, którzy lekceważą ciszę nocną – zaczął opowiadać Ślizgon.
– Nie chcesz chyba mi powiedzieć, że wyciągnąłeś mnie z łóżka, żeby opowiedzieć mi, jak przebiegał twój patrol. Czy ja ci przypominam Snape'a? – zapytała Hermiona, a Perfekt roześmiał się. Jednak jego śmiech nie objął oczu, które były nadal tak samo zimne jak zawsze.
– Nie przypominasz go ani trochę. Przecież ty nie stronisz od szamponu – powiedział, nadal rozbawiony szesnastolatek. Po wzięciu głębszego wdechu pozbył się resztek rozbawienia.
– No więc dowiem się wreszcie, o co chodzi? – zapytała dziewczyna z ciekawością.
– Jak nie będziesz mi przerywać, to i owszem – odpowiedział Draco, a w jego głosie zabrzmiała lekka obawa. Dziewczyna zaczęła się niepokoić. Domyśliła się, że blondyn nie ma dla niej dobrych wieści. To sprawiło, że poczuła zimny ucisk w okolicy serca. W napięciu czekała, aż chłopak rozwieje jej obawy i zapewni ją, że wszystko jest w porządku. Jednak w głębi duszy wiedziała, że tak się nie stanie.
– Kiedy byłem w jednym z korytarzy prowadzących do gabinetu dyrektora, podsłuchałem kawałek rozmowy McGonagall i Dumbledore'a. Nie wiem dokładnie, co ci zagraża, ale dyrektor przeraził profesor od transmutacji. I to dosyć poważnie, a na podstawie faktu, że jest opiekunką domu Lwa śmiem twierdzić, że nie jest ona sobą tchórzliwą. Te słowa sprawiły, że Hermiona poczuła pewien cień lęku, który starała się ukryć. Wiedziała zbyt wiele o Zakonie. Dla jej ojca byłaby najcenniejszą bronią przeciw jasnej stronie.
– Za dużo wiem... – wyszeptała Hermiona tak poruszona tym, czego się dowiedziała, że nie zdawała sobie sprawy z tego, że wypowiedziała te słowa na głos. Draco przysiągł sobie, że będzie przy niej. Bez względu na wszystko.
– Spokojnie, nie pozwolę, żeby ci się coś stało – wyszeptał cicho, przysiadając na oparciu jej fotela i otaczając ją ramieniem. Hermiona z uśmiechem spojrzała na Draco.
– Dziękuję – odrzekła, wtulając się w jego umięśnione ramię. Wdychała subtelny zapach jego wody kolońskiej. Cieszyła się z jego towarzystwa,choć nigdy nie powiedziałaby mu tego. Był przy niej, kiedy tego potrzebowała. Spełniał obietnicę, którą złożył jej wtedy w ogrodzie. Obawiała się tego, co może zrobić Zakon. Jasne było, że za wszelką cenę będą starali się udaremnić jej wstąpienie w szeregi Czarnego Pana. Przy Draco czuła się taka bezpieczna. Wierzyła, że on nie pozwoli jej skrzywdzić. Nawet nie wiedziała, kiedy zmorzył ją sen. Poczucie bezpieczeństwa i niemal całkowity mrok, jaki spowił pomieszczenie, zrobiły swoje. Smok obserwował przez chwilę śpiącą na jego ramieniu dziewczynę. Nie chciał myśleć o swoich uczuciach do niej. Chciał ją chronić, jednak miał też wiele innych odczuć obcych mu do tej pory. Było to zbyt skomplikowane. Dla niego zawsze było takie proste. Dostawał to, czego chciał, ledwie sobie tego zażyczył. A tu pierwszy raz musiał o coś zawalczyć i podobało mu się to.
– Hermiono, ja cię nie wyciągnąłem w nocy z dormitorium, żeby cię całować... Chociaż jakbyś była chętna, to może... – niebieskooki wypowiedział to takim tonem, jakby był to wielki zaszczyt.
– Wiesz, raczej nie skorzystam – powiedziała, podchodząc do fotela i rozsiadając się w nim.
– Oj, Riddle, mnie nie oszukasz. Sama powiedziałaś, że ci się podobało. Jakby tak nie było, jak mówię, to byś się nie rumieniła. – I tu ją miał. Choćby się zaklinała, że jest inaczej, to rumieniec zdradzi wszystko.
– Nie powiedziałeś , po co mnie wyciągnąłeś z łóżka – przypomniała czarownica, starając się, aby jej ton zabrzmiał oschle. Jednak nie potrafiła, nie po tym, co pomiędzy nimi zaszło kilkanaście minut temu. Zgrabnie uniknęła wypowiadania się na temat uczuć do blondyna. Zresztą sama nie wiedziała jakie one są dokładnie. Lubiła go. Ale czy coś więcej? W głębi duszy nadal czuła żal do młodego arystokraty za te pięć lat wyzwisk. Wybaczyła mu, ale jednak nie zapomniała, bo tego tak łatwo nie będzie potrafiła wyrzucić z swojej pamięci. To, co się wydarzyło zaledwie chwilę temu, było niekontrolowane i niewłaściwe, jednak sprawiało, że serce byłej Gryfonki biło szybciej, gubiąc właściwy rytm. Z rozmyślań wyrwał ją głos Draco.
– Byłem na patrolu. Nic konkretnego się nie działo. Jak zazwyczaj musiałem odjąć trochę punktów uczniom, którzy lekceważą ciszę nocną – zaczął opowiadać Ślizgon.
– Nie chcesz chyba mi powiedzieć, że wyciągnąłeś mnie z łóżka, żeby opowiedzieć mi, jak przebiegał twój patrol. Czy ja ci przypominam Snape'a? – zapytała Hermiona, a Perfekt roześmiał się. Jednak jego śmiech nie objął oczu, które były nadal tak samo zimne jak zawsze.
– Nie przypominasz go ani trochę. Przecież ty nie stronisz od szamponu – powiedział, nadal rozbawiony szesnastolatek. Po wzięciu głębszego wdechu pozbył się resztek rozbawienia.
– No więc dowiem się wreszcie, o co chodzi? – zapytała dziewczyna z ciekawością.
– Jak nie będziesz mi przerywać, to i owszem – odpowiedział Draco, a w jego głosie zabrzmiała lekka obawa. Dziewczyna zaczęła się niepokoić. Domyśliła się, że blondyn nie ma dla niej dobrych wieści. To sprawiło, że poczuła zimny ucisk w okolicy serca. W napięciu czekała, aż chłopak rozwieje jej obawy i zapewni ją, że wszystko jest w porządku. Jednak w głębi duszy wiedziała, że tak się nie stanie.
– Kiedy byłem w jednym z korytarzy prowadzących do gabinetu dyrektora, podsłuchałem kawałek rozmowy McGonagall i Dumbledore'a. Nie wiem dokładnie, co ci zagraża, ale dyrektor przeraził profesor od transmutacji. I to dosyć poważnie, a na podstawie faktu, że jest opiekunką domu Lwa śmiem twierdzić, że nie jest ona sobą tchórzliwą. Te słowa sprawiły, że Hermiona poczuła pewien cień lęku, który starała się ukryć. Wiedziała zbyt wiele o Zakonie. Dla jej ojca byłaby najcenniejszą bronią przeciw jasnej stronie.
– Za dużo wiem... – wyszeptała Hermiona tak poruszona tym, czego się dowiedziała, że nie zdawała sobie sprawy z tego, że wypowiedziała te słowa na głos. Draco przysiągł sobie, że będzie przy niej. Bez względu na wszystko.
– Spokojnie, nie pozwolę, żeby ci się coś stało – wyszeptał cicho, przysiadając na oparciu jej fotela i otaczając ją ramieniem. Hermiona z uśmiechem spojrzała na Draco.
– Dziękuję – odrzekła, wtulając się w jego umięśnione ramię. Wdychała subtelny zapach jego wody kolońskiej. Cieszyła się z jego towarzystwa,choć nigdy nie powiedziałaby mu tego. Był przy niej, kiedy tego potrzebowała. Spełniał obietnicę, którą złożył jej wtedy w ogrodzie. Obawiała się tego, co może zrobić Zakon. Jasne było, że za wszelką cenę będą starali się udaremnić jej wstąpienie w szeregi Czarnego Pana. Przy Draco czuła się taka bezpieczna. Wierzyła, że on nie pozwoli jej skrzywdzić. Nawet nie wiedziała, kiedy zmorzył ją sen. Poczucie bezpieczeństwa i niemal całkowity mrok, jaki spowił pomieszczenie, zrobiły swoje. Smok obserwował przez chwilę śpiącą na jego ramieniu dziewczynę. Nie chciał myśleć o swoich uczuciach do niej. Chciał ją chronić, jednak miał też wiele innych odczuć obcych mu do tej pory. Było to zbyt skomplikowane. Dla niego zawsze było takie proste. Dostawał to, czego chciał, ledwie sobie tego zażyczył. A tu pierwszy raz musiał o coś zawalczyć i podobało mu się to.
Dziękuję za dedykację ;D Jak wspomniałam wcześniej, rozdział króciutki i niewiele wnoszący, ale... w końcu się pocałowali! Trochę dziwnie czytać o Hermionie, która nie wyzywa Malfoya od różnych fretek i innych milusich stworzonek, ale u Ciebie się pogodzili . Milusio, słodziusio - ciekawe, co Dumbledore planuje i jak zachowają się inni członkowie Zakonu wobec Hermiony. Przecież nie odrzucą jej tak od razu, bo ona nie chce się z nimi zadawać - pani Weasley pewnie będzie chciała ją zaadoptować xD Hahah, nie no, teraz to palnęłam xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lileen
Kochana! Dziękuję za dedykację. :*
OdpowiedzUsuńJeej! Wreszcie pierwszy pocałunek!
Rozdział krótki, ale ważne, że jest!
Oby tylko nie skrzywdzili Miony.
a jak ją skrzywdzą, to i tak Draco ją uratuje! :D
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny, dużo, dużo weny! :*
Super rozdział. Podoba mi się. Pozdrawiam i życzę dużo weny!!:)
OdpowiedzUsuńświeeetnee ♥ :D czekam na nastepny rozdział z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńŚwietne. Czekam na więcjej !
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Czekam na kolejne rozdziały i życzę dużo weny xd
OdpowiedzUsuńOjej jak cudnie <3 Krótko, ale dużo nowości m. in. pocałunek <3 Jak się cieszę ... kurde nie mogę przestać się uśmiechać XD Wow i jeszcze raz Wow. Boję się co może zrobić Zakon ;(
OdpowiedzUsuńCzrkam na NN
WENY
SUPERRRR!! CHCE WIECEJ :****
OdpowiedzUsuńOoooooo wspaniała końcówka ♥ Szczerze się jak głupia :)Niby nic ważnego się nie działo, ale za to zdobyło moje serce :) Czemu mamy czekać, aż do środy? Ja nie wytrzymam :( - To było zbyt idealną zaproszeniem na więcej, jeśli tak to mogę nazwać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Flo :*
Świetna końcówka <3 i ten pocałunek ... :3 szczerze powiedziawszy nie "całowałabym” ich tak wcześnie ale tak to świetnie opisałaś że wszystko pasuje ^^ kocham cię i szybko pisz nn
OdpowiedzUsuńInferna <3
Zapraszam cię do mnie na Dramione www.grangermalfoy.blogspot.com
Właśnie dziś znalazłam Twego bloga i przeczytałam wszystko. TO JEST FANTASTYCZNE !!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy,że spodobał Ci się mój blog. Mam nadzieję,że zostaniesz do końca tego opowiadania.
UsuńPozdrawiam H.R
Mmm :3
OdpowiedzUsuńBardzo fajne i w końcu był pocałunek :D
Ale jednak wykryłam jeden poważny błąd - Draco miał stalowe oczy, a nie niebieskie :)
Pozdrawiam :**